Aktualności

Zagrożona nadzieja chrześcijańska. Rozmowa z ks. dr Zdzisławem Wójcikiem – psychologiem

Zagrożona nadzieja chrześcijańska. Rozmowa z ks. dr Zdzisławem Wójcikiem – psychologiem
Photo by Greg Rosenke on Unsplash
10 czerwca 2023 r.

Wrogowie Kościoła na różne sposoby próbują sprawić, żeby wiara, religia i przykazania traciły znaczenie i żeby nie warto było się nimi przejmować. Znam też wielu dobrych chrześcijan, którzy zaczynają tracić nadzieję. A patrząc na wyciągane brudy Kościoła wielu z nich może pomyśleć, że nawet w tej instytucji nie mają oparcia, a nadzieja chrześcijańska to tylko mrzonki i ładne słowa.

Mówimy zatem o zagrożeniu nadziei, a szczególnie nadziei religijnej. Jeśli Pani pozwoli, to chciałbym na początku zauważyć, że za tym, jak ważna jest nadzieja w naszym życiu przemawia wiele dowodów. Wśród nich jest nasz codzienny język, w którym są obecne takie sformułowania jak: „Mam nadzieję, że…coś dostanę, uzyskam, zdobędę; że coś się stanie, że się doczekam wreszcie czegoś”. Lub odwrotnie: „że mnie się to nie przydarzy, że wreszcie coś się skończy, że nie stanie się to czego wszyscy się obawiają”, itp. Albo z drugiej strony: „To jest beznadziejne”. „On jest beznadziejnie głupi”. „Przywieziono go w stanie beznadziejnym”. „Straciliśmy wszelką nadzieję na wyzdrowienie”. „Ona już nie ma żadnej nadziei na coś lepszego”. „Straciłem nadzieję i wszystko się zawaliło”. „On łatwo traci nadzieję.”. Ale też: „Odzyskałem nadzieję”. „Nadzieja wróciła”. „Zrobimy wszystko, aby przywrócić im nadzieję”. „Ja nigdy nie tracę nadziei”. „Jest wiele sposobów odzyskiwania nadziei”. Czy wreszcie: „Z czego czerpiesz nadzieję?” „W czym pokładamy nadzieję”? „Moim źródłem nadziei jest…”. „Gdyby nie… już dawno straciłabym nadzieję”. „On jest naszą nadzieją”. „Oni są moją nadzieją”. Trzeba też dodać, czasami powtarzane, że „nadzieja jest matką głupich”.

Nie sądzi Ksiądz, że ludzie przywiązują wagę nie tyle do samej nazwy tego fenomenu, ile do samej istoty nadziei?

Owszem. Ludzie nie tylko posługują się słowem „nadzieja” dla określenia swoich stanów, dążeń i motywów, ale również – jak to wynika z różnych badań (psychologicznych, pedagogicznych, socjologicznych) – przywiązują wielką wagę nie tyle do samej nazwy, ile do jej znaczenia, sensu. Powszechnie uważa się, że nadzieja jest niezbędna człowiekowi zarówno w stanach kryzysu, jak i powodzenia, niejako na co dzień i „od święta”. Oznacza to, że dzięki niej można mieć poczucie sensu i celu, czuć się w życiu bezpiecznie i rozsądnie funkcjonować. Nadzieja w opinii wielu mężczyzn i kobiet wspiera sprawne i skuteczne działanie, pomaga osiągać sukcesy i dobrze radzić sobie z niepowodzeniami czy utratą wartości celu. W tej krótkiej syntezie nie sposób oczywiście oddać całej istoty nadziei.

Ale mieliśmy mówić o nadziei religijnej, a właściwie o tym, że jest ona zagrożona.

I o niej właściwie mówimy, ponieważ żyjąc nieustannie jakąś nadzieją, nawet tą najdrobniejszą, taką cząstkową, że np. jutro będzie dobra pogoda i ludzie sobie odpoczną, żyjemy nadzieją podstawową.

Jaka jest to nadzieja, jaki ma charakter, na czym polega?

Wszelka nadzieja, nawet ta drobna, kładąca się blaskiem na każdym konkretnym czynie człowieka, wyrasta z jakiejś życiowej próby i jest odpowiedzią na tę próbę. Dopóki człowiek jest przekonany, że nie przegrał ostatecznie sprawy, dopóty żywi w sobie nadzieję jako zadatek przyszłego ostatecznego zwycięstwa nad różnymi życiowymi próbami.

Jakie próby życiowe ma Ksiądz na myśli?

Są różne próby życiowe. Oprócz próby cierpliwości, oprócz próby miłości, której trzeba być wiernym, i próby wytrwałości, którą trzeba pokonać słabość, istnieje próba życiowego sensu. To znaczy, że u korzeni małych prób leży wielka próba życia jako takiego. Próba istnienia, sensu, pewności, wiary.

W naszych czasach, gdy religia ze swoimi wartościami jest dla wielu ludzi raczej przeszkodą w życiu i według niektórych hamuje postęp, to może nie ma sensu wierność ideałom? Może nie ma sensu, że usiłujemy być uczciwi? Może to wszystko jedno czy człowiek staje po stronie diabła, czy po stronie Boga? Może dobro i zło to tylko fantazja, miraż, złudna fatamorgana? Sądzę, że niejeden przeżywa dziś takie wątpliwości i rozterki.

Kto przeżyje cały sens tych pytań, ten zobaczy w całej jaskrawości tragizm ludzkiego istnienia. Ten zobaczy w głównych zarysach swą własną życiową próbę. Nie próbę jako matki, ojca, studenta, polityka, kapłana, próbę zakochanego, samotnego, cierpiącego, skrzywdzonego, ale próbę siebie jako człowieka. Bo wszelka nadzieja jest odpowiedzią na sytuację próby.

A nadzieja religijna?

Nadzieja religijna jest ostatecznie odpowiedzią na próbę ludzi jako ludzi, człowieka jako człowieka. Żeby to lepiej oddać trzeba powiedzieć ku komu nadzieja się kieruje. Spróbujmy uprzytomnić sobie sens zdania z Pisma Świętego „W Tobie pokładam nadzieję”. Brzmi ono z jednej strony jakoś tak tragicznie i jakby bezradnie, ale równocześnie jest pełne ufności i nieśmiałej, delikatnej, jak wszystko co ludzkie, miłości. Bo nadzieja zawsze zmierza ku drugiej osobie. Student pokłada nadzieję w uczciwości egzaminatora, zakochany – w wierności drugiej strony.

A nadzieja religijna, ta, która ożywia wszelką, jak Ksiądz powiedział wcześniej – cząstkową nadzieję – dokąd zmierza ta nadzieja?

Gdy zrodzi się w człowieku świadomość, że jest w sytuacji próby i że w tej sytuacji jest w końcu bezradny, bo nie wszystko od niego zależy, wtedy też rodzi się w nim nadzieja boska: „W Tobie Boże pokładam nadzieję… W ręce Twoje oddaję…”

Co człowiek oddaje?

Sens swojego życia. Oddaje Temu kogo wybrał. A wybrał Boga, a nie szatana. Wraz z tym pokładam w Bogu ostatecznie wszelkie cząstkowe nadzieje. Nadzieje tego, że ma sens każde moje spotkanie z ludźmi, mój dzień i moja noc, mój uśmiech i mój płacz. Nadzieja swym ciężarem zmierza w stronę Boga. Kto starci tę nadzieję najbardziej zasadniczą i podstawową, ten straci wszelkie cząstkowe nadzieje. Popadnie w rozpacz. W samym rdzeniu zostanie dotknięty przez śmierć.

Ale jesteśmy ludźmi wierzącymi. Wierzymy, że Bóg jest, że dusza ludzka jest nieśmiertelna, że Bóg tak umiłował świat, iż Syna swego dał, że Bóg powołał nas do życia, że każdemu dał misję, powołanie.

Właśnie. Nasza sytuacja próby jest nam nadana przez Boga. Nadzieja, która z niej wyrasta, zmierza ostatecznie w stronę Boga.

A gdybyśmy stracili nadzieję?

Wtedy sugerowalibyśmy Bogu, że skłamał, że wszystko jest absurdem. Sugerowalibyśmy Bogu, że nie jest Bogiem, lecz szatanem. Wtedy mielibyśmy grzech.

Czy nam jako chrześcijanom grozi utrata nadziei? Gdzie jej szukać?

W Bogu i Jego Matce Maryi. Jej sprzeciwia się nieprzyjaciel, przedstawiony w apokaliptycznej wizji jako «wielki smok barwy ognia» (Ap 12,3). Ten smok na próżno próbował pożreć Jezusa (12,5) – na próżno, bo Jezus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie wstąpił do nieba, do Boga, i zasiadł na Jego tronie. Dlatego smok, pokonany w niebie raz na zawsze, atakuje Niewiastę – Kościół – na pustyni świata. Ale we wszystkich epokach Kościół wspiera swym światłem i mocą Bóg, który karmi go na pustyni chlebem swego Słowa i świętej Eucharystii.

A w tych różnych przeciwnościach, we wszystkich próbach, jakie napotyka w różnych okresach i w różnych częściach świata Kościół cierpi prześladowanie…

Ale na koniec zwycięża. Bo w ten właśnie sposób wspólnota chrześcijańska jest uobecnieniem, gwarancją miłości Boga w obliczu wszelkich ideologii nienawiści i egoizmu. Jedyną pułapką, jak mówił Benedykt XVI, której Kościół może i powinien się obawiać, jest grzech jego członków. Podczas gdy Maryja jest naprawdę Niepokalana, wolna od wszelkiej zmazy grzechu, Kościół jest święty, ale równocześnie naznaczony przez nasze grzechy. Z tego powodu lud Boży, pielgrzymujący w czasie, zwraca się do swej Matki Niebieskiej i prosi Ją o pomoc. Prosi, aby towarzyszyła Ona na drodze wiary, aby zachęcała do zaangażowania w życie chrześcijańskie i aby wspierała naszą nadzieję. Potrzebujemy Jej pomocy zwłaszcza w tym momencie, tak trudnym dla Polski, dla Europy, dla różnych części świata.

Dziękuję za rozmowę.