Kategorie bazy wiedzy

Bez Ewangelii nie ma cywilizacji

Kultura współtworzona przez ludzi wierzących, inspirowana Ewangelią zmieniała świat przez całe wieki. Nie były to jednak zmiany dla samych zmian. To, co można i trzeba podkreślić jako główną charakterystykę tych zmian to ich kierunek. To Ewangelia nadawała kierunek zmianom, a to nadawało postępowi i rozwojowi cechę dobra w tym zdrowym znaczeniu. Choć każde działanie człowieka, nawet to inspirowane tymi najszlachetniejszymi wartościami, a takie zawarte są w Ewangelii, zawsze wystawione jest na błędy i niedoskonałości, człowiek nie jest przecież ideałem. Dąży do tego, co szlachetne i doskonałe, to jednak właśnie już samo ewangeliczne ukierunkowanie tworzyło skuteczne mechanizmy korekcji, naprawy popełnianych błędów. To właśnie Ewangelia była drogą, inspiracją, źródłem, a jednocześnie weryfikatorem działań jakie podejmował człowiek, tak w wymiarze osobistym, jak i tym wspólnotowym, społecznym.

Cywilizacja i antycywilizacja

Choć powszechnie mówi się o cywilizacji chrześcijańskiej, to jednak warto się zastanowić czy nie trzeba by mówić raczej o cywilizcji jako takiej, która wyrosła z korzeni Ewangelii, mając na myśli dobrze rozumiany rozwój i zdrowy postęp. Tym bardziej, że współcześnie mamy do czynienia z procesem redukcji postępu cywilizacyjnego, choćby do kategorii tak zwanych rewolucji przemysłowych, w których nie obwiązują żadne „ludzkie” zasady poza zyskiem, wyzyskiem, władzą, dominacją zredukowanej grupy osób i to czasami naprawdę bardzo nielicznej nad pozostałą większością ludzkości. Jeśli spojrzymy szerzej, to cała ideologia neomarksistowska narzucająca nienawiść do człowieka, od poczęcia aż do śmierci, nie wykluczając nawet pamięci o tych, którzy odeszli do wieczności, ideologia której działania są ukierunkowane obsesyjnie na destrukcję dosłownie wszystkiego, a która też pretenduje być nazywana cywilizacją, to mamy do czynienia raczej z antycywilizacją aniżeli z nowym etapem postępu czy rozwoju.

Bez wiary i rozum zanika

Ktoś może zauważyć, że i takie „zdziczenie”, to też jakiś porządek i też są tam jakieś zasady, niemniej jednak nie trzeba wielkiego wysiłku intelektualnego, aby dostrzec różnice między rozwojem a destrukcją, między troską o życie ludzkie a dążeniem do jego unicestwienia i to na masową skalę, między budowaniem i konsolidowaniem społeczeństw na bazie trwałych wartości a ich destrukcją i rozkładem. Nie kosztuje to wielkiego wysiłku intelektualnego, choć nie można też nie dostrzegać coraz powszechniejszego „zaślepienia”, bowiem dziś już mamy do czynienia z narzucaną i to skutecznie, w ramach wspomnianej ideologii neomarksistowskiej negacją używania rozumu. Człowiek jest zredukowany do instynktu, do powierzchownych doznań emocjonalnych. Czy tak zdeformowany człowiek jest w stanie zdobyć się na nawet najprostszą refleksję? A nawet aktywny rozum bez światła wiary pozostaje nie tylko ślepy, ale zostaje podporządkowany działaniom przeciw samemu człowiekowi.

Postęp jako unicestwienie

Przy okazji demaskowania ideologii LGBT jej zwolennicy domagali się uznania, że LGBT to ludzie, a nie ideologia. Jednak trzeba zauważyć, że każda ideologia jest propagowana przez ludzi. Owszem LGBT to są ludzie, którzy propagują ideologię totalnej destrukcji człowieka, a też i wielu poddaje się tej destrukcji i do tego próbuje się obarczać winą za wszelkie zło, którego doświadczają na tych, którzy otwarcie wskazują na konsekwencje tejże ideologii.

Szumnie zapowiadana przez Światowe Forum Ekonomiczne z Klausem Schwabem na czele, podpierana ideologicznie przez Juwala Noacha Harairiego, czwarta rewolucja przemysłowa otwarcie głosi konieczność unicestwienia części ludzkości. Mając w pamięci niemieckie obozy zagłady, takie jak Dachau czy Auschwitz, zbrodnie dokonane w imię marksizmu (liczbę bezpośrednich ofiar szacuje się już na około 100 milionów ludzi), takie zapowiedzi o konieczności redukcji populacji powinny wywołać powszechny sprzeciw. Mamy natomiast do czynienia z czymś wręcz przeciwnym, co wywołuje już nie tylko zdziwienie, ale szok, bowiem chodzi o poparcie jakie ten „postęp cywilizacyjny” uzyskuje w szeregach elit na całym świecie. Mam tutaj na myśli nie tylko elity polityczne czy ekonomiczne, ale też tych, którzy pretendują uchodzić za autorytety społeczne nie wykluczając niestety wielu przedstawicieli Kościołów i wyznań o denominacji chrześcijańskiej.

Bezbronni wobec dyktatury antycywilizacji

Nie jest tajemnicą, że każda ideologia pretenduje zadomowić się i zawładnąć sferą duchową i intelektualną człowieka. Pominiecie tych fundamentalnych wymiarów życia ludzkiego oznaczałoby porażkę i odrzucenie, wszak ideologie rozwijają się w sferze tego, co można nazwać życiem wewnętrznym człowieka.

To, że kiedyś dyktatorzy, a dziś liderzy otoczeni grupami wpływów i interesów, zawsze i za wszelką cenę pretendują dominować nad światem nikogo nie dziwi. Jednak podporządkowanie sobie instytucji i wspólnot wyznaniowych szczególnie tych chrześcijańskich, może nie tylko dziwić, ale jednocześnie rodzić pytanie: czy współcześnie, ktoś jeszcze będzie bronił godności i wartości życia ludzkiego? Czy obrona wartości, na których budowano społeczeństwa jest jeszcze brana pod uwagę, czy raczej jesteśmy już na etapie desperackiego ratuj się kto może?

Chrześcijaństwo bez Ewangelii

Odebrać chrześcijaństwu Ewangelię, to jak wyrwać serce z ciała człowieka. Po takim zabiegu, choć nazwa pozostaje, to już żadnego tchnienia życia oczekiwać nie można. Wiele denominacji chrześcijańskich, wyznań, Kościołów, a nawet przenikające do Kościoła katolickiego z wielkim impetem, naznaczone etykietą nowości, niektóre z tak zwanych „Nowych Ruchów Kościelnych” poddanych ideologicznemu procesowi pozbywania się Ewangelii, dziś stało się ośrodkami propagandy antyewangelii. Ten proces był możliwy między innymi dlatego, że prywatne, bazowane na ludzkich odczuciach, wrażeniach, oderwane od Tradycji odczytywanie treści i przesłania ewangelicznego zmieniło punkt odniesienia: to już nie Słowo Boże jest kryterium, już nie Bóg jest źródłem, ale emocje, wrażenia, odczucia człowieka, prywatne i zmienne, łatwe do manipulacji i sterowania. Uczynić chrześcijaństwo niechrześcijańskim, zredukować to, co jest zasadą życia do jednego z wielu tworów socjotechniki, bez wartości i bez zawartości, bez wiary i bez rozumu, bez sensu i bez celu. Ileż to kościołów, wyznań, wspólnot czy grup pretendujących być solą ziemi straciło swój smak, ile już tylko dymi zgaszonym knotem, choć aspirowało do bycia światłem?

Wysychające źródło Ewangelii?

Cały ten proces, o którym już można niestety mówić jako procesie deewangelizacji nie ominął też i Kościoła katolickiego. Nawet postronni obserwatorzy ostatnich Synodów, nie tylko tego o synodalności, ale też i wcześniejszych: amazońskiego, o rodzinie, zauważają przyspieszony proces wygaszania światła Ewangelii na rzeczy dostosowania się do tego świata. Warto zapytać się, czy Kościół katolicki jest jeszcze, a jeśli tak, to na ile „znakiem sprzeciwu” wobec odczłowieczania osoby ludzkiej? Czy ci, którzy pragną i starają się nadać swojemu życiu osobistemu i rodzinnemu wartość, znajdą wsparcie w Kościele? Czy koniec końców, Ewangelia jest jeszcze źródłem wody żywej, z którego czerpiemy?

Rozeznawać w świetle Ewangelii

Patrząc na taki rozwój wydarzeń jakie mają miejsce w Kościele warto podjąć spokojną, ale wnikliwą refleksję i nie obawiać się stawiania pytań. W całej swojej historii proces przesiewania przez sito Ewangelii tego, co pojawia się w winnicy pańskiej jest wymogiem i powinnością. Dzisiejsze próby zamordystycznego narzucania i wręcz wymuszania takich, a nie innych kierunków, postaw, paradygmatów, już przez samą bezkrytyczność skazują się na odrzucenie. Ewangelia nie znosi ślepego szufladkowania i nadawania statusu dogmatu temu, co dogmatom zaprzecza. Prawdy wiary są odkrywane przez Kościół, a nie wymyślane, a przynajmniej taka jest zdrowa Tradycja i taka była praktyka. Dziś trzeba mieć świadomość, że przesiać przez sito Ewangelii to, co jest głoszone i oddzielać ziarno od plew przestało być domeną kościelnych urzędników, zresztą nigdy do końca nią nie było, jednak dziś jeszcze wyraźniej potrzeba światła Ducha Świętego, a nie ślepego entuzjazmu, który rodzi się z pychy, aby rozeznać: co jest od Boga, a co od Boga nie pochodzi. Cywilizacja to działanie Ducha Świętego, czyli rozwój i postęp, który służy, kształtuje, prowadzi przez ziemskie życie ku zbawieniu, wszystko inne jest zaprzeczeniem cywilizacji.

Nowe Zesłanie Ducha Świętego czy Wieża Babel?

Skoro dziś bardziej słucha się tego świata aniżeli ludzi wierzących, to też i jako wierni Kościoła mamy prawo i powinność stawiać temu „nowemu” Kościołowi pytania. Tym bardziej, że skoro o zmianach pretenduje decydować wąska grupa urzędników wspierająca się na ekspertach spoza Kościoła, to taki proces przesiewania i weryfikacji tego, co jest narzucane staje się wymogiem ewangelicznym.

Na obradach ostatniej sesji Synodu o synodalności na próżno było szukać proboszczów i duszpasterzy, zostali z tego procesu wykluczeni, natomiast teoretyków, a nawet ekspertów o wątpliwej renomie, jak choćby lewicowy działacz Luca Cassarini, deklarującego bliskie i skuteczne relacje w kręgach kościelnych, którego działalność znalazła się pod lupą sycylijskiej prokuratury można było znaleźć. Warto zapytać: czy teoretyczne bujanie w obłokach, które i tak sporo kosztuje jest nową drogą dla Kościoła? Czy wpływy wątpliwych autorytetów na podejmowane decyzje nadają ewangeliczną jakość dyskusjom i działaniom?

Na próżno też szukać w języku jaki używany jest w dokumentach synodalnych języka Ewangelii, natomiast owszem, dominuje i to klasyczny język marksistowski definiujący, jak uderzeniem cepa w ścianę, co teraz jest poprawne, a co nie jest. Tok myślowy, którymi podążają zapisy w tych samych dokumentach jest spójny, lecz nieewangeliczny, a również typowy dla marksizmu: redukujący, segregujący i wykluczający. Wskazuje się np. na kobiety jako grupę specjalnej troski sugerując prześladowanie, pytanie: kto prześladuje? Skoro świat składa się z kobiet i mężczyzn, a dokonano segregacji naznaczając te pierwsze jako pokrzywdzone, to sam fakt bycia mężczyzną oznacza bycie prześladowcą. Z Ewangelią, w której wyrażona jest osobista odpowiedzialność za zło i grzech, bez względu na płeć, taka łatwa i fałszywa segregacja nie ma nic wspólnego. Natomiast owszem jest identyczna jak to, co deklaruje neomarksizm upatrujący w płciowości źródła przemocy między ludźmi.

Mówi się o kobietach samotnie wychowujących dzieci, ale rodzinę, w której jest i mama, i tata się wyklucza. Czy w takim razie normalne rodziny, które dzień w dzień walczą o jedność, miłość, normalność postawione zostały w stan oskarżenia jako oprawcy?

Są to tylko niektóre pytania jakie każdy wierzący ma prawo postawić Kościołowi wraz z tym podstawowym: Czy Kościół jaki pretenduje tworzyć Synod o synodalności jest jeszcze kustoszem depozytu wiary czy tubą propagandową współczesnych destrukcyjnych ideologii? Czy wołanie o Ducha Świętego jakie rozlegało się ze Stolicy Apostolskiej, tak za pontyfikatu Świętego Jana Pawła II, jak i Benedykta XVI nie zamieniło się w agitację do budowy Wieży Babel?

Myślec i weryfikować w świetle Prawy, bez lęku

Podnoszenie fałszywego alarmu, że każdy kto dziś patrzy krytycznie, a więc podejmuje refleksje nad tym, co wypływa między innymi na Synodzie jest atakiem na Papieża, stało się hasłem naczelnym i tak samo naczelnym absurdem. Czy takie zasłanianie się, nieco paniczne za parawan nieomylności, już nie Papieża, ale każdego fantasty pracującego albo i nie, na Watykanie, nie jest potwierdzeniem antyewangelicznego charakteru wymuszanych zmian? Czy nie chodzi o zasianie lęku wśród wierzących i w myślach członków Kościoła?

Święty Jan Paweł II mówił i pisał wiele o zagrażającej nam cywilizacji śmierci. Czy jednak sprawy nie poszły już tak daleko, że trzeba będzie i w samym Kościele bronić Ewangelii?

Bronić Ewangelii to jednocześnie bronić cywilizacji, bronić godności człowieka i wartości rodziny. Takie patrzenie na świat Ewangelią jest obroną postępu i rozwoju opartego na prawdziwym dobru. Nawet jeśli zawiedliby ci, którzy mają spełniać rolę autorytetów, to dla człowieka wierzącego autorytetem pozostaje, jak zawsze Bóg. Ewangelia jest wciąż niewyczerpanym źródłem inspiracji, a wiara światłem, bez którego rozum gaśnie. Wszystko trzeba weryfikować właśnie w świetle Prawdy, a tą jest osoba Syna Bożego Jezusa Chrystusa.

o. Paweł Pakuła CSsR