Kategorie bazy wiedzy

Zagrożenie chrześcijaństwa a szerzenie małoduszności

Zagrożenie chrześcijaństwa a szerzenie małoduszności

Wciąż powraca medialna dyskusja na temat aktualnego stanu światowego i polskiego chrześcijaństwa. Przedstawia się zazwyczaj jego raczej ciemniejący obraz, bo czytamy w niedawnym raporcie „Kościół w Polsce”, iż „w ciągu ostatnich 25 lat spadek deklaracji wiary w Boga u młodzieży wyniósł ok. 20 proc., a spadek praktyk religijnych aż o 50 proc. Jest to zjawisko nowe, które możemy nazwać zaburzeniem międzypokoleniowego przekazu wiary”. Fakt się przyjmuje, ale trzeba także poszukać ich przyczyn, i to nie tylko przyczyn pośrednich, ale <ostatecznych>. Rozumiemy cokolwiek dopiero wtedy, kiedy znamy jego przyczyny <ostateczne>, jak zauważał Arystoteles zaraz na początku swojej słynnej <Metafizyki>. Rozpowszechnione zatem biadolenie np. nad rezygnacją przez część młodzieży z katechezy, czy też nad głośnymi zgorszeniami ze strony niektórych kapłanów jeszcze nie odsłania ostatecznych przyczyn słabości współczesnego chrześcijaństwa. Skąd to załamanie się przekazu wiary? Czy dzieje się to samorzutnie, czy też podkopują ten przekaz wciąż przecież żywi wrogowie chrześcijaństwa? W jaki ewentualnie sposób?

1. Ratowanie chrześcijaństwa poprzez odbudowę zaufania dla ludzkiego rozumu

Jesteśmy jeszcze w dobrej sytuacji, bo polski papież zawczasu już nas ostrzegł przed tym kryzysem zamiany chrześcijaństwa w kolejną mitologię, jak to czytamy w encyklice <Fides et ratio>. Mowa tutaj, że najpilniejszym zadaniem – dla obrony chrześcijaństwa – jest odbudowa zachwianego czy utraconego zaufania dla ludzkiego rozumu. W jaki sposób miało to miejsce?

W nowożytnej Europie oddziaływała w tym kierunku nie tylko reformacja, ale także czołowi filozofowie tej epoki. Pamiętać trzeba wpierw o ich zazwyczaj nikłym wykształceniu. Są to w większości samoucy, bo np. David Hume studiował w Edynburgu około… jedenastego roku życia, ale już mu to wystarczyło, aby zanegować rolę rozumu w życiu moralnym, które sprowadził do specyficznych emocjonalnych odczuć. Twórca zaś nowożytnej filozofii – Kartezjusz – skończył szkołę dla żołnierzy w wieku maturalnym, ale ogłosił, że dotychczasowa etyka to „domy na piasku”… Z ogromną swadą wyśmiewali się klasycy nowożytnej filozofii z Arystotelesa i średniowiecznych scholastyków – chociaż ich nie znali. To pewnie z tego powodu przekonywali o strasznych ograniczeniach ludzkiego rozumu, zwłaszcza w dziedzinie życia moralnego.

Zbieramy dzisiaj tego owoce, bo mamy także w Polsce więcej etyków niż nawet medyków. Prawie wszyscy, począwszy od projektantów mody i ich modelek deklarują się jako szczególni znawcy nade wszystko etyki. Ze swadą zatem wyśmiewają się z przeciwników aborcji, antykoncepcji czy in vitro jako zajmujących nieludzkie i nienaukowe pozycje. Ale także nie celebryci nie potrzebują żadnych wykładów z etyki, bo już ją mieli w szkole, zamiast religii, czy też zdali jeden semestr <etyki> w seminarium duchownym. Przekonują zatem, że negatywna ocena aborcji, antykoncepcji, czy nierozerwalności małżeństwa to jakoby wymagania dla wiernych, a niewierzący mogą to sobie ustawić po swojemu. Oceny moralne to sprawa tylko tajemniczych irracjonalnych <odczuć> i trzeba je wzajemnie przyjąć, tak jak to czynimy w sporze na temat lepszości ogórkowej czy pomidorowej.  Nie pozostawia się zatem miejsca na rozum w życiu moralnym, a przekonywanie innych w tej dziedzinie traktuje się jako formę przemocy wobec drugiego człowieka. Oparcie chrześcijaństwa – jako „Dobrej Nowiny” o godności człowieka, z racji jego rozumności i wolności – na tym irracjonalnym fundamencie prowadzić musi do zapowiedzianego przez św. Jana Pawła II wygnania chrześcijaństwa w świat mitów. Przyjrzyjmy się szczegółom tej akcji.

2. Zasiew małoduszności

W „Liście do Kolosan” św. Paweł radził rodzicom („ojcom”) – aby „nie rozdrażniali swoich dzieci”, bo „stracą ducha”. Co to jest owa „utrata ducha”? Niezawodny św. Tomasz z Akwinu tłumaczy, że chodzi o zidentyfikowaną przez Arystotelesa wadę moralną „małoduszności” [1] , która przeciwstawia się cnocie „wielkoduszności”. A zatem, skoro św. Paweł doradzał rodzicom „nierozdrażnianie własnych dzieci”, prowadzące do „małoduszności”, to widać, że sprawa małoduszności i wielkoduszności ma kluczowe znaczenie w przekazie wiary chrześcijańskiej. Czy o tym pamiętamy?

Zdaniem o. Jacka Woronieckiego OP – twórcy polskiej etyki, z którego podręcznika wykładał etykę ksiądz docent Karol Wojtyła – wśród całkowicie zapomnianych w nowożytnej etyce cnót moralnych jest wpierw właśnie <wielkoduszność>, będąca nie tylko jedną z wielu takich cnót, ale także spełniającą „rolę wiązadła cnót na podobieństwo roztropności, miłości i sprawiedliwości” [2] . T. Także świat chrześcijański miał zapomnieć o „wielkoduszności”, co oczywiście jest pierwszym krokiem do jej niepraktykowania, czyli popadnięcia w wadę moralną małoduszności. Zdaniem Woronieckiego to był główny zwornik negatywnego charakteru Judasza, który wolał mały sklepik w Galilei, niż realizację wielkiego powołania. Na takiej postawie polega właśnie małoduszność, czyli uchylanie się od uznania i dążenia do właściwej człowiekowi prawdziwej wielkości na rzecz jakiś malutkich spraw i zadań. Czy to nie jest pierwszy problem pokolenia, które w stanie właśnie jakiegoś rozdrażnienia wrzeszczy na naszych ulicach arcywulgarne słowa, wyrażając pragnienie przelewania krwi nienarodzonych dzieci, dewastując świątynie i atakując kapłanów? Czy to przejawy wielkości ducha, czy też jego małości?

3. Sprzeczności drogą do małoduszności

W jaki to jednak sposób „rozdrażniliśmy” następne pokolenie, pozbawiając go nadziei na osiągnięcie pisanej człowiekowi wielkości? Psa rozdrażnia jego właściciel wtedy, kiedy raz wyciąga, a raz chowa przysmak swojego czworonoga, które to sprzeczne zachowanie rodzi jego lęk i gniew. Tak samo dzieje się w ludzkim świecie:  nasza akceptacja sprzeczności rodzi irytację i rozdrażnienie. Czyż takich emocji nie zasiewamy w następnym pokoleniu swoimi duchowymi sprzecznościami – znanymi powszechnie co najmniej od 1993 roku, kiedy to wprowadzono do polskiego prawa sprzeczność zwaną <kompromisem aborcyjnym>? Mamy zatem także polityków, którzy są „za życiem” ale „przeciw”, bo uważają, że w pewnych sytuacjach należy zabić chore dziecko przed narodzeniem. Widzimy tę sprzeczność w trwającej dyskusji na temat uzasadnienia wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie tzw. aborcji eugenicznej. Skoro polska Konstytucja deklaruje ochronę życia wszystkich obywateli, to znaczy, że także życia dzieci chorych. Ale niektórzy <pocieszali> proaborcyjny tłum, że sędziowie jakoby nie zakazali całkowicie możliwości aborcji eugenicznej, bo mieli nie zakazać zabicia chorego dziecka w sytuacji, kiedy ono umrze około porodu, czy też w sytuacji zagrożenia życia matki, bo np. przeżywając <depresję> może popełnić samobójstwo. W tej sprawie „PiS nie może być drugim ZChN”, twierdzi Pani posłanka tej pierwszej formacji politycznej w wywiadzie udzielonym prawicowemu, <największemu konserwatywnemu tygodnikowi opinii i w Polsce”. Jej zdaniem stanowisko, które „Bez względu na wszystko, z szacunku dla poczętego życia” zakazuje aborcji „to jest po prostu coś, czego społeczeństwo nie przyjmuje (…) Mówię tak, bo ja też tego nie przyjmuję”.

Jakże nie poczuć się <rozdrażnionym> tą wewnętrzną sprzecznością i przypisywaniem tej sprzeczności polskiej Konstytucji? Czy to nie te sprzeczności naszego moralnego, ale także chrześcijańskiego i cywilizacyjnego przekazu <rozdrażniają> następne pokolenie? Jeśli wielkoduszność otwiera nadzieję możliwości osiągnięcia pisanej człowiekowi wielkości, to świat sprzeczności zsuwa ku małodusznym zajęciom: sklepikom, lajkowaniu i wklejaniu fotek na platformach globalnych spryciarzy. Czy dziwić się należy, że w takim malutkim światku pustoszeją seminaria duchowe, małżonkowie od siebie z trwogą uciekają, a rodziny sparaliżowane są lękiem przed rodzicielstwem?

+

Z małodusznością nie sposób zatem praktykować chrześcijaństwa, będącego przecież Dobrą Nowiną o wielkości człowieka. Zawodność naszego przekazu wiary następnemu pokoleniu ma tutaj ostateczną przyczynę: są nią nade wszystko nie same zgorszenia grzechami chrześcijan, ale bronienie przez nich sprzeczności, paraliżujących rozum i napełniających lękiem wobec rzeczywistości.

dr hab. Marek Czachorowski, prof. KPSW

PRZYPISY

  1. Św. Tomasz z Akwinu, STh II-II, q. 133. Zob. Arystoteles, Etyka nikomachejska, IV, 3. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 1
  2. J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, Lublin 1986, t. II/1 s. 448. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 2