Kategorie bazy wiedzy

Ataki na katolików w dobie pandemii

Na wiosnę bieżącego roku miał miejsce atak na kościół pw. Najświętszego Zbawiciela w Warszawie. Zapalono race, na frontonie świątyni zawieszono baner z wulgarnym napisem pod adresem Ordo Iuris. Mieliśmy do czynienia z charakterystyczną dla środowisk lewicowych „mową miłości”. Jak słyszymy akcja ta miała być m.in. protestem przeciwko skierowaniu przez Sejm do dalszego rozpatrzenia projektu „Tak dla rodziny, nie dla gender” oraz przeciwko inicjatywom na rzecz wypowiedzenia tzw. konwencji stambulskiej. Środowiska, które organizowały tego typu akcje, torpedowały kwestie związane z ochroną rodziny. Osobiście doświadczyłem czegoś podobnego podczas obrad Sejmiku Województwa Lubelskiego, kiedy jedna z pań stwierdziła, że Karta Praw Rodziny, to jeden z elementów szkodliwych, poprzez który samorządy mogą stracić unijne dotacje. Obrona rodziny jest definiowana przez te środowiska jako mowa nienawiści, a z ich strony są tylko „czyny miłości” wyrażające się chociażby atakami na Kościół, na kapłanów i dewastacje świątyń.

Historia lubi się powtarzać. Sytuacja jest podobna do tej, kiedy ideologia sięgała szczytów władzy, szczytów swojej potęgi np. we Francji na przełomie XIX i XX wieku, w Meksyku w latach 20., w Hiszpanii w latach 30. ubiegłego stulecia, w Związku Sowieckim, w Polsce w latach 50. minionego wieku, w Portugalii na początku naszego wieku – po prostu takie rzeczy się już w przeszłości zdarzały. Nie inaczej bywa dzisiaj; wystarczy sobie przypomnieć donoszenie na policję sprawy przekroczenia liczby wiernych w okresie pandemii koronawirusa. Myślę, że można to wszystko porównać wprost do czasów komunistycznych, kiedy mieliśmy jawną walkę z Kościołem, a donosicielstwo było na porządku dziennym. Co ciekawe, kiedy odbywały się protesty organizowane przez tzw. strajk kobiet, kiedy ludzi na ulicach było mnóstwo, to jakoś nikt nie liczył demonstrantów. Ze strony polityków totalnej opozycji czy lewicy, a także ze strony liberalnych mediów nie tylko, że nie było krytyki, ale wręcz usprawiedliwiano takie marsze, twierdząc, że wystąpił stan wyższej konieczności. Oczywiście, jeśli ktoś jest człowiekiem wiary, to wie, czym jest Eucharystia i bezpośredni udział w sakramentach. Nie sądzę, aby politykom lewicy, którzy dzisiaj liczą wiernych, chodziło o kwestie bezpieczeństwa epidemicznego, bo – jak wspomniałem – niedawno ci sami ludzie maszerowali po ulicach w protestach i mieli za nic wszelkie obostrzenia czy restrykcje. Dla niektórych działaczy normalny stan stanowią zamknięte kościoły, które najlepiej, żeby funkcjonowały, co najwyżej, jako zabytek.

Z danych OBWE wynika, że nasilają się ataki na chrześcijan w całej Europie, jednak nie ma na ten temat poważnej debaty politycznej. Wręcz przeciwnie – część sceny politycznej nie widzi w tych atakach nic złego. W naszym otoczeniu międzynarodowym wszelkie działania nakierowane na karanie tych, którzy łamią prawo, są określane mianem albo mowy nienawiści, albo są traktowane jako przejaw cenzury. To pokazuje, że współczesny świat zachodni się zdechrystianizował i nie tylko stał się laicki, ale przechodzi na skrajne pozycje ideologiczne, antyreligijne.

Proces dechrystianizacji trwa, choć, trzeba przyznać mamy opóźnienie w tym zakresie o jakieś 20 lat. Oczywiście nie oznacza to, że wynik zmagań ideologicznych musi być taki sam jak na Zachodzie. Ciągle możemy żywić nadzieję, że u nas wynik będzie inny, że jako Polska będziemy jednak wyjątkiem na tle świata post-chrześcijańskiego. Nie mam wątpliwości, że czeka nas największa batalia kulturowo-cywilizacyjna od czasów odzyskania niepodległości i od rozstrzygnięcia tej batalii zależy przyszłość Polski. Chodzi o to, czy Polska przetrwa jako więź kulturowa.

prof. Mieczysław Ryba