Kategorie bazy wiedzy

Katolicka nietolerancja?

Historia to nauczycielka także chrześcijańskiego życia i z tego powodu nieustannie zafałszowuje się tę historię, bo pragną wrogowie chrześcijaństwa, aby jego historia zniechęcała do niego. Nieustannie manipuluje się także historią Polski, bo nie mamy przedchrześcijańskiego etapu naszych dziejów, ale rodzimy się jako państwo w momencie przyjęcia chrześcijaństwa. Wspominamy w tym roku (2021) w sposób szczególny Konstytucję 3 maja, ostatni zryw jeszcze formalnie niepodległego i katolickiego państwa, które już wkrótce tracimy, za przyczyną wpierw naszych trzech sąsiadów. Wspominamy te wydarzenia, aby wyciągnąć z nich wnioski ważne praktycznie dla naszej teraźniejszości. Czego uczy nasze zmaganie się o niepodległość w XVIII wieku? Do stawiania tego pytania zobowiązuje nas nasza Konstytucja, w której sformułowano zobowiązanie, aby „przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku”.

1.     Pretekst <nietolerancji>

Rozprawa z Rzeczpospolitą Obojga Narodów w XVIII wieku została dokonana pod hasłem obrony elementarnych praw człowieka (mówiąc naszym współczesnym językiem), bo jakoby przeciw nietolerancji katolików wobec innowierców, czyli prawosławnych i protestantów. Ten zarzut <nietolerancji> stawia się i dzisiaj regularnie katolikom, bo jakoby są nietolerancyjni wobec między innymi niewierzących, homoseksualistów i zwolenników aborcji.

W wieku oświecenia (XVIII wiek) hasło <tolerancji> było bardzo modne, wprowadzone w czasach reformacji wpierw przez Lutra, ale do ówczesnej umysłowości weszło zwłaszcza za przyczyną <Listu o tolerancji>, Johne`a Locke`a [1] , czołowego prekursora Oświecenia, którego poglądy spopularyzowane zostały na kontynencie przez francuskich <encyklopedystów>. Wzywał Locke do tolerancji religijnej, z wyjątkiem jednak katolików (i ateistów), bo oni na tolerancję w państwie nie zasługują, skoro słuchają się swojego papieża a nie władcy państwa („nie może mieć prawa do tolerancji ze strony urzędu kościół, w którego wiarę ktokolwiek zostanie wtajemniczony, tym samym przechodzi w stan poddaństwa i posłuszeństwa względem cudzoziemskiego władcy”, s. 54-55).

W imię zatem walki o <tolerancję> ruszyła oświeceniowa Europa do likwidacji katolickiej, a zatem nietolerancyjnej Polski. Dla naszych bezpośrednich zaborców był to tylko pretekst, bo oni sami o żadną <tolerancję> w swoich państwach nie dbali. Ale <oświeceni> francuscy intelektualiści sławili carycę Katarzynę Wielką – zresztą na jej zamówienie, hojnie wynagradzane – jako największego w świecie obrońcę tolerancji, a Helwecjusz porównywał ją do Gelona, szlachetnego władcy greckich Sykaruz, ruszającego na wojnę z fenicką Kartaginą z powodu jej dzieciobójczych praktyk. Voltaire zaś pisał (w 1766 roku) do <Minerwy Północy> (ew. <Gwiazdy Północy>), czyli carycy Katarzyny: „Pani szlachetne troski o zapewnienie tolerancji w Polsce są dobrodziejstwem, które rodzaj ludzki winien sławić”. W innym zaś liście wyraża opinię, że jeśli kiedyś Herkules walczył z bandytami, to „nie miałbym nic przeciw temu, aby dzisiaj Herkulesi i Bellerofonowie wyzwolili ziemię od zbójów i chimer katolickich”. Wysłanie rosyjskiej armii przeciwko konfederatom barskim określił zaś jako podjęte „w celu zapewnienia tolerancji i wolności sumienia”.

2.     Usługowi intelektualiści

Główną rolę w szkalowaniu Polski jako państwa <nietolerancyjnego> Katarzyna wyznaczyła Voltaire`owi, jednemu z czołowych i wpływowych europejskich intelektualistów tej epoki. Przedstawić miał Polaków jako lud ciemny i fanatyczny, bo katolicki, ograniczający prawa innowierców. Otrzymaliśmy niedawno polski przekład tych wszystkich paszkwili Voltaire`a, zatytułowany <Pisma przeciw Polakom> [2] .

Spłodził on aż osiem takich tekstów, niektóre są bardzo obszerne, ukrywające autora dla osiągnięcia spodziewanego efektu. Mamy tu między innymi spreparowane kazania kalwińskiego pastora i prawosławnego popa, a także list pasterski muftiego muzułmańskiego, wołające o ratunek dla prześladowanych w Polsce innowierców. Pastor sławi Imperatorkę Rosji, która „posyła swą armię do Polski, pierwszą armię tego rodzaju, odkąd istnieje ziemia – armię pokoju, która służy jedynie obronie praw obywateli”. Voltaire napisał nawet tragedię <Prawa Minosa>, gdzie „znajdujemy pełny wyraz tego wolteriańskiego paradoksu polegającego na wprowadzeniu tolerancji poprzez unicestwienie katolicyzmu drogą przemocy” (M. Skrzypek). Ale wpierw Polacy mają na tym skorzystać, bo – po pozbyciu się katolicyzmu – mają zrealizować wzniosłe zadanie cywilizowania Rosji (<dobrych dzikusów>), jak to uczynili starożytni Grecy wobec zwycięskich militarnie Rzymian, którzy jednak przejęli – z podziwem – ich cywilizację.

3.     Rzeczypospolita krainą szacunku dla każdego człowieka

Oskarżanie Polski o <nietolerancję> brzmi szyderczo, bo katolicka Polska słynęła w Europie jako ostoja szacunku dla odmienności poglądów. Widząc polską życzliwość i gościnność (dostrzeganą przez Długosza jako nasza narodowa cnota) przybywali do nas – a nie uciekali od nas – z całej Europy wpierw Żydzi, bracia czescy i protestanci. Szanowaliśmy także, a nie tylko tolerowaliśmy prawosławnych i muzułmańskich Tatarów. Wszyscy pewnie słyszeliśmy, że to właśnie Polska była <państwem bez stosów> (J. Tazbir) w czasach prześladowań religijnych. Tolerancję religijną zapisano w uchwałach konfederacji warszawskiej z 1573 roku, który to akt w 2003 roku wpisano na światową listę Programu UNESCO „Pamięć świata”. Ale już nasz zbrojny konflikt z zakonem krzyżackim i prawie całą Europą (ponoć chrześcijańską) prowadzony był właśnie w imię życzliwości wobec niewierzących, bo nie chcieliśmy nawracania ich mieczem, co uważaliśmy za niewłaściwe, nieszanujące człowieka. Tego uczyli nasi profesorowie krakowskiego uniwersytetu na soborze w Konstancji (1416 rok), Stanisław ze Skarbimierza i Paweł Włodkowic. Zresztą już sam św. Wojciech ruszył nawracać Prusów bez jakiegokolwiek zabezpieczenia wojskowego, bo szedł przekonywać, a nie wbijać w głowy chrześcijaństwo.

To tylko kilka przykładów „polskiej tolerancji”, czy też więcej niż <tolerancji>, bo to nie była nasza naczelna zasada polityczna, tak samo jak i w klasycznej filozofii politycznej. Mamy w naszej konstytucji zabezpieczone „prawo do wolności sumienia i religii” (art. 53) oraz prawo do wychowania własnego dziecka respektując „wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania” (art. 48), ale interpretujemy te zapisy w świetle naczelnego prawa naszego państwa, czyli zasady, że „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela” (art. 30). Życie w państwie ma być zatem oparte na <przyjaźni>, czyli poszanowaniu <przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka>, a zatem wzajemnej życzliwości obywateli, a nie tylko <tolerowaniu>, czy znoszeniu innych jako jakiegoś dopustu Bożego.

+

Paszkwile Voltaire`a to dzisiaj bardzo pouczająca i ostrzegająca lektura, bo przecież nieustannie słyszymy ten sam zarzut wobec Polaków: jakoby jesteśmy nietolerancyjni wobec potrzebujących aborcji, homoseksualistów czy transseksualistów. Już nawet utworzył się cały chór takich głosów, nawet z niektórymi księżmi (<zwyczajnymi>). Voltaire pisał na zamówienie cesarzowej – a prawdziwie królewskie były jej honoraria – ale i dzisiaj rozsyłane są zlecenia na Polaków, jak o tym uczą chociażby dzieje fundacji Sorosa w naszym kraju, po 1987 roku. Cesarzowa też miała swoich tajnych agentów we wszystkich środowiskach (włącznie z prymasem, którego szykowała na papieża), również patriotycznych. Dzisiaj także rozmaicie zawodowi katolicy krzątają przy tropieniu <homofobów> i <faszystów>, ale jak dotąd nie powiewają na naszych kościołach tęczowe flagi, co znaczy, że jeszcze jesteśmy sobą.

dr hab. Marek Czachorowski

PRZYPISY

  1. J. Locke, List o tolerancji, tłum. L. Joachimowicz, Warszawa 1963. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 1
  2. Voltaire, Pisma przeciw Polakom, Przełożył, wstępem i przypisami opatrzył Marian Skrzypek, Warszawa 2017. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 2