Aktualności

Kobieta zagrożona czy zagubiona? Rozmowa z Ks. Zdzisławem Wójcikiem – psychologiem

Kobieta zagrożona czy zagubiona? Rozmowa z Ks. Zdzisławem Wójcikiem – psychologiem
Photo by Sasha Freemind on Unsplash
18 marca 2023 r.

Kobieta zagrożona czy zagubiona? Rozmowa z Ks. Zdzisławem Wójcikiem – psychologiem

Od dłuższego czasu rozmawiamy o różnych przejawach prześladowań chrześcijan w dzisiejszych czasach. W naszych rozmowach czynimy to z punktu widzenia psychologii. Co na temat prześladowań ma do powiedzenia ta nauka?

Psychologia, zajmuje się najogólniej rzecz biorąc zachowaniem człowieka, jego aktywnością poznawczą i emocjonalną, jego wolą, charakterem, jego dążeniami. Można tak wymieniać długo. Najkrócej mówiąc, chodzi nie tylko o opisanie ludzkiego zachowania, ale też poznanie jego przyczyn i ewentualne prognozowanie. Znając to, można człowiekowi pomóc lepiej żyć.

„Lepiej żyć”, co to oznacza według psychologii?

Znając nie tylko swoje możliwości, ale też ograniczenia, można się ciągle rozwijać, realizować swoje potrzeby i w ten sposób mieć poczucie sensu życia. Aby ten rozwój był optymalny może w tym również pomóc psychologia.

Jakie ograniczenia ma Ksiądz na myśli?

Są to ograniczenia naszego poznania, naszych myśli, emocji, uczuć, temperamentu, woli itd., całej naszej osobowości, naszego charakteru. Nazwijmy je wewnętrznymi. Ale są też ograniczenia zewnętrzne, niezależne od nas, a jednak utrudniające nam życie i zwykłe funkcjonowanie. Do nich zaliczyć można też różne przeszkody, nawet akty agresji skierowane wobec religii i wiary człowieka, zagrażające wolności religijnej i prawu do spełniania swoich religijnych potrzeb.

Co według Księdza jest przyczyną współczesnych ataków na Kościół, religię, na katolików, na duchownych?

Myślę, że ta agresja związana jest z jakimś powszechnym kryzysem człowieczeństwa, mimo wielu przejawów bardzo pozytywnych ludzkich postaw. Dlatego mówmy raczej o zagrożeniach niż o prześladowaniach.

Co zatem z psychologicznego punktu widzenia widzi Ksiądz jako najpoważniejsze zagrożenie dla chrześcijanina?

Uważam, że największym zagrożeniem dla człowieka, nie tylko chrześcijanina, są różne koncepcje redukcjonistyczno-deterministyczne obecne bardzo mocno w życiu społecznym czy politycznym.

Czyż nie jest to zatem w gruncie rzeczy atak na każdego człowieka?

Racja. Jestem przekonany, że atak na wolność religijną, na przekonania religijne, na praktyki religijne, na wiarę jest ostatecznie atakiem wymierzonym w człowieka i jego godność. Ten atak wyraża się w sprowadzaniu człowieka do wymiaru biologii, instynktów, zaspokajania podstawowych potrzeb, takich jak jedzenie, picie czy seks, czy inne przyjemności zmysłowe.

Mówiąc o zagrożeniach,  porozmawiajmy dziś o kobietach, których rola i miejsce w społeczności jest wyjątkowa. Wyjątkowa jest też ich rola w Kościele. Gdzie Ksiądz dostrzega przejawy zagrożeń dotyczących kobiet?

Najpierw chciałbym zaznaczyć, że kobieta, jak to się mówi – płeć piękna – w ostatnim czasie bardzo się zmieniła.

Co ma Ksiądz na myśli?

Moim zdaniem, gdzieś podział się naturalny kobiecy wdzięk, skromność, delikatność, wrażliwość, kobiecość. Patrząc na przejawy zewnętrzne, choćby tylko na modę, która zacieranie różnic doprowadziła aż do skrajności, można mieć nadzieję, że osiągnęła ona już punkt szczytowy, że gorzej już być nie może. Wobec tego należy przypuszczać, że zaczną powoli powracać różnice nie tylko w ubiorze, ale w psychice i postawach. Póki co, jest jak jest. Niektórzy powiedzą, że to tylko moda, inni dodadzą, że głupota, a bardziej krytyczni i konserwatywni, że to bezwstyd w życiu i strojach. Proszę nie rozumieć tego jako krytykę kobiet współczesnych, ale jako opis rzeczywistości, oczywiście daleki jestem od uogólniania. Jakkolwiek nauka lubi uogólnienia.

Podobno kobiety skarżą się na to, że mężczyźni okazują się słabsi niż one?

Nie tak dawno rozmawiałem z panią w średnim wieku, która narzekała z tego powodu, że jej mąż jest bardziej synem swej mamusi niż jej mężem. Kiedy próbowałem zauważyć, że: „może w tym związku jest zbyt silna”, to bardziej wzburzona niż zaskoczona odpowiedziała: „przecież zawsze muszę być sobą, że nie mogę być inna, niż jestem naprawdę”. Więc ja na to: „od kiedy to obowiązuje kobiety taka prawdziwość? Można mieć przecież trochę sprytu i robić, co należy w tak miłej formie, że mąż nie zauważy. Ale chce pokazać zawsze siebie, swoją wolę i to tak uderzająco, że mąż widzi i broni się”. Nie wiem czy moja uwaga była trafna, ale może właśnie w tym kryje się jedna z przyczyn nieudanych związków, że dziś kobiety nie tylko nie potrafią postępować z mężczyznami dyplomatycznie, ale z góry takie postępowanie odrzucają. Tym samym odrzucają w jakiejś części własną kobiecość.

Jeśli te nowoczesne, wyzwolone, silne kobiety grają rolę zarazem ojca i matki, to w jakiś sposób mogą nieświadomie wywierać zły wpływ na swoich synów…

Jak najbardziej. W takich bowiem przypadkach syn chętnie uznaje męskość matki i jednocześnie wyrasta z poczuciem winy. Ojciec przestaje być dla niego wzorem, a w porównaniu z matką jest za słaby, nie ma odwagi się odezwać, unika ważnych tematów i argumentacji. Woli pójść z kolegami na mecz, albo na piwo, czy też bez reszty zająć się jakąś pracą, niż wdawać się w wymianę zdań z żoną. Ona przecież wszystko wie lepiej, przeczytała dwie gazety więcej niż on, ona w ogóle wie wszystko. Tak oto z pokolenia na pokolenie powtarza się to samo: matka jest silna, ojciec słaby, męskość synów jest kobieca, a ponieważ są też słabsi, poślubiają znów kobiety silne, mając może nadzieję, że taka aktywna kobieta im samym przysporzy aktywności albo będzie dla nich ochroną.

Zwłaszcza, że teraz synowie często zamykają się w świecie wirtualnym?

I tak oto w tym interaktywnym świecie megabajtów, satelitarnych połączeń i wirtualnych relacji żyją, często z dala od siebie, mężczyzna i kobieta. Do prawdziwego spotkania nie dochodzi, bo coraz mniej wiedzą o swej prawdziwej naturze, bo uganiają się za oczekiwaniami, które w zmienionej sytuacji są już mało realne. Oboje coraz mniej są skłonni pogodzić się z tym, że Bóg stworzył ich całkowicie odmiennie, że długości ich fal psychofizycznych są różne, że różne są ich formy uzewnętrzniania się i miłości. Kobiety, chcąc być równe mężczyznom, sądzą, że jeśli tylko zechcą, potrafią być jak oni. Tak jednak nie jest i być nie może, ponieważ podstawowych odmienności psychicznych nie da się usunąć, a co najwyżej można udawać, że ich nie ma. Przez to jednak tak często dochodzi do nieszczęśliwych związków.

I co dalej?

To, co powiedziałem, może brzmieć jak krytyka równouprawnienia kobiet. Ale byłby to wniosek niesłuszny. Chodzi o podkreślenie, że nowe role jakie spełnia kobieta, jej nowy sposób życia i nowa pozycja w rodzinie i społeczeństwie przynoszą nie tylko korzyści, lecz także trudne problemy. Mogą być nawet dla nich poważnym zagrożeniem A przecież kobieta ma taką piękną rolę do spełnienia i tak wyjątkowe powołanie, że nie musi nikogo udawać. Wystarczy, gdy uważniej spojrzy na Matkę Bożą i inne święte kobiety, których pochwałę głosi Pismo święte.

Zaczęliśmy od prześladowań chrześcijan, a kończymy na kobiecie. Jak to połączyć?

Widzę to w ten sposób. Otóż ogarnąć może przerażenie, kiedy widzi się, że miłość zanika, a człowiek coraz mniej jest zdolny do miłości i do związków opartych na uczuciu. Kiedyś wydawało się oczywiste, że miłość i zdolność do niej wyrastają w sposób naturalny w rodzinie i w związku mężczyzna-kobieta. Teraz to trzeba mocno podkreślać, przypominać, a może nawet od początku uczyć. A zatem co robić? Czy wstrzymać bieg cywilizacji? Nie jest to możliwe. Czy wychowywać człowieka do miłości? Ale jak to jest możliwe? Powszechna nieczułość wiąże się przecież z kryzysem matki i kryzysem ojca. Przede wszystkim z bolesnym problemem – matka. Może żyjemy teraz w okresie przejściowym, w którym kobieta nie odnalazła właściwej, przypadającej jej roli? Może wciąż nadal szuka? Może to czego jesteśmy świadkami i nad czym tak bardzo ubolewamy, jest nieuniknione, bo dzieje się zbyt szybko? Coraz więcej pytań niż odpowiedzi. I jeszcze to jedno, z religijnego punktu widzenia. Jak współczesna kobieta zadba o religijne wychowanie dzieci i atmosferę religijną w domu, jeśli wartości religijne będą dla niej samej obce? Myślę, że w dużym stopniu sama kobieta nie zdaje sobie sprawy, że odrzucając wartości religijne gubi coś bardzo ważnego. Zatraca coś bardzo znaczącego nie tylko jako osoba ochrzczona, ale po prostu jako kobieta. Obawy, które dzisiaj wśród naszego społeczeństwa uwidaczniają się w powszechnym zaniku autorytetów, nie tylko autorytetu mężczyzny, ale też kobiety, są sygnałami, których nie wolno nam bezmyślnie pomijać.

Dziękuję za rozmowę.