Aktualności

„Maryja wyrwała mnie z piekła muzułmańskiego domu” – świadectwo Marii

„Maryja wyrwała mnie z piekła muzułmańskiego domu” – świadectwo Marii
Fotografia: Meczet Khan-Jami, Eupatoria, 2019; andymackey57/Wikimapia [CC BY-SA 3.0]
14 października 2023 r.

„Maryja wyrwała mnie z piekła muzułmańskiego domu” – świadectwo Marii

Maria, która przez 21 lat była związana z muzułmaninem, podzieliła się świadectwem swojego życia, które zostało zamieszczone na profilu „Trwajcie w miłości” w serwisie YouTube. Jej historia pokazuje prawdziwe działanie Matki Bożej, która nigdy nie opuszcza swoich dzieci.

Maria przedstawiła na początku świadectwa, jak wyglądało jej dzieciństwo.

– Zawierzyłam się Maryi, jak miałam osiem lat. To jest fundament wszystkiego. To mi uratowało życie (…). Babcia bardzo dużo mnie uczyła o Maryi. Dzięki babci poznałam Matkę Bożą (…). Pana Boga postrzegałam jako bardzo srogiego. Zawsze nam mówiono: „Uważaj, bo Bóg cię ukarze”. Moja relacja z moim ojcem była bardzo ciężka. Sytuacja w domu była ciężka ze względu na to, że ojciec był nałogowym alkoholikiem – mówiła.

Sytuacja osobista zmieniła się, kiedy Maria wyjechała na praktyki. Tam poznała ludzi, dzięki którym zapoznała się z alkoholem i grzechami nieczystości. Swojego przyszłego męża poznała w barze. Niedługo potem wyjechała z nim z Polski. Spędziła 13 lat we Włoszech i 8 lat w Belgii.

– Jemu zależało na moim nazwisku, żeby mógł swobodnie poruszać się po Europie. Ojciec moich dzieci jest muzułmaninem, ale na początku było w porządku. Nic mi nie narzucał, że ja mam coś robić. Praktycznie nosił mnie na rękach i wszystko było super do momentu, kiedy zaszłam w ciąże i byłam w szpitalu. Wtedy powiedział, że jego rodzina przyjedzie (…). Co się wtedy zaczęło? Jego pierwsze słowa brzmiały tak: „Teraz nie jesteś już wolna, bo masz dzieci. Nie możesz już robić to, co chcesz. Jesteś kobietą, która ma swoje obowiązki”. U nich kobieta jest praktycznie służącą i nikim więcej. Kobieta nie ma prawa do niczego. Musiałam zmienić styl ubioru na suknie z długim rękawem, na zakryte włosy. Pierwszym „tresowaniem” mnie było to, żebym patrzyła się w dół, bo u nich kobiety chodzą i patrzą w dół, nie mogąc się rozglądać – podkreśliła.

Pierwszym oprawcą stał się brat jej męża.

– Złamał mi wtedy nos i żebra tylko dlatego, że jakaś osoba się na mnie popatrzyła, a ja jako kobieta w jakiś sposób miałam go sprowokować. U nich mężczyzna nigdy nie prowokuje, ale zawsze kobieta. Tak jest w ich mentalności – zaakcentowała.

Maria, kiedy próbowała się buntować, była bardzo dotkliwie bita i zostawiana samej sobie. Nikt nie dbał o udzielenie jej pomocy medycznej. Pomocą była dla niej modlitwa „Zdrowaś Maryjo”.

– Zapomniałam wszystkich innych modlitw. Zapomniałam, że byłam dzieckiem Maryi. Jak leżałam pobita, to odmawiałam „Zdrowaś Maryjo”, które zostało wyryte w moim sercu. Wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale dzisiaj wiem, że jak ja przysięgałam jako dziecko Maryi – czego nie dotrzymałam – iż będę Jej wierna, tak Ona obiecywała, że nie opuści mnie do końca mojego życia. Ona cały czas była ze mną pomimo muru, który ja sama sobie zbudowałam poprzez grzech i odrzucenie Pana Boga – akcentowała kobieta.

Maria zwróciła uwagę, że jej mąż oraz jego rodzina z nienawiścią spoglądali w stronę krzyża.

– Zwłaszcza w Boże Narodzenie i Wielkanoc mówili mi: „Idź, idź, bo ten krzyż nas razi”. Ojciec moich dzieci powtarzał mi tak: „Dopóki nie zdejmę krzyża z twojego czoła, to ja nie spocznę w spokoju”. Ja nie wiedziałam, o co mu chodzi. Dopiero jak przyjechałam do Polski, to ksiądz egzorcysta wytłumaczył mi, że to chodzi o sakrament Chrztu Świętego. Gdybym ja się wyrzekła Jezusa, to krzyż, który jest znakiem Bożej miłości, by zniknął. Chrzest Święty jest najpiękniejszym darem, jakie otrzymuje dziecko, dlatego nigdy nie można zwlekać z ochrzczeniem dziecka – powiedziała.

– Oni nie cierpieli tego, że jestem katoliczką. Mówili, że jestem dla nich hańbą i my, chrześcijanie, powinniśmy wszyscy poumierać, a oni powinni nas pozabijać, bo to jest ich świat, a my się wprosiliśmy na ich ziemie. Tam, gdzie byłam, często dostrzegałam, że oni przyjeżdżają jako uchodźcy, ale bardzo szybko się tam odnajdują i mają już swoje ulice, a policja tam nie ma dostępu. Ponadto tam wszyscy żyją z socjalu. Nie jest tak, iż ktoś pracuje. To jest wszystko iluzja – dodała.

Początkiem końca horroru okazały się dokumenty, które przyszły z Brukseli. Było w nich napisane, że Maria jest obywatelką Polski, a więc jako obywatel z kraju członkowskiego Unii Europejskiej musi podjąć pracę w ciągu trzech miesięcy, bo inaczej cała rodzina zostanie deportowana z Belgii.

– Ostatecznie wyszłam do ludzi. To była dla mnie pierwsza iskierka, gdzie zaczęłam się orientować, że coś jest nie tak i można z tym coś zrobić. Z uwagi na to, że ja poszłam do pracy, to sytuacja w domu się jeszcze bardziej pogorszyła. Mój drugi syn tak mnie pobił, że prawie mnie zabił. Straciłam wtedy nadzieję. Chciałam popełnić samobójstwo. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, że życie jest darem od Boga. Po prostu chciałam wszystko skończyć. Kiedy jechałam do pracy, to z naprzeciwka jechał tir. Chciałam w niego wjechać, ale w ostatnim momencie zjechałam do rowu. Zaczęłam wtedy głośno płakać. Wtedy w sercu zobaczyłam Matkę Bożą, jak klęczy pod Krzyżem, gdy umiera Jezus Chrystus. Nie wiedziałam do końca, o co tu chodzi, ale przyszła wtedy nadzieja, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych – mówił.

Ostatecznie pani Marii udało się – za pośrednictwem mediów społecznościowych – nawiązać kontakt z siostrą. Wtedy w modlitwę w intencji pani Marii i jej ucieczki z prawdziwego piekła na ziemi włączyło się wiele wspólnot w Polsce.

Ostatecznie pani Maria, jadąc starym peugeotem na letnich oponach, uciekła w środku zimy do Polski.

– Przyjechałam do Polski z różańcem w ręku, w towarzystwie Maryi i całego nieba. Płakałam i wyłam. Nie wiem do dzisiaj, jak przejechałam 1400 kilometrów. Mój stan fizyczny i psychiczny – jak to opisali moi rodzice i moje siostry – był beznadziejny. Ksiądz egzorcysta podsumował, że moje życie wisiało na ostatnim włosku. Byłam praktycznie wrakiem człowieka – wskazała.

Niesamowite uczucie owładnęło panią Marią, kiedy przekroczyła granice naszej umiłowanej Ojczyzny.

– To było niesamowite. Nasza Ojczyzna naprawdę jest okryta płaszczem Matki Najświętszej. Ja przez ten płaszcz przejechałam. Nie opiszę wam tego słowami, bo w polskim słownictwie nie ma słów, które opisałyby tę chwilę. Cały ten strach spadł na ziemię. Zaczęłam płakać ze szczęścia i wiedziałam, że jestem w Polsce. W sercu czułam mocne słowa: „Teraz jesteś bezpieczna. Teraz jesteś bezpieczna. Teraz jesteś bezpieczna” – oznajmiła pani Maria.

Pani Maria zwróciła uwagę, że jeszcze przed ucieczką podczas jednej z awantur powiedziała mężowi, wyznając tym samym wiarę, że choćby miał ją zabić, to nie wyrwie jej Jezusa z serca.

– Kilka dni później, kiedy się uspokoił, powiedział mi: „Byłbym cię zabił, ale tak jakby mi ktoś ręce i nogi trzymał”. Ja od razu wiedziałam, że to byli święty Michał Archanioł, Maryja i całe niebo. Te słowa dały mi poczucie, iż ja nie jestem sama – podkreśliła.

Powrót do domu był też czasem spowiedzi generalnej. Podczas jednej z Mszy świętych do pani Marii przyszła łaska przebaczenia ojcu-alkoholikowi.

– Ja z tego kościoła leciałam do domu. Tata siedział w salonie. Przyleciałam do niego, przytuliłam go i pierwszy raz w życiu powiedziałam mu, że go kocham. Tata zdębiał, bo on też praktycznie nigdy w życiu nie doświadczył miłości. Tata nie potrafił okazywać miłości, ale on ją miał w sercu. Od tego czasu tata przestał pić – mówiła pani Maria.

Mąż próbował odszukać panią Marię, posługując się przy tym nawet sfabrykowanymi zdjęciami, które miały świadczyć o wypadku samochodowym ich syna.

– Wszystko zawdzięczam Maryi. Wszystko postawiłam na Nią, jak mówił Prymas Tysiąclecia. Dzięki Niej poznałam prawdziwego Jezusa, Jego miłość. Ja bym tego sama nie ogarnęła. Ona mnie wszystkiego uczy. To jest moja Nauczycielka – podsumowała pani Maria.

radiomaryja.pl

Źródło: https://www.radiomaryja.pl/informacje/maryja-wyrwala-mnie-z-piekla-muzulmanskiego-domu-swiadectwo-marii-dla-trwajcie-w-milosci/