Kategorie bazy wiedzy

Chrześcijanie w Betlejem. Opuszczeni przez wszystkich

Chrześcijanie w Betlejem. Opuszczeni przez wszystkich

W 1947 roku aż 85 proc. ludności Betlejem stanowili chrześcijanie, z czego zdecydowana większość była pochodzenia arabskiego. Dziś jest ich w tym mieście zaledwie 16 proc. Wiele wskazuje na to, że ich liczba będzie się stale zmniejszać. A wszystko to za sprawą nieustannych szykan, represji, nękania i prześladowań ze strony muzułmańskich Palestyńczyków.

Obcy dla wszystkich

Nikt nie jest chyba bardziej osamotniony w Ziemi Świętej niż palestyńscy chrześcijanie. Z jednej strony Żydzi nie traktują ich jak swoich, gdyż są oni Arabami. Z drugiej strony dla większości Palestyńczyków pozostają ciałem obcym, ponieważ wyznają wiarę w Jezusa. W związku z tym nie mogą liczyć na obrońców, kiedy padają ofiarą kolejnych napaści.

A trzeba przyznać, że liczba ataków na arabskich chrześcijan zwiększyła się znacznie od 1994 roku, gdy powstała Autonomia Palestyńska. Areną szczególnie częstych aktów agresji, których ofiarą padają wyznawcy Chrystusa, jest miejsce Jego narodzenia, czyli Betlejem.

By nie być gołosłownym, wystarczy podać kilka tylko przykładów z zeszłego roku: tłum Palestyńczyków zaatakował grecki kościół prawosławny, rzucając kamieniami w świątynię i raniąc wielu wiernych, którzy ukryli się w środku; nieznani sprawcy ostrzelali należący chrześcijan hotel Bethlehem – na szczęście nie zginął nikt; grupa zamaskowanych mężczyzn uzbrojonych w żelazne pręty zaatakowała i skatowała dwóch chrześcijańskich braci, którzy pracowali na swoim polu; wandale włamali się do maronickiego kościoła, który zbezcześcili, rabując przy okazji kosztowny sprzęt. Podobne przykłady można mnożyć.

Nie trzeba chyba też dodawać, że zarówno organy ścigania, jak i wymiar sprawiedliwości Autonomii Palestyńskiej przymykają oczy na wszelkie akty przemocy i nienawiści wobec tamtejszych chrześcijan. Policjanci nie interweniują, śledztwa są umarzane, agresorzy pozostają bezkarni. To najlepiej pokazuje, że arabscy chrześcijanie traktowani są przez miejscowe władze jak obywatele drugiej kategorii.

Obojętni dla wszystkich

Systematyczne prześladowania chrześcijańskich Arabów mieszkających na terenie Autonomii Palestyńskiej spotykają się z obojętnością obrońców praw człowieka, organizacji pozarządowych oraz mediów na świecie. Zapewne wynika to z faktu, że zachodni mainstream przedstawia muzułmańskich Palestyńczyków jako ofiary państwa Izrael, dlatego wspominanie o nich jako o nietolerancyjnych prześladowcach burzyłoby ten starannie wykreowany obraz. Nie mówiąc już o tym, że najbardziej wpływowe środowiska opiniotwórcze na Zachodzie są dziś wrogo nastawione do Kościoła, więc nie solidaryzują się z chrześcijańskimi ofiarami represji.

Arabscy wyznawcy Chrystusa nie mogą też liczyć na pomoc władz izraelskich. Żydzi uważają bowiem, że wszystko, co dzieje się w granicach Autonomii, jeśli nie zagraża bezpośrednio bezpieczeństwu ich państwa, jest wewnętrzną sprawą Palestyńczyków. Jakakolwiek interwencja Izraela zostałaby zresztą uznana przez wszystkich za nieuprawnione wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Autonomii Palestyńskiej.

Arabscy chrześcijanie też nie nagłaśniają tego, iż stają się celem szykan i agresji. Nie oskarżają swych muzułmańskich sąsiadów o ataki, ponieważ wiedzą, że w sądzie nie dobiją się sprawiedliwości, natomiast narażą się tylko na zemstę agresorów. Znajdująca się u władzy partia Fatah wywiera zresztą presję na wyznawców Chrystusa, by nie zgłaszali aktów przemocy, ponieważ szkodzi to międzynarodowemu wizerunkowi Autonomii Palestyńskiej. W efekcie tamtejsi chrześcijanie cierpią w milczeniu, czując się coraz bardziej osamotnieni i opuszczeni przez wszystkich.

Niektórzy z nich nie są jednak w stanie wytrzymać dłużej takiego życia i podejmują decyzję o wyemigrowaniu za granicę. To sprawia, że społeczność chrześcijańska na tych ziemiach stale się kurczy. Może się więc zdarzyć, że już wkrótce w mieście, w którym narodził się Chrystus, zabraknie Jego wyznawców.

red. Grzegorz Górny