Aktualności

Święty Jan Paweł II – znak sprzeciwu. Rozmowa z o. Pawłem Pakułą CSsR

Święty Jan Paweł II – znak sprzeciwu. Rozmowa z o. Pawłem Pakułą CSsR
https://dzieje.pl/aktualnosci/kalendarium-pontyfikatu-jana-pawla-ii
5 października 2023 r.

Szczęść Boże! Ojcze, powróćmy jeszcze do tematu ataków na św. Jana Pawła II i tego „otrzeźwienia” jakie wielu ludzi przeżywa, choć wcześniej było przekonanych o niezmiennym szacunku dla naszego rodaka, również w przestrzeni publicznej. Jak odbierany był pontyfikat Jana Pawła II z perspektywy Ojca kontaktu z ludźmi, tam gdzie Ojciec posługiwał?

Szczęść Boże! Domyślam się, że chodzi o ten odbiór pontyfikatu świętego Jana Pawła II w różnych częściach świata, który różnił się i to chyba dosyć znacznie od tego, jak przedstawiano naszego papieża w Polsce i jak też i my sami chcieliśmy widzieć Jego posługę. Zaznaczam tę różnice na samym początku naszej rozmowy, ponieważ przyjeżdżając z misji na wakacje do Polski, ta różnica dała się zauważyć. Poza granicami naszej ojczyzny pontyfikat Jana Pawła II można określić chyba jednoznacznie: to była nieustanna konfrontacja z postępującym i zyskującym coraz większe wpływy również w Kościele neomarksizmem, a sam święty Jan Paweł II był jednoznacznym i wyrazistym „znakiem sprzeciwu” wobec mentalności tego świata, ideologii i odwracania się od Boga i to też w samym Kościele.

To „odwracanie się od Boga”, czy Ojciec ma na myśli to samo zjawisko, z którym dziś, jak się wydaje, mamy do czynienia już otwarcie również w Polsce?

Dokładnie tak, i to jest jedna z tych różnic, bowiem nie można nie brać pod uwagę faktu, że pierwsza dekada pontyfikatu świętego Jana Pawła II przypadała na czas tzw. komuny w Polsce i w krajach, które były pod okupacją komunistycznej Rosji. Z perspektywy Polski zapewne wielu nie uznaje, że tamten czas, to czas okupacji rosyjskiej pod sztandarami z sierpem i młotem, jako że Kościół w Polsce zdołał w sposób dosyć znaczący obronić swoją niezależność, był rzeczywistą oazą wolności, również jeśli chodzi o przestrzeń fizyczną. Podczas stanu wojennego, gdy oddziały ZOMO tłumiły manifestacje, praktycznie chyba nie zdarzyło się, aby jakiś funkcjonariusz otwarcie wdarł się do świątyni. Siła Kościoła była na tyle mocna, że pomimo infiltracji i prześladowań zachował swoją niezależność. W innych krajach tzw. bloku komunistycznego wyglądało to zupełnie inaczej. I to był taki „nasz świat” za żelazną kurtyną, a przecież święty Jan Paweł II mierzył się z wyzwaniami spoza „żelaznej kurtyny”. I tutaj upatrywałbym klucza do tego zupełnie odmiennego postrzegania pontyfikatu naszego papieża.

Ta dekada to zapewne lata osiemdziesiąte?

Tak, to właśnie ten czas. To życie za żelazną kurtyną, którą moglibyśmy określić jako czas oporu wobec marksizmu klasycznego, odrzucanie oficjalnej propagandy w ówczesnych mediach i przepełnione wielką nadzieją wpatrywanie się w osobę naszego rodaka na Stolicy Piotrowej wytworzyło coś w rodzaju specyficznej subkultury. Jan Paweł II był dla wielu z nas wszystkim! Znakiem nadziei i punktem odniesienia, wyzwolicielem i symbolem innego świata, za którym marzyliśmy! Jednocześnie wszystko, co było spoza tej żelaznej kurtyny, jawiło się jako ziemia obiecana, a nawet wytęskniony raj na ziemi! Było niemożliwe, abyśmy zauważyli, że dokonuje się płynne przejście z marksizmu klasycznego na tę nowszą i bardziej perfidną wersję zwaną neomarksizmem. Na początku lat 90-tych panował powszechny entuzjazm, wydawało nam się, że jeszcze trochę i raj, będzie również naszym udziałem…

… ale zamiast raju szybko przyszło rozczarowanie, a przynajmniej wielu tego doświadczyło…

… tak, ludzie powoli zaczynali odkrywać, czym jest ten utęskniony „raj”, tyle że większość żyła jeszcze złudzeniami, ludziom trudno było uwierzyć, że to czego tak bardzo pragnęli nie jest tym, czego oczekiwali. Natomiast święty Jan Paweł II wiedział już, co niesie ze sobą ta zmiana. I tutaj myślę, że warto wspomnieć jedną z pielgrzymek zagranicznych papieża. Chodzi o tę do Nikaragui w marcu 1983 roku. Pamiętajmy, że w Polsce był wtedy stan wojenny, a w Nikaragui wojna domowa między komunistyczną frakcją zwaną Sandinistami a tzw. Contras. Ta pierwsza była wspierana przez ideologię, która utworzyła frakcję kościelną związaną z marksizmem nazywaną teologią wyzwolenia. Pięciu duchownych pełniło funkcje ministrów w komunistycznym rządzie, z których chyba najbardziej znany jest Ernesto Cardenal, upomniany przez papieża już podczas powitania na lotnisku, a pomimo tego, jeszcze przez lata zajmował stanowiska polityczne. Najtrudniejszym wyzwaniem, z którym musiał się zmierzyć święty Jan Paweł II było to, co wydarzyło się podczas Mszy Świętej w stolicy Nikaragui, Managui. Partia rządząca Front Wyzwolenia Narodowego im. Sandino (FSLN) zwiozła swoich zwolenników w takiej liczbie, że zgromadzony tłum liczył nawet do 800 tysięcy ludzi. Kluczowy moment nadszedł podczas homilii, którą przerywano okrzykami „nie ma sprzeczności miedzy Kościołem a rewolucją” aż w końcu wyłączono mikrofon Janowi Pawłowi II. Pomimo tego, że jak relacjonowały niektóre osoby towarzyszące papieżowi, groźba zamachu wisiała w powietrzu, Jan Paweł II nie okazał lęku ani się nie ugiął pod presją wrogo nastawionego tłumu. To właśnie z tamtej Mszy Świętej znany jest ten gest z uniesionym krzyżem papieskim, którym Ojciec Święty odpowiadał na wykrzykiwane hasła komunistów.

Jakie owoce przyniosła ta szczególna pielgrzymka?

Tutaj trzeba by spojrzeć z perspektywy pewnego procesu, który dziś dosyć wyraźnie możemy zaobserwować w Nikaragui. Z krótszej perspektywy czasu, na pewno owocem owej pielgrzymki papieża było zjednoczenie samego Kościoła, przywracając mu wymiar Chrystusowy wobec zagrożenia zredukowania Kościoła do wymiaru socjalno-marksistowskiego, czyli tej najgorszej wersji. Do tego potrzeba było tego radykalnego i wyrazistego sprzeciwu wobec sojuszu teologii wyzwolenia z komunistami.

Warto zaznaczyć, że Kościół katolicki ma też ten aspekt socjalny, który odzwierciedla się w bardzo rozległej działalności charytatywnej, jednak wersja Kościoła, której domagali się zwolennicy teologii wyzwolenia wraz z komunistami, to wersja Kościoła dla ubogich, którzy stają się nędzarzami, a szumne hasła o wyzwoleniu tworzą struktury zniewolenia i pogardy nieograniczonej właściwie niczym, aż do unicestwienia człowieka. Liderzy propagujący Kościół ubogich żyją jak bogacze, a ci na których zrobili karierę popadają w coraz większą nędzę. Przykładem tutaj może być Leonardo Boff, jeden z najbardziej znanych ideologów Kościoła ubogich, którzy po wystąpieniu z kapłaństwa do dziś mieszka w ekskluzywnej dzielnicy San Paulo w Brazylii i dalej żeruje na ubogich.

Natomiast patrząc z perspektywy obecnego czasu i sytuacji jaka panuje w Nikaragui, trzeba uznać profetyczny wymiar tak pielgrzymki, jak i stanowczej postawy świętego Jana Pawła II. Dziś ten sam polityk komunistyczny Daniel Ortega, którego popierali wówczas w dojściu do władzy jezuici, zwolennicy teologii wyzwolenia, dziś wyrzuca jezuitów z Nikaragui, konfiskując ich mienie, zajmując placówki edukacyjne. Ta miłość do marksizmu, która zakiełkowała w Kościele obróciła się przeciw tym, którzy postawili rewolucję ponad Ewangelię, a prześladowanie dotyka całego Kościoła.

Można sobie zadać pytanie czy ten sojusz z komunistami, który dziś jest forsowany oficjalnie, jest wynikiem naiwności, braku wiary czy wrogości do Boga i Ewangelii? Być może wszystko na raz, ale jedno jest pewne, jakkolwiek próba zrównywania Dobrej Nowiny z ideologiami, które są otwarcie antyewangeliczne zawsze prowadzi nie tylko do prześladowania Kościoła, ale do tragedii całych społeczeństw.

Pomimo tego teologia wyzwolenia zdobyła spore wpływy w Ameryce Południowej?

Zatwardziałość serc i umysłów sporej części zwolenników rewolucji marksistowskiej, w której upatrywali lepsze wyjście z trudnej sytuacji socjalnej aniżeli droga Ewangelii, tak duchownych, jak i świeckich, którzy nie tylko się nie nawrócili, ale wręcz zaślepli, choć widzieli zatrute owoce ich postaw sprawiła, że poprzez przemoc i terror osiągnęli jeden z celów neomarksizmu (nowsza wersja marksizmu klasycznego) jakim jest tzw. marsz przez instytucje. Pomimo odrzucenia przez ludzi, manipulacją i terrorem oraz ogromnymi środkami finansowymi, narzucono wszelkie odmiany teologii wyzwolenia jako dominujące. W efekcie frakcje lewicowe, a w wielu przypadkach skrajnie antychrześcijańskie, zdobyły władzę w Ameryce Południowej. To samo można powiedzieć o wpływach wewnątrz Kościoła. Efekty i owoce są, jak zawsze w komunizmie czy socjalizmie, biedni są coraz biedniejsi, a powstaje nowa klasa czy grupa nielicznych coraz bardziej bogatych, który szybko zapominają o głoszonych ideach i stają się bardziej brutalnymi i bezwzględnymi oprawcami, aniżeli ci, których zwalczali. Warto nie zapominać, że idee zawarte w marksizmie, którym hołduje teologia wyzwolenia skierowane przeciwko człowiekowi są nastawione na destrukcje tak struktur społecznych, jak i wszystkiego, co niesie ze sobą jakąkolwiek wartość. Godność osoby ludzkiej, wolność, rozwój są największymi wrogami marksizmu, choć w głoszonych hasłach znajdziemy dokładnie co innego.

W prosty sposób, tak dwoma zdaniami jakby Ojciec scharakteryzował teologię wyzwolenia?

W praktyce, a więc również z mojego doświadczenia zetknięcia się z teologią wyzwolenia i jej głosicielami mogę ją określić jako nienawiść do człowieka opakowaną w ładny papier z etykietą Ewangelii.

Zła, złem nie zwyciężysz, to przypomniał nam błogosławiony Jerzy Popiełuszko. Zło dobrem zwyciężaj, to jest droga Ewangelii. Dobrem jest sam Bóg, potrzeba wiary, prawdziwego, często heroicznego świadectwa poświęcenia i ofiary, tak jak to uczynił wspomniany błogosławiony Jerzy. I tutaj z łatwością można dostrzec różnice. W tych samych latach osiemdziesiątych, kiedy w Nikaragui i innych państwach Ameryki Południowej pod sztandarami teologii wyzwolenia rozpętywano rewolucję, a zdarzało się, że księża też chwytali za karabiny i zabijali, nie tylko wrogów, ale i zwykłych ludzi, którzy nie chcieli dać się uszczęśliwić marksizmem, w Polsce Kościół dawał świadectwo wierności Ewangelii. Kapłani katoliccy, tak jak błogosławiony Jerzy czy księża Zych, Suchowolec oddawali swoje życie, mordowni przez marksistów. Różnica jest tak samo wykluczająca jak to, że Ewangelia wyklucza marksizm, nie da się ich pogodzić, sprzeczność jest i to właśnie ta wykluczająca. Święty Jan Paweł II widział świadectwo księdza Jerzego, a jednocześnie mierzył się ze zdradą Ewangelii w Ameryce Południowej, duchownych i świeckich, którzy wspierali zbrodniczą ideologię marksizmu, próbując ją autoryzować Ewangelią.

To chyba nie jedyny przykład konfrontacji świętego Jana Pawła II z postępującymi wpływami neomarksizmu w świecie?

Oczywiście, że nie, tak naprawdę to na cały pontyfikat Jana Pawła II można patrzeć jak na starcie z wygasającym marksizmem klasycznym, a zdobywającym coraz większe wpływy neomarksizmem.

Święty Jan Paweł II znając komunizm z praktyki wiedział do czego prowadzi. Natomiast Ameryka Południowa, ani nie doświadczyła II wojny światowej, ani też nie znała marksizmu z doświadczenia. Łatwo jest oszukać pięknie brzmiącymi hasłami o sprawiedliwości społecznej i opcji na rzecz ubogich, gdy ludzie jeszcze nie odczuli na własnej skórze, jakie są prawdziwe cele.

Tutaj możemy odnaleźć klucz do pytania o tak zajadłą wrogość lewicowych ideologów i działaczy do świętego Jana Pawła II. Wiedzą dobrze, że tak nauczanie, jak i sama osoba naszego papieża demaskują ich zamiary i wskazują drogę, którą warto podążać, aby nie wpaść w bezsens i totalną destrukcję głoszoną przez nich.

Czy należy się spodziewać kolejnych prób ataków i podważania autorytetu świętego Jana Pawła II?

Tutaj nie ma wątpliwości. Nie można się łudzić, że ideolodzy neomarksistowscy pogodzili się z porażką swojej kampanii oczerniania naszego papieża. Dla nich liczy się tylko destrukcja i bezsens życia. Tam nie ma nic i dlatego wszystko, co nosi znamiona wartości, wszystko co nadaje sens życiu, a co za tym idzie każda osoba, która głosi i podejmuje to wyzwanie prawdziwego dobra, godności osoby, wolności i sensu życia jest wrogiem i będzie obiektem ataków i nienawiści. Nad tym nie trzeba już się zastanawiać. Trudność jest tym większa, że w samym Kościele mamy do czynienia z V kolumną i raczej tutaj bym upatrywał większego zagrożenia, które wymaga pełniejszego przylgnięcia do Ewangelii, którą święty Jan Paweł II głosił wiernie i stanowczo. Tak, tutaj stoi przed nami wymaganie wierności Chrystusowi, tej samej, która była życiem Jana Pawła II.

Na zakończenie naszej rozmowy: jakie lekarstwo Ojciec proponuje?

To samo, które mamy od dwóch tysięcy lat, a które głosił nauczaniem i życiem święty Jan Paweł II: uczyć się Chrystusem myśleć, Chrystusem patrzeć na nasze życie, na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, i tak samo patrzeć Jezusem na to, co dzieje się w świecie; Chrystusem uczyć się mówić i Chrystusem działać. Jako wierzący, katolicy nie opieramy się na ludzkich możliwościach, ani też nie możemy szukać pojednania ze złem, wręcz przeciwnie, trzeba nam bronić człowieka przed złem, odróżniać dobro od zła. Zawsze wierność Ewangelii przynosiła owoce. I dodajmy, trzeba być gotowym do znoszenia pogardy, poniżania, wyzwisk i wszelakiego typu ataków, ale i tutaj nie zapominać: zło trzeba zwyciężać, ale dobrem, to znaczy Ewangelią. Podkreślę też: zwyciężać, a nie prowadzić dialogi ze złem i dostosowywać się do tego świata. Chrystus już zwyciężył ten świat, my mamy dać temu świadectwo. Drogę mamy wytyczoną: błogosławiony Jerzy Popiełuszko, księża Zych, Suchowolec, błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński, błogosławiona rodzina Ulmów, święta Faustyna Kowalska i tak można by wymieniać wielu. Trzeba nam dołączyć do nich. Proste, a zarazem wymagające, ale Ewangelia była, jest i będzie zawsze wymagająca i zawsze też byli są i będą ludzie, którzy tym wymaganiom, dzięki mocy Ducha Świętego sprostają.

Dziękuję za rozmowę!

o. Paweł Pakuła CSsR – licencjat z Teologii Biblijnej (absolutorium) na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Studia w Polsce, Argentynie i Włoszech. Były Dyrektor Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Rzymie. Duszpasterz akademicki. Misjonarz w Argentynie, Włoszech, Niemczech i Australii.