Aktualności

Marsz w kierunku cywilizacji śmierci

Marsz w kierunku cywilizacji śmierci
Jeremy Bishop on Unsplash
25 lutego 2021 r.

Marsz w kierunku cywilizacji śmierci

Prześladowanie chrześcijan w świecie postępuje na gruncie rozwoju fundamentalizmu islamskiego czy innych nurtów, a w perspektywie europejskiej prześladowanie ma o wiele bardziej subtelny charakter. Coraz bardziej przejawia się w postaci cenzury, czyli rzekomej walki z mową nienawiści, w postaci szykanowania tych, którzy stają w obronie życia. Zmobilizowane oddziały tzw. strajku kobiet pokazały siłę zła – profanowanie kościołów, przerywanie Mszy św. W tzw. dobrobycie zachodnim praktycznie wszystkie kraje, a po zwycięstwie Joe Bidena także Stany Zjednoczone, idą w kierunku cywilizacji śmierci – podkreślał prof. Mieczysław Ryba, politolog, w niedzielnych „Rozmowach niedokończonych” na antenie TV Trwam.

Prof. Mieczysław Ryba poruszył kwestię obostrzeń wynikających z trwającej pandemii koronawirusa i ich wpływu na katolików, którzy musieli zmierzyć się  nie tylko z ograniczeniami w świątyniach.

Prześladowanie chrześcijan w świecie postępuje na gruncie rozwoju fundamentalizmu islamskiego czy innych nurtów, a w perspektywie europejskiej prześladowanie ma o wiele bardziej subtelny charakter. Coraz bardziej przejawia się w postaci cenzury, czyli rzekomej walki z mową nienawiści, w postaci szykanowania tych, którzy stają w obronie życia. To, jak przeżyliśmy epidemię w kontekście duchowym, okaże się za jakiś czas. Rzeczywiście ujawniły się też siły ideologiczne – antychrześcijańskie. Pamiętamy o wszystkich marszach, które nieraz miały wymiar ocierający się o kwestie satanistyczne – zauważył politolog.

Gość TV Trwam w tym kontekście mówił o tzw. strajku kobiet, którego protesty spowodowane były wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 22 października ubiegłego roku, w którym sędziowie orzekli niezgodność tzw. przesłanki eugenicznej z konstytucją. Wywołało to oburzenie wśród zwolenników zabijania dzieci nienarodzonych, którzy wychodzili na ulice polskich miast. Dochodziło także do niszczenia kościołów, zakłócania Mszy św. czy ataków na duchownych.

Rewolucyjny wybuch nastąpił w szczycie wszystkich zachorowań. Okazało się, że zostały uruchomione siły zupełnie nic nie mające wspólnego z chrześcijaństwem. (…) Zmobilizowane oddziały tzw. strajku kobiet pokazały siłę zła – profanowanie kościołów, przerywanie Mszy św. To pokazało, o jaką w istocie walkę chodzi. To ma wymiar absolutnie duchowy. (…) Daleko posunięte, irracjonalne przeciwstawianie praw kobiet i praw dzieci, jakby dziecko było wrogiem kobiety. (…) Świat Zachodu opowiada się po stronie autodestrukcyjnej w sensie kulturowym, moralnym i duchowym. Polska dała świadectwo czegoś innego. Tylko to trzeba obronić – akcentował historyk.

Zdaniem profesora, w protesty angażowały się też przypadkowe osoby, które chciały w ten sposób manifestować swą złość spowodowaną obostrzeniami.

Lockdown wytworzył, zwłaszcza w młodych ludziach, bardzo dużą frustrację, złe emocje. Kiedy pojawiły się demonstracje, to wiadomym jest, że dołączali do nich też przypadkowi ludzie, którzy chcieli się wykrzyczeć. Widzimy, jak wygląda to teraz w turystycznych miejscowościach, choćby w Zakopanem. Krzyczy się, nie wiadomo dlaczego – inny jest oczywiście motyw niż ten, który był zakładany przez tzw. strajk kobiet. To jest sytuacja, która musi niepokoić, szczególnie duszpasterzy. Zaraz potem media i środowiska ateistyczne włączyły tzw. licznik apostazji i liczą, ilu ludzi wyrzeka się Kościoła i Chrystusa. To jest ogłaszane jako niezwykły sukces. Jeżeli to jest sukces, to rzeczywiście należy się trwożyć. Zwłaszcza gdy jesteśmy w okresie Wielkiego Postu, powinniśmy pamiętać, że nasze życie tutaj się nie kończy, tylko zaczyna. To wszystko przygotowuje nas do wieczności – mówił prof. Mieczysław Ryba.

Wykładowca podkreślał, że człowiek „nie jest czystą biologią” – potrzebuje też czynników duchowych, zwłaszcza w trudnym czasie pandemii.

Wielu ludzi zmarło, również księży, czyniąc posługę religijną w tym trudnym czasie. Niektórzy chcą sprowadzić to do perspektywy nieroztropności, że mogli siedzieć w domu, nie iść do kościoła i nie odprawiać nabożeństw albo nie mieć w jakiś sposób relacji z ludźmi, a wtedy by przeżyli. Zawsze w naszej historii Kościoła tych, którzy w czasie różnych epidemii i tego typu wydarzeń szli z posługą duchową, stawiało się na piedestał. Patrzenie z perspektywy czysto epidemicznej powoduje, że przeoczamy postawy ludzi, którzy bardzo wiele zaryzykowali, ale nie dla siebie, tylko dla innych. (…) Jeżeli w tym trudnym czasie będziemy kierować się tylko nieustannym lękiem, to wpływać to będzie na nasze zdrowie. Nieustanny lęk o wszystko bardzo paraliżuje wielu ludzi i osłabia ich zdrowie. Natomiast – moim zdaniem – lęk szkodzi także zdrowiu duchowemu – stwierdził profesor.

Źródło: https://www.radiomaryja.pl