Kategorie bazy wiedzy

Wiara wystawiona na próbę

Wyspiarski kraj, jakim jest Kuba, obecnie nie znajduje się na liście 50 krajów Światowego Indeksu Prześladowań. Jednak i tam chrześcijanie borykają się z wieloma trudnościami.

Mimo że dobiegła końca era Fidela Castro (zmarł w 2016 roku), a także jego brata Raula, prezydentem tego wyspiarskiego państwa w 2019 roku został Miguel Diaz-Canel z Komunistycznej Partii Kuby, wcześniej przewodniczący Rady Państwa. Partia komunistyczna w każdym państwie, gdzie rządzi, nie toleruje osób o odmiennych poglądach. Aparat rządowy represjonuje więc księży, jeśli ci ośmielają się krytykować jakikolwiek przejaw życia w kraju czy ideologię reżimu totalitarnego. A o krytykę nietrudno, skoro kraj pogrążony jest w wielkiej biedzie. Od 1962 roku Kuba stosuje reglametowanie żywności w postaci kartek, a sytuacja z zaopatrzeniem staje się coraz bardziej dramatyczna. W 2019 roku Kubańczycy odczuli skutki sytuacji w Wenezueli, co pogrążyło kraj w jeszcze większej biedzie.

Boże Narodzenie na plantacji trzciny

Kiedy w 1998 roku Ojciec Święty Jan Paweł II odwiedził Kubę, apelował, aby Kuba otworzyła się na świat, a świat na Kubę. Jego pragnienie spełniło się tylko częściowo. Choć sporo się zmieniło, mieszkańcy tej pięknej karaibskiej wyspy dotąd żyją w izolacji. Owoce wizyty Jana Pawła II na Kubie są wielkie. Jednym z nich było przywrócenie Świąt Bożego Narodzenia. Po rewolucji na Kubie w tym katolickim kraju zniesiono świętowanie narodzin Chrystusa. Odebrano dni wolne od pracy i skutecznie zajmowano Kubańczykom grudniowe dni, by nie myśleli o świętowaniu. W 1969 roku, kiedy zniesiono wolne dni, w okresie świąt Bożego Narodzenia cały naród został zaprzęgnięty w akcję zbierania trzciny cukrowej. Obowiązkowo, głównie na wschodnie rejony wyspy, gdzie królują plantacje trzciny cukrowej, wysłano mężczyzn bez względu na wykształcenie, także profesorów uniwersyteckich. Plan był jasny – 10 milionów ton cukru na 10-lecie rewolucyjnej Kuby. Poza zniesieniem świątecznych dni, zakazano wystawiania drzewek i szopek.

Jan Paweł II w obronie praw człowieka

Dzięki Janowi Pawłowi II nastąpiła na Kubie odwilż. Uwolniono część uwięzionych opozycjonictów i przywrócono Boże Narodzenie jako dzień wolny od pracy. Tym samym Fidel Castro zezwolił na celebrację świąt i uzewnętrznianie bożononarodzeniowych symboli. Jan Paweł II rozmawiał o tym z kubańskim dyktatorem jeszcze przed swoją wizytą na Karaibach, podczas spotkania w Watykanie. Podjął go, uznając, że problem należy do dziedziny praw człowieka, wiążący się z prawem do wolności religijnej. – Niemożność świętowania Bożego Narodzenia w kraju tradycyjnie katolickim jest jakimś paradoksem, bo to święto jest drogie wszystkim wierzącym i nie tylko wierzącym – mówił wówczas Ojciec Święty Jan Paweł II. Wspominając naszego świętego rodaka, warto dodać, że po swojej pielgrzymce na Kubie powiedział, że przypominała mu ona jego pierwszą pielgrzymkę do Polski w roku 1979 r. – Życzyłbym naszym braciom i siostrom na tej pięknej wyspie, ażeby owoce tej pielgrzymki były podobne jak owoce pielgrzymki ówczesnej do Polski – zaznaczył po polsku podczas audiencji generalnej, kiedy podsumował swoją wizytę na Kubie. Kolejna odwilż przyszła przy okazji wizyty Benedykta XVI w roku 2010. Po rozmowach rządu kubańskiego i episkopatu zwrócono Kościołowi zamknięte po rewolucji świątynie. Raul Castro ustanowił także dniem świątecznym Wielki Piątek.

Duchowe zagrożenia

Socjalizm przyniósł ogromne duchowe spustoszenie w narodzie kubańskim. Niemożność praktykowania wiary, a dodatkowo spuścizna wierzeń afrykańskich doprowadziły do powszechnego synkretyzmu religijnego. Kiedy na Karaibach pojawili się niewolnicy z Afryki przywieźli ze sobą kult zwany santerią. Zmieszał się on z katolicyzmem i doprowadził do sytuacji, kiedy plemienne bóstwa przypisano katolickim świętym, a kulty matriarchalne zastąpiono kultem maryjnym. Obecnie większość katolików (a jest ich na wyspie ok. 60 proc., choć tyko 5 proc. praktykuje) jest jednocześnie wyznawcami santerii. W świątyniach katolickich niejednokrotnie widać wyznawców tego kultu. Nie można ich nie zauważyć, zważywszy, że są oni ubrani na biało. Mimo to Kubę uważa się za kraj katolicki i choć nie jest on wpisany na listę krajów misyjnych, misjonarzy bardzo tam brakuje.

Kubańskie realia

W Camaguey, trzecim mieście na Kubie pod względem wielkości – mieście kościołów, bo tak o nim się mówi, w kościele Nuestra Senora de la Soledad spotykamy Siostry Matki Bożej Miłosierdzia z Polski – siostry Filipę i Filipinę. Pracują na wyspie od 2 lat. Pracy jest wiele, a warunki do niej trudne. Siostra Filipa jest z wykształcenia pracownikiem socjalnym, dlatego głównie zajmuje się starszymi i chorymi. – Tu jest ogromny problem, ponieważ młodzi wyjeżdżają, zostawiają chorych, starych, którzy umierają w biedzie – mówi misjonarka. Siostra Filipina z kolei uczy katechezy, na ulicy. Sama musi szukać dzieci. Chodzi do różnych dzielnic, gdzie ze skakanką, piłką, śpiewem ewangelizuje dzieci. – To jest takie pierwsze przetarcie dla księży, którzy po jakimś czasie wchodzą w tę dzielnicę – podkreśla. – Proszę zwrócić uwagę, że Kuba nie jest krajem misyjnym, oficjalnie jest krajem katolickim. Przyjeżdżając tutaj, myślałyśmy, że młodzi, dzieci, rodziny przyjdą do nas, a tu trzeba wychodzić do nich – dodaje siostra Filipina. Obie podkreślają jednak, że ludzie, których spotykają na swojej drodze podczas pracy na wyspie, są życzliwi. Nasze spotkanie nie było zaplanowane, o naszej wizycie dowiedziały się od zakrystianina z kościoła, w którym uczestniczyliśmy we Mszy św. – Kiedy dowiedział się, że przyjeżdżacie, natychmiast do nas zadzwonił, informując o wizycie naszych rodaków – mówią siostry. – Chciałyśmy się z wami po polsku pomodlić. To jest dla nas bardzo ważne – podkreślają. Mówią, że mimo trudności, na Kubie panuje szacunek do habitu. – Starsi pamiętają, że zakony prowadziły tu kiedyś, przed rewolucją, szkoły.Teraz jednak nie możemy wejść do szkoły z katechezą – mówi siostra Filipina. Pocieszające jest jednak to, że za wyznawanie wiary katolickiej władza już nie prześladuje. Wcześniej restrykcje rządzącej Kubańskiej Partii Komunistycznej sięgały nawet osoby wieszające w domu małe obrazki religijne. A „życzliwych”, np. sąsiadów, do doniesienia o tym nie brakowało. Zamknięte kościoły i zakaz wykonywania praktyk religijnych, choć już nie obowiązują, do dziś zbierają swoje żniwo. Kościoły na Kubie są puste. W niedzielny poranek, stojąc przed jednym z kościołów, słyszę piękny śpiew. Podbudowana wchodzę do świątyni. Widok w środku zadziwia. Niewiele osób zebrało się na modlitwie, głównie starszych, w dodatku wcale nie śpiewających. Skąd ten śpiew? To praca zakrystianina operującego magnetofonem podczas Mszy Św., emitującego pieśni do poszczególnych części Eucharystii…

Zdobywanie żywności

Siostry wraz z piątką młodych Kubańczyków uczestniczyły w Światowych Spotkaniach Młodych w Krakowie. Podczas Drogi Krzyżowej z papieżem Franciszkiem kubańska młodzież niosła krzyż. – Po powrocie chciałyśmy wyjść z nimi na ulice Camaguey, aby razem ewangelizować. Trudno im było się przełamać – mówią siostry o swoich trudnościach w pracy misyjnej. Bariery pojawiają się także na innych płaszczyznach. Misjonarze pokonują je, zdobywając żywność, którą jeszcze dzielą się z innymi – potrzebującymi. A tych na Kubie nie brakuje. Prawie 60 lat panują tam przydziały na produkty żywnościowe. – Teraz mamy kubańskie dowody osobiste, więc nam też przysługują tutejsze przydziały na żywność. Jak dostajemy jedno udko, to nie wiem, czy jest ono siostry, czy moje – śmieje się siostra Filipina. Siostry podchodzą do tego absurdu z uśmiechem, ale w rzeczywistości nie są to żarty. Kubańczykom według przydziału przysługuje miesięcznie tylko 5 jajek, 3,5 kg ryżu, ćwierć litra oleju i niewielkie ilości mięsa, makaronu, fasoli i cukru trzcinowego oraz jedna bułka dziennie. Jednak większość z nich nie chciałaby pozbyć się tego systemu. Przy zarobkach około 30 euro miesięcznie, nie mają szans na wielkie zakupy. Przydziały, dofinansowywane w 88 procentach, są szansą na zjedzenie czegokolwiek, szczególnie dla emerytów. Jednak Raul Castro ograniczył te przydziały jeszcze bardziej, dążąc do likwidacji systemu kartkowego. Wycofał lub obniżył ilość przydziałowych artykułów. Z żywnościowych pod nóż poszły jajka (zmniejszono ich przydział z 10 do 5), odebrano kartki na ziemniaki, z przemysłowych wycofano przydział na mydło, proszek do prania i papierosy.

Matka Boża z El Cobre

Matka Boża z El Cobre, sanktuarium położonego nieopodal Santiago de Cuba, jest Królową wszystkich Kubańczyków. Co ciekawe jej kult wyznają nawet niewierzący. Jeden z mieszkańców wyspy, pokazując medalik z Matką Bożą na szyi i wizerunek Królowej z El Cobre w portfelu, mówi, że on ma swoją religię. Nie jest ochrzczony, ponieważ jego ojciec był marksistą, ale babcia była bardzo wierzącą kobietą. To ona zaszczepila mu miłość do Matki Bożej i dzięki niej wierzy, że Królowa z El Cobre trzyma nad nim pieczę. Pielgrzymuje do niej, składając jej kwiaty i paląc świeczki.

Wyłowiona przez Indian drewniana figurka Maryi z Dzieciątkiem na prawej ręce i złotym krzyżem w lewej oraz napisem „Jestem Panną Miłosierdzia” stała się ważna dla narodu kubańskiego. Trafiła najpierw do kopalni miedzi w El Cobre, dla niej zbudowano pustelnię, potem jedno, następnie w 1927 roku drugie sanktuarium. Najczęściej wizerunek Matki Bożej z El Cobre przedstawiany jest z łódką u Jej stóp, w której umieszczono trzech mężczyzn, którzy znaleźli figurkę w wodzie. W 1916 roku Ojciec Święty Benedykt XV ogłosił matkę Bożą z El Cobre patronką Kuby, a Jan Paweł II w 1998 roku nałożył na figurkę korony. Pielgrzymowali tu także Benedykt XVI i Franciszek. Pokazuje to, że oczy Kościoła powszechnego są zwrócone na Kubę, z nadzieją, że w umęczonym narodzie kubańskim ponownie zapłonie wiara chrześcijańska.

Tekst i zdjęcia: Katarzyna Cegielska