Aktualności

Pełzająca ateizacja

Pełzająca ateizacja
kyo azuma on Unsplash
25 czerwca 2024 r.

Pełzająca ateizacja

Rozmowa z prof. dr. hab. Wojciechem Polakiem, historykiem, zastępcą przewodniczącego Kolegium IPN

Od roku szkolnego 2025/2026 religia w szkole zostanie ograniczona do jednej lekcji tygodniowo. Swoją drogą zmiany zapowiedziane przez minister Nowacką budzą wątpliwości rzecznika praw obywatelskich prof. Marcina Wiącka. Jego zdaniem godzi to np. w ochronę konstytucyjnego prawa do nauki oraz ochronę pracy…

– Z jednej strony jest to złamanie prawa – także prawa konstytucyjnego, tak jak to stwierdził rzecznik praw obywatelskich. Z drugiej strony jest to też złamanie konkordatu, którego zapisy mówią wyraźnie, że nauka religii i wszelkie zmiany w tym zakresie muszą być uzgodnione z Konferencją Episkopatu Polski. Zatem jeśli nie ma tu zgody Kościoła wyrażonej przez polskich biskupów na wprowadzanie tego rodzaju zmian, to minister nie może w sposób samowolny takich zmian wprowadzać. Chcę też zwrócić uwagę, że mamy do czynienia z działaniem metodą salami. Tak samo działali komuniści w latach pięćdziesiątych poprzedniego stulecia, kiedy powolutku, krok po kroku też usuwali religię ze szkół.

Pamiętamy, że odbywało się to dwuetapowo: najpierw tego typu rozmaite działania podejmowano do 1956 roku. Potem na fali przemian i odwilży po czerwcu 1956 roku, w październiku 1956 roku religia wróciła do szkół, żeby ponownie być wycofywana – podobnie jak w poprzednim okresie, aż do zupełnego usunięcia w 1961 roku. I to, co się dzieje teraz, przypomina działania z lat stalinowskich i gomułkowskich skierowane przeciwko religii. Można też mniemać, że chodzi tu nie tylko o ograniczenie lekcji religii, ale o zupełne usunięcie religii z polskich szkół.

Jakie konsekwencje może spowodować ograniczenie lekcji religii?

– Sprawa jest prosta – mianowicie jeśli się ogranicza lekcje religii, to spowoduje  to również zmniejszenie zapotrzebowania na katechetów. Co więcej, już słychać, że w związku z tą deformą kilka tysięcy polskich katechetów pójdzie na bruk, straci pracę. Już pojawiają się enuncjacje – choć trudno stwierdzić, czy są prawdziwe – że zwolnienionych zostanie około tysiąca nauczycieli w ciągu roku. Trochę to dziwne, bo słyszę, że nauczyciele sami odchodzą ze szkół, skoro nie spełniono ich oczekiwań i obietnic składanych przez Tuska dotyczących podwyżek płac, polepszenia warunków pracy itd. Mam na przykład informacje, że w wielu województwach kuratorzy zaczynają szukać ratunku w związku z powstająca luką i zatrudniają emerytowanych nauczycieli, bo w szkołach nie ma kto prowadzić niektórych lekcji.

Tak czy inaczej w oświacie panuje ogromny chaos. Natomiast wracając do nauki religii, trzeba stwierdzić, że te działania metodą salami polegające na bezprawnym zredukowaniu lekcji religii do jednej godziny tygodniowo nie są jedynymi. Są bowiem stosowane różne inne metody – możliwość łączenia klas – na przykład czwartej z szóstą.

Okazuje się, że nie tylko religia jest na cenzurowanym, bo zgodnie z zapowiedzią Barbary Nowackiej z listy lektur ma zniknąć m.in. poeta i badacz polskiego romantyzmu Jarosław Marek Rymkiewicz, o którym pani minister wypowiadała się w sposób wręcz lekceważący…

– To jest sprawa niepojęta, to jest kuriozum. Pani minister zapowiedziała ogłoszenie nowej listy lektur, z której zostaną wyrzucone, a w najlepszym wypadku zredukowane do minimum, do małych fragmentów, sztandarowe pozycje polskiej literatury, które kiedyś dzieci czytały. Zatem nie będzie już w całości „Pana Tadeusza” – przypomnę, że za moich czasów ten epokowy utwór Adama Mickiewicza był lektura obowiązkową i w czasie edukacji szkolnej był czytany dwukrotnie: w szkole podstawowej, a potem także w szkole średniej. Według lewackiej ekipy widać, że wystarczą tylko fragmenty tego poematu. „Potop” Henryka Sienkiewicza także będzie we fragmentach, podobnie rzecz ma się w przypadku „Chłopów” Władysława Reymonta, „Syzyfowych prac” Stefana Żeromskiego czy „Innego świata” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. To jest coś niebywałego. Wyrzucenie – jak to określiła pani minister – poezji „niejakiego Rymkiewicza”, to też jest niebywała granda. Z jednej strony Jarosław Marek Rymkiewicz to jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy, eseistów, poetów i – co słusznie pan redaktor zauważył – specjalista m.in. od polskiego romantyzmu. Wyróżniające tego twórcę są wiersze w stylu pięknego neoklasycyzmu, jak to się czasem określa; zresztą w ogóle dorobek Jarosława Marka Rymkiewicza jest olbrzymi i są to nie tylko tomiki wspaniałej poezji, ale także tzw. powieści encyklopedyczne – jak on sam to określał, szkice historyczne itd. Pamiętam mój zachwyt, kiedy w drugim obiegu najpierw w Instytucie Literackim w Paryżu, a potem w kolejnych wydawnictwach podziemnych ukazały się jego „Rozmowy polskie latem 1983”. Jarosław Marek Rymkiewicz to instytucja w polskiej literaturze, w polskiej poezji, a jego rozmyślania na temat dziejów, losów i misji Polski i Polaków to są jedne z najgłębszych, najmądrzejszych refleksji na ten temat.

Jak zatem o tak głębokim człowieku, którego dorobek twórczy jest bardzo bogaty, można mówić „niejaki”?

– Jarosław Marek Rymkiewicz sam się broni, natomiast minister Nowacka, która mówi o tym wybitnym twórcy „niejaki”, sama sobie wystawia świadectwo. Cóż więcej można powiedzieć? Można nad tym tylko zapłakać. Jednak to lekceważenie ze strony Barbary Nowackiej dotknęło także jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy science fiction i fantasy Jacka Dukaja, bo jego „Katedra” też ma zniknąć z listy lektur obowiązkowych. To jest coś niebywałego. Powiem szczerze, że te działania obecnego kierownictwa resortu edukacji są uderzeniem w polską tożsamość, w polskie wzorce, które były przenoszone przez kolejne pokolenia. To jest uderzenie w wychowanie patriotyczne polskich dzieci i polskiej młodzieży. To nic innego jak przerwanie, a przynajmniej próba przerwania kodów kulturowych, bo młody człowiek, który nie przeczytał „Pana Tadeusza”, mniej rozumie polskość, mniej rozumie polską kulturę. Mam wrażenie, że to wszystko dąży do jakiegoś zupełnego upadku.

Ale oprócz eliminacji lektur szkolnych za władzy Tuska następuje także ingerencja w program nauczania historii.

– Owszem. Z programu nauczania historii wyrzucono całą masę najważniejszych, najciekawszych tematów. Teoretycznie nauczyciel nie musi się tych zaleceń kurczowo trzymać, bo póki co w polskim systemie szkolnym ma on sporo autonomii. Tyle że jeśli ma do dyspozycji określoną liczbę godzin, to może to też być trudne. Ponadto od nowego roku szkolnego został skreślony przedmiot historia i teraźniejszość. W założeniu miał on być rodzajem wychowania obywatelskiego, czyli młody człowiek w trakcie edukacji miał poznawać system konstytucyjny, polityczny panujący w Polsce i innych krajach, pewne założenia polityki międzynarodowej, dyplomacji, a także wiele zagadnień z historii. To jest sprawa ważna, bo zazwyczaj kurs nauczania historii na wszystkich szczeblach szkolnych kończył się w zasadzie na II wojnie światowej. Nauczyciel nie był w stanie pójść dalej, bo zwyczajnie brakowało na to czasu. Przedmiot historia i teraźniejszość miał tę lukę wypełnić, ale – jak wiemy – nie wypełni i znajomość historii wśród polskiej młodzieży znów będzie znikoma albo żadna. To, że znikoma była i jest, to mogłem osobiście obserwować, przeprowadzając egzaminy na pierwszym roku studiów, ale wołałbym nie epatować przykładami, powiem tylko, że były one naprawdę szokujące.

Zdaje się, że na tej destrukcji się nie skończy, bo tzw. reformy w edukacji, które mają być wprowadzone, zakładają redukcję programów szkolnych gdy chodzi nie tylko o religię, język polski czy historię, ale we wszystkich dziedzinach. To wygląda na systemową demolkę?

– Uderzenie w religię jest oczywiście najmocniejsze, bo to jest uderzenie w katolicyzm, w naszą chrześcijańską tożsamość i korzenie, z których jako Naród wyrastamy. Nie ma więc co ukrywać, że to, co robi ta władza, to jest pełzająca ateizacja realizowana przez państwo polskie. W XXI wieku wracają czasy Bieruta, Gomułki, Gierka czy Jaruzelskiego. Jednak oprócz redukcji we wspomnianych obszarach: języka polskiego czy historii, rzeczywiście obcina się program wszystkich przedmiotów – m.in. matematyki, fizyki, chemii, biologii i innych, i to o około 20 proc. Naprawdę nie wiem, czemu to ma służyć. Są głosy, że to nic innego jak zwijanie szkoły.

Przemysław Czarnek stwierdził, że to, co się dzisiaj robi z edukacją, to jest próba zastąpienia wychowania patriotycznego lewacką indoktrynacją…

– W przypadku takich przedmiotów, jak język polski czy historia, to owszem – tak, ale w przypadku przedmiotów matematyczno-przyrodniczych odnoszę wrażenie, że ta ekipa wychodzi z założenia, iż Polak nie musi być wykształcony, bo do zbierania szparagów w Niemczech znajomość matematyki, fizyki czy chemii jest niepotrzebna. I to jest tragiczne, że celowo obniża się jakość wykształcenia Polaków. Z jednej strony rzeczywiście ta lewicowa indoktrynacja w szkołach już się pojawia, bo słyszymy przecież o „tęczowych piątkach” itd. Dla przykładu z okazji zakończenia roku szkolnego Kancelaria Prezesa Rady Ministrów pogratulowała „osobom uczniowskim” zakończenia kolejnego roku nauki. To jest język genderowy, gdzie nie można powiedzieć: uczniowie, bo zgodnie z ideologią lgbt ktoś, kto reprezentuje jedną z wielu rzekomo istniejących płci, może się poczuć urażony. To jest przejaw ideologicznego szaleństwa, który – jak widać – dotyka też sfer rządowych obecnej „koalicji 13 grudnia”. Wprawdzie ten wpis został usunięty z profilu KPRM, ale i tak sprawa ta rozgrzała do czerwoności komentatorów w internecie, którzy nie pozostawili suchej nitki na formacji rządzącej.

I tak z jednej strony mamy lewacką indoktrynację, a z drugiej odcięcie ucznia od polskiej tożsamości, od treści patriotycznych, od fundamentów polskości. Pozbawienie możliwości zgłębienia takich utworów polskiej literatury, jak „Pan Tadeusz”, czy innych lektur, o których wspomniałem wcześniej, jest odebraniem młodzieży tych właściwych wzorców. Zgodnie z projektem obecnego MEN uczniowie będą mogli jedynie zaznajomić się z fragmentami tych utworów, bądź w ogóle nie będą mieć takiej sposobności.

Czemu ma służyć odstąpienie przez MEN od zadawania prac domowych?

– To jest kolejny absurd, niemający odpowiednika nigdzie w świecie. Zakaz zadawania prac domowych w szkołach podstawowych to są szczyty absurdu. Praca domowa pokazuje, co uczeń ze zdobytą w szkole wiedzą robi w domu. Jeśli uczeń przerobił z nauczycielem lekcję, to żeby ten materiał utrwalić, zapamiętać, żeby potem móc na sprawdzianie, klasówce  wykazać się znajomością i zrozumieniem tego materiału, to uczeń musi ten materiał w domu powtórzyć, a jak trzeba – poszerzyć o wiedzę z podręcznika i odrobić zadanie. To jest właśnie praca domowa, ale jej ma nie być. Gdzie więc ten uczeń ma utrwalić zdobytą na lekcjach wiedzę? To pokazuje, że pomysły ekipy Tuska są szalone. Rodzice są przerażeni, podobnie jak my wszyscy. Nawet dzieci tego wszystkiego, tych rewolucyjnych zmian nie ogarniają. Rozsądni dyrektorzy szkół próbują jakoś ratować sytuację i organizują z niektórych przedmiotów np. konkursy – tak żeby można było rozwiązać jakieś zadania. Znam taki przypadek, z tym że po kilku takich konkursach ktoś doniósł do kuratorium, a ów dyrektor usłyszał, że łamie przepisy ministerialne. Naprawdę doszliśmy do granic absurdu.

Wykazał Pan Profesor konsekwencje działań podjętych przez obecne kierownictwo resortu edukacji. Jaki zatem jest poziom intelektualny i przygotowanie merytoryczne do sprawowania niektórych odpowiedzialnych funkcji przez poszczególnych ministrów tej władzy?

– To nie jest żaden poziom. Ludzie wchodzący w skład tego rządu, który liczy grubo ponad stu ministrów i wiceministrów, są w większości bardzo słabo przygotowani do sprawowania swoich funkcji, i to jest coś zatrważającego. Niestety, wygląda na to, że w Polsce doszło do sytuacji, w której każdy może być ministrem czy sekretarzem stanu w danym ministerstwie, co przekłada się na poziom rządzenia i na podejmowane decyzje. Myślę też, że Donaldowi Tuskowi chodziło również o to, żeby poziom osób na stanowiskach ministerialnych był jak najniższy, żeby na tym mizernym, bardzo przeciętnym tle on jawił się jako ten najmądrzejszy z gronem bliskich, często też niejawnych, współpracowników. To pozwala mu na decydowanie o wszystkim zza pleców ministrów, którzy niejednokrotnie są tylko pionkami. Tak to jest pomyślane, a do czego to doprowadzi – tegoo można się jedynie domyślać. Mam tylko nadzieję, że masakrowanie polskiej szkoły spowoduje, że część ambitniejszej młodzieży zacznie sama zdawać sobie sprawę z tego, że ktoś robi im krzywdę. Polscy gimnazjaliści w zaborze pruskim, na Pomorzu i w Wielkopolsce w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku się organizowali, podejmowali rozmaite działania samokształceniowe. Na przykład prężnie działał tajny ruch Filomatów Pomorskich. Zostali oni ujawnieni, odbył się proces toruński, władze pruskie pozamykały jego członków do więzienia. I to robiła sama młodzież – organizowała spotkania, gdzie uczono polskiej historii, literatury polskiej, także geografii Polski. Ludzie młodzi czuli taką potrzebę, bo szkoła tych ich potrzeb nie wypełniała.

Może więc dzisiejsza młodzież pójdzie w ich ślady?

– Mam taką nadzieję, że przynajmniej część zrozumie, że ten kierunek kształcenia, jaki im gotuje obecna władza, jest dla nich zgubny. U młodych ludzi jest też bardzo cenna i dobra cecha pewnej przekory. Mianowicie jeśli coś jest zakazane, jeśli czegoś nie wolno, to młodzi będą właśnie to robić na przekór, bo czują się ludźmi wolnymi. I mam nadzieję, że to zapali młodzież i powstaną inicjatywy samokształcenia, a dorośli będą im w tym pomagać. Jestem prezesem Klubu Nowa Szewska Pasja, który jest klubem dyskusyjnym, obejmującym tematykę polityczną, ale też szeroko rozumianą tematykę kulturalną. Zamierzamy od jesieni w ramach tej inicjatywy zacząć prowadzić wszechnicę dla ludzi młodych pod nazwą – dajmy na to – „O tym nie dowiesz się w szkole” czy „Treści zakazane”. W ramach tych zajęć chcemy podnosić te tematy, które zniknęły np. z podstawy programowej historii. Nie wiem, ilu uczniów zdecyduje się uczęszczać na tego typu zajęcia – na początku może niewielu, ale wbrew wszystkiemu chcemy taką wszechnicę zorganizować, by pomóc polskiej młodzieży.

Dziękuję za rozmowę.

Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/mysl/300617,pelzajaca-ateizacja.html