Aktualności

Wstęp do usunięcia religii ze szkół

Wstęp do usunięcia religii ze szkół
MChe Lee on Unsplash
19 maja 2024 r.

Wstęp do usunięcia religii ze szkół

Projekt nowego rozporządzenia Ministra Edukacji jest to inicjatywa mająca się przyczynić do wypchnięcia nauki religii z polskich szkół i przedszkoli – mówi w rozmowie z KAI ks. prof. Piotr Stanisz z Katedry Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Ekspert zwraca uwagę, że w świetle obowiązującego prawa, decyzje związane ze zmianą warunków nauczania religii w publicznym systemie oświaty powinny być dokonane „w porozumieniu” z Kościołem katolickim i innymi związkami wyznaniowymi, a nie jedynie po przeprowadzeniu konsultacji publicznych.

Marcin Przeciszewski, KAI: W ostatnich dniach kwietnia do konsultacji publicznych skierowany został projekt rozporządzenia MEN zmieniającego rozporządzenie w sprawie warunków i sposobu organizacji nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach (https://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/123 84702/katalog/13056494#1305649). Projekt ten zakłada dużo większe niż do tej pory możliwości łączenia uczniów uczęszczających na lekcje religii w grupy międzyoddziałowe, obejmujące uczniów na tym samym poziomie nauczania oraz w grupy międzyklasowe, zbierające uczniów z różnych poziomów kształcenia. Co Ksiądz Profesor na to?

Ks. prof. Piotr Stanisz, KUL: Krótko mówiąc, jest to inicjatywa mająca się przyczynić do wypchnięcia nauki religii z polskich szkół i przedszkoli. Swoją drogą skierowanie tego projektu do konsultacji publicznych tuż przed tzw. majówką miało też swoją wymowę. Dzięki temu tydzień z trzydziestodniowego czasu wyznaczonego na przesyłanie opinii upłynął bezproduktywnie.

W ministerialnym uzasadnieniu projektu pisze się, że chodzi jedynie o to, aby umożliwić bardziej elastyczne organizowanie nauki religii w szkołach i przedszkolach „w przypadku gdy liczba zgłoszonych na naukę religii uczniów w poszczególnych oddziałach lub klasach w szkole (lub dzieci w przedszkolu) jest niewielka”.

Znam ten dokument. Swoją drogą zacytowane zdanie jest jedynym, które zasługuje na miano „uzasadnienia”. Poza tym niczego w tym uzasadnieniu się nie uzasadnia. Prawdziwe cele projektowanych rozwiązań łatwiej zrozumieć, jeśli wyobrazimy sobie ich skutki.

Czyli?

Efektem ewentualnego wejścia w życie projektowanych rozwiązań będzie stworzenie sytuacji, w której znacznie trudniej będzie z sensem prowadzić nauczanie religii, a o realizacji jakiegokolwiek programu będzie można z góry zapomnieć. Uczciwiej byłoby wprost napisać w uzasadnieniu, że chodzi właśnie o to.

Dlaczego o realizacji jakiegokolwiek programu nauczania religii będzie można z góry zapomnieć?

Łatwiej będzie to zrozumieć, podobnie jak łatwiej będzie zrozumieć istotę projektowanych zmian, jeśli przypomnijmy, jak dziś jest organizowane nauczanie religii w publicznych przedszkolach i szkołach. Zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem (z 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach – przyp. MP) takie nauczanie organizuje się w ramach klasy, jeśli chęć pobierania tej nauki została zgłoszona w odniesieniu do przynajmniej siedmiu uczniów (przez ich rodziców lub samych uczniów – w zależności od wieku). Jeśli liczba takich uczniów w klasie jest mniejsza, organizuje się nauczanie w grupach międzyoddziałowych lub międzyklasowych. Grupy te nie muszą być duże, co daje możliwość uwzględnienia przy ich tworzeniu różnych poziomów nauczania. Jeśli natomiast liczba uczniów gotowych się uczyć określonej religii w całej szkole jest mniejsza od siedmiu, to nauczanie organizuje się w grupach międzyszkolnych lub pozaszkolnych punktach katechetycznych. Nadal dzieje się to w ramach systemu oświaty, z konsekwencją w postaci możliwości umieszczenia oceny na świadectwie i wynagradzania nauczycieli z funduszy publicznych.

Natomiast w przedstawionym obecnie ministerialnym projekcie rozporządzenia przyjmuje się, że grupy międzyoddziałowe lub międzyklasowe można tworzyć nawet wówczas, gdy na naukę religii w poszczególnych klasach zgłoszonych zostało siedmiu uczniów lub więcej. Przyjmuje się jedynie, że tworząc takie grupy nie można przekroczyć granic etapów nauczania (klasy I-III oraz IV-VIII) oraz że liczebność grup nie może być większa od 30 w przypadku uczniów z klas IV-VIII oraz 25 na niższym etapie edukacji. Jasne jest też, że takie grupy konfigurowane będą każdego roku na nowo. Powstaje pytanie program której klasy ma być realizowany w grupie międzyklasowej, skoro będzie niemal pewne, że w kolejnym roku wchodzący w jej skład uczniowie zostaną rozproszeni po innych grupach? Z pewnością będzie dochodzić do sytuacji, w której różnica wieku uczniów w grupie międzyklasowej będzie wynosić aż 4 lata. Będą więc oni nie tylko na różnym poziomie posiadanej wiedzy, ale i na innym etapie rozwoju. Wszystko to stworzy olbrzymie trudności.

A kto będzie podejmować konkretne decyzje co do sposobu łączenia tych grup, nauczyciel religii czy dyrektor placówki?

Decyzję podejmować będzie dyrektor szkoły. O ile na decyzje dyrektorów szkół do tej pory wpływał określony w rozporządzeniu limit siedmiu uczniów, poniżej którego należy łączyć uczniów w większe grupy, to teraz zostanie do nich skierowany komunikat, że grupa może mieć nawet trzydziestu uczniów. Ściślej rzecz ujmując i biorąc pod uwagę stałą presję finansową, jakiej doświadczają dyrektorzy szkół, można wręcz stwierdzić, że komunikat ten będzie brzmiał: grupa powinna mieć liczebność zbliżoną do trzydziestu lub dwudziestu pięciu w odniesieniu do uczniów klas I-III, bez względu na konkretne poziomy nauczania, na których znajdują się uczniowie. Uczenie się w takich warunkach będzie znacząco utrudnione, a to będzie dodatkowo motywować uczniów do rezygnacji z pobierania tej nauki. Dlatego na początku naszej rozmowy powiedziałem, że jest to inicjatywa mająca się przyczynić do wypchnięcia nauki religii z polskich szkół i przedszkoli.

A na jakiej podstawie Ksiądz Profesor zakłada, że Minister Nowacka ma aż tak daleko posunięte plany?

Przypomnę, że przed pięciu laty obecna Pani Minister promowała projekt ustawy o świeckim państwie, a jednym z założeń tego projektu była likwidacja finansowania nauki religii z funduszy publicznych. Wypowiedzi Pani Minister z czasu sprawowania funkcji ministerialnej dowodzą, że jej poglądy się nie zmieniły. Ocena z religii została już zresztą wyłączona ze średniej ocen.

Nie ma oczywiście niczego niewłaściwego w posiadaniu własnych poglądów, ale uczciwiej by było również teraz mówić o nich wprost. W projekcie rozporządzenia nie chodzi o uelastycznianie czegokolwiek. Chodzi o wywarcie presji na tworzenie maksymalnie dużych grup oraz o danie zielonego światła tym dyrektorom, których poglądy są zbieżne z poglądami Pani Minister, aby organizowali naukę religii w sposób maksymalnie niekomfortowy dla uczniów i katechetów. Zaowocuje to oczywiście również zwolnieniami katechetów i to nawet bez dania im czasu na dostosowanie się do nowej sytuacji. Zgodnie z założeniami nowe rozwiązania mają bowiem wejść w życie już 1 września br.

Jak wynika z dokumentów, które zostały upublicznione na stronach Rządowego Centrum Legislacji, w ramach konsultacji publicznych projekt został wysłany m. in. do Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski. Autorzy projektu są więc gotowi zapoznać się z opinią Kościoła katolickiego.

Stosowna odpowiedź zostanie z pewnością przygotowana w przewidzianym terminie. Sprecyzujmy jednak, że projekt został wysłany do konsultacji do ponad dwudziestu różnych podmiotów wyznaniowych. Wśród adresatów pisma zapraszającego do udziału w procesie opiniowania projektu jest 20 związków wyznaniowych i 2 organizacje międzykościelne.

Ograniczenie się do Sekretariatu KEP (reprezentującego Kościół katolicki) nie miałoby żadnego uzasadnienia. W ramach systemu oświaty wiele związków wyznaniowych naucza religii i warto, abyśmy byli tego świadomi. Przedstawiciele wszystkich tych podmiotów z pewnością powinni uczestniczyć w pracach zainicjowanych w resorcie edukacji. Mam wątpliwość, czy zaproszenie do formułowania własnych uwag zostało skierowane do wszystkich związków wyznaniowych, które nauczają religii. Nie jestem w stanie tego zweryfikować, ponieważ żadne oficjalne wykazy związków wyznaniowych, których religia jest nPodstawowy problem polega jednak na czym innym. Art. 12 ust. 2 ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty zobowiązuje Ministra Edukacji do wydania rozporządzenia w tej sprawie „w porozumieniu z władzami Kościoła Katolickiego i Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz innych kościołów i związków wyznaniowych”. Zobowiązanie do działania „w porozumieniu” nie pozwala na ograniczenie się do zasięgnięcia opinii. Wymaga raczej osiągnięcia jednolitego stanowiska i zgodności poglądów. Przypomnijmy zresztą, że po wydaniu rozporządzenia z 1992 r. ówczesna Rzecznik Praw Obywatelskich kwestionowała tryb wydania tego aktu, ponieważ nie wszystkie związki wyznaniowe zgodziły się na jego treść. Przygotowany wówczas projekt rozporządzenia został w sposób formalny zaakceptowany przez przedstawicieli kilkunastu kościołów i innych związków wyznaniowych, którzy złożyli pod nim podpisy (pamiętajmy przy tym, że liczba działających w tym czasie w Polsce związków wyznaniowych była dużo mniejsza od obecnej). Oceniając tę sytuację Trybunał Konstytucyjny uznał, że nie można wymagać zgody przedstawicieli wszystkich związków wyznaniowych, bo niektóre z nich w ogóle nie są zainteresowane nauczaniem religii w szkołach (zob. wyrok z dnia 20 kwietnia 1993 r., U 12/92). Nie znaczy to jednak, że można w ogóle wykluczyć etap dochodzenia do porozumienia z przedstawicielami Kościołów i innych związków wyznaniowych. Oczekiwałbym poszanowania standardu, który został ustanowiony przy przygotowywaniu rozporządzenia z 1992 r.auczana w szkołach, nie są publikowane.

Czy nie jest jednak tak, że rozwiązania zawarte w projekcie uderzają przede wszystkim w Kościół katolicki? Przepisy dotyczące organizowania nauki religii w punktach katechetycznych lub grupach międzyszkolnych nie mają ulec żadnym zmianom.

To ważny wątek. Jeśli omawiane rozporządzenie wejdzie w życie, to uderzy w Kościół katolicki oraz te związki wyznaniowe, których wierni zamieszkują licznie na określonych terenach. Na takich terenach mniejszościowe związki wyznaniowe będą konfrontować się dokładnie z tymi samymi problemami wynikającymi z łączenia klas, co uczniowie i nauczyciele religii należący do Kościoła katolickiego.

Natomiast tam, gdzie członkowie innych związków wyznaniowych stanowią niewielką, rozproszoną mniejszość, będą tak jak dotychczas korzystać z nauczania w punktach katechetycznych lub grupach międzyszkolnych. W rozporządzeniu z 1992 r. nie ustanowiono w tym zakresie żadnych zasad natury organizacyjnej. W pierwotnej wersji przewidziano jedynie, że w takim punkcie lub grupie musi być co najmniej 3 uczniów. W konsekwencji wydania przez Europejski Trybunał Praw Człowieka wyroku w sprawie Grzelak przeciwko Polsce nawet ten limit został jednak zniesiony. W nauczaniu w punkcie katechetycznym lub w grupie międzyszkolnej może więc uczestniczyć tylko jeden uczeń i będzie to nauczanie finansowane z funduszy publicznych. W orzecznictwie natomiast przyjęto, że do punktów katechetycznych i grup międzyszkolnych nie stosuje się zasad tworzenia grup międzyklasowych. Nie sprzeciwiam się temu i rozumiem racje prawne, które stoją za takim rozstrzygnięciem. Wychodzą one naprzeciw trudnościom, na które napotykają mniejszościowe związki wyznaniowe. Pozostawienie w mocy niezmienionych przepisów, które są dla nich korzystne – tam gdzie żyją w sytuacji dużego rozproszenia – postrzegam jako próbę kupienia ich milczenia. Jestem jednak przekonany, że i dla nich prawdziwe intencje autorów projektu są oczywiste. Ja w każdym razie nie mam żadnych wątpliwości, że u podstaw projektowanych rozwiązań leży zdecydowana niechęć wobec nauczania w ramach systemu oświaty religii jako takiej.

Innym krokiem w kierunku stopniowego rugowania nauczania religii ze szkół jest zapowiedziane przez minister Nowacką zaraz po objęciu rządów ograniczenie lekcji religii w szkołach do jednej godziny tygodniowo. Na razie jednak nie mamy projektu rozporządzenia w tej sprawie. W jakim trybie takie ograniczenie mogłoby nastąpić? Czy wystarczy tu proste rozporządzenie ministra?

Przepis stanowiący, że nauka religii w przedszkolach i szkołach publicznych odbywa się – co do zasady – w wymiarze dwóch godzin tygodniowo, znajduje się w rozporządzeniu z 1992 r. Jego zmiana wymaga więc działania „w porozumieniu” z władzami Kościołów i innych związków wyznaniowych, jak o tym już mówiłem. Warto jednak przy tym dodać, że przepisy o organizowaniu nauki religii stanowią realizację art. 12 ust. 1 Konkordatu między Stolicą Apostolska i Rzecząpospolitą Polską. Tymczasem przewidując możliwość wystąpienia między stronami różnic dotyczących interpretacji lub stosowania Konkordatu przyjęto, iż będą one usuwane „na drodze dyplomatycznej” (art. 28).

Czy jednak religia musi być nauczana w szkołach? Czy warto o to walczyć, skoro niektórzy uważają, że miejscem znacznie bardziej sprzyjającym dla przekazu tego typu treści jest kościół i salka przy parafii?

Z prawnego punktu widzenia jasne jest, że religia nie musi być uczona w szkołach. Oczywiste jest też jednak, że jej obecność w szkołach nie jest sprzeczna z żadnymi zobowiązaniami o charakterze prawnomiędzynarodowym, a w naszej Konstytucji jest dopuszczona expressis verbis. Nauczanie religii faktycznie jest zresztą obecne – w tej czy innej formule – w szkołach zdecydowanej większości państw europejskich. Religia nie jest nauczana w szkołach tylko w wąskiej grupie państw (takich jak Francja czy Słowenia). Warto ponadto podkreślić, że jej nauczanie jest obecne nawet w tzw. szkołach europejskich, czyli szkołach, do których uczęszczają dzieci urzędników unijnych.

Zwracam przy tym uwagę, że dyskwalifikowanie szkolnego nauczania religii jako „pozbawionego naukowych podstaw” (jak to czyniono promując ustawę o świeckim państwie) ignoruje brzmienie art. 2 Pierwszego Protokołu Dodatkowego do Europejskiej Konwencji Praw Człowiek (i kilku innych ważnych dokumentów prawa międzynarodowego). Państwa zostały tam zobowiązane do tego, aby wykonując swoje funkcje w dziedzinie wychowania i nauczania, uznawały „prawo rodziców do zapewnienia wychowania i nauczania zgodnie z ich własnymi przekonaniami religijnymi i filozoficznymi”, zaliczane do podstawowych praw człowieka. Warto zresztą mieć świadomość, że z perspektywy konwencyjnej ateizm jest też tylko zespołem przekonań, podobnie jak i religia.

Dziękuję za rozmowę.

Źródło: https://www.niedziela.pl/artykul/101755/Propozycja-minister-Nowackiej-to-wstep-do