Aktualności

Nowa Zelandia: konsekwencje radykalnego prawa aborcyjnego

Nowa Zelandia: konsekwencje radykalnego prawa aborcyjnego
Photo by Liam Shaw on Unsplash
14 lipca 2021 r.

Nowa Zelandia: konsekwencje radykalnego prawa aborcyjnego

Poseł Simon O’Connor zgłosił poprawkę domagającą się objęcia leczeniem dzieci urodzonych po nieudanej aborcji. Poprawka została odrzucona przez ponad dwie trzecie nowozelandzkich posłów. Ten kraj od roku posiada jedno z najbardziej radykalnych praw aborcyjnych na świecie.

Zgodnie z nowym prawem w Nowej Zelandii możliwa jest aborcja „na żądanie” do 20. tygodnia ciąży, a w kolejnych tygodniach, aż do samego porodu. Wystarczy zwykłe zaświadczenie od lekarza, informujące, że „aborcja jest odpowiednia w danych okolicznościach” ze względu na stan fizyczny i psychiczny samej matki i można przerwać życie dziecka w celu zapewnienia „dobrego samopoczucia” matki.

Potencjalne dramatyczne konsekwencje takiego ustawodawstwa były już widoczne, począwszy od stwierdzenia dr Catherine Hallagan, że „zakres opieki społecznej […] jest tak szeroki, że praktycznie każdy wniosek może być do przyjęcia”.

Próbując ograniczyć ten trend poseł Simon O’Connor złożył poprawkę domagającą się leczenia dzieci, które rodzą się żywe po nieudanej aborcji. Poprawka została odrzucona przez ponad dwie trzecie nowozelandzkich posłów.

Makabryczne konsekwencje 

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy w Nowej Zelandii nastąpił 43% wzrost liczby „późnych” aborcji, to znaczy aborcji przeprowadzanych po 20. tygodniu ciąży.

Warto zaznaczyć, że 20-tygodniowy płód ma około 15 centymetrów długości i waży prawie 300 gramów. Kobieta ciężarna na tym etapie ciąży może już odczuwać ruchy płodu, a dziecko rozwija już zmysł węchu, słuchu, wzroku i dotyku. Tymczasem „układ nerwowy tworzy złożone połączenia, które są niezbędne dla pamięci i myślenia”. Wszystkie narządy i struktury ciała dziecka zbliżają się do końca swojego formowania, maluch „wchodzi w okres prostego wzrostu”. Dodatkowo, w dwudziestym tygodniu ciąży dziecko odczuwa ból.

W Nowej Zelandii, w 2020 roku, co najmniej 120 dzieci zostało poddanych aborcji po 20. tygodniu ciąży. Jedna z nich była przeprowadzona na dziecku w 35. tygodniu życia. Przypomnijmy, że od 37. tygodnia poród jest uważany za „pełnoprawny”, czyli dziecko nie jest uważane za wcześniaka.

Są pozostawiane na powolną śmierć

W Nowej Zelandii nie ma wymogu ratowania dzieci, które rodzą się żywe, mimo próby ich zabicia. Stąd próba objęcia ochroną prawną chociaż tych bezbronnych podjęta przez posła O’Connora.

Krew w żyłach mrożą historie z pierwszej ręki opowiedziane przez kogoś, kto w końcu zdał sobie sprawę z tego, w czym uczestniczy. Jak studentka medycyny, która opowiedziała o dziecku, które urodzone żywe po nieudanej późnej aborcji, było pozostawione bez pomocy medycznej przez dwie godziny, zanim umarło.

Normalnie późna aborcja jest wykonywana na dzieciach, które mają problemy zdrowotne, ale to dziecko było całkowicie zdrowe, więc zamiast zastosować zastrzyk dzieciobójczy, aby zatrzymać bicie serca przed wydaleniem dziecka z łona matki, po prostu wstrzyknięto środek matce. Nigdy nie zrobilibyśmy tego zwierzętom. To było straszne– mówiła studentka.

AM/InfoCatólica.com

Źródło: https://marsz.info/przerazajace-konsekwencje-ustaw-aborcyjnych-w-nowej-zelandii/