Kategorie bazy wiedzy

Kult hedonizmu jako atak na wartości chrześcijańskie

Wśród wielu zagrożeń chrześcijańskich wartości jest jedno szczególne. Wydaje się, że dzisiejsze społeczeństwo nie może znieść myśli o postach, wyrzeczeniach i umartwieniach. Nawet wśród ludzi wychowanych w duchu Ewangelii ofiara i wyrzeczenie to temat coraz bardziej niezrozumiały i niechciany. Także wśród nich jest wielu, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości, że przyjemność jeśli nie jest kontrolowana, może prowadzić osobę ludzką w kierunku niebezpiecznych dróg, prowadzić do zapomnienia o jego zadaniach i zobowiązaniach, aż do zniszczenia jego ducha i wiary. Bywa, że są nawet oburzeni, gdy słyszą o postach i wyrzeczeniach o czystości przedmałżeńskiej, o dziewictwie itd.

Jednostronne spojrzenie

Jest rzeczą oczywistą, że przyjemne doświadczenia są efektem zaspokojenia jakiejś potrzeby, np. jedzenia czy snu. Potrzeba stwarza pewien stan napięcia, który gdy jest rozładowany przez zaspokojenie, wytwarza pewnego rodzaju przyjemne uczucie ulgi. Trzeba jednak być ostrożnym, by nie brać samej tylko przyjemności za cel. Jak to rozumieć? Otóż uproszczone rozumienie prowadzi do postrzegania życia w całej jego pełni wyłącznie z subiektywnej strony, w tym przypadku z punktu widzenia przyjemności. Stąd też życie bez przyjemności ukazuje się jako pozbawione sensu, przygnębiające, nudne i „spłaszczone”. Nic w tym dziwnego, bo kiedy są wyeliminowane z życia obiektywne wartości i jeśli widzi się tylko psychologiczny wymiar życia, a nie zauważa duchowego, to przyjemność będzie zawsze tylko jedynym, najważniejszym celem i najwyższą wartością.

Czego chce człowiek?

Jednak człowiek nie szuka nigdy samej przyjemności, lecz także znaczenia dla własnego postępowania, jakiegoś sensu. Przyjemności zaś doświadcza się, gdy osiągamy zamierzony cel. Jest ona konsekwencją i efektem, lecz nie może być racją życia. Szczególnie widać to wyraźnie w akcie seksualnym. Seks odarty z miłości prowadzi do destrukcji. Innymi słowy, człowiek, zamiast dążyć ku wartościom, które prowadzą później do przyjemności, szuka w sposób bezwzględny samej przyjemności. W ten sposób nie otrzymuje niczego więcej, co mogłoby spowodować przyjemność, lecz otrzymuje wyłącznie przyjemność. Przyjemność zaś pozbawiona motywacji, przestaje być przyjemnością. Doświadczeniem potwierdzonym przez codzienność jest fakt, że zaspokajanie naszych pragnień w sposób czysto fizyczny pozbawia naszą ludzką naturę najwyższych energii. Zasadniczo więc chodzi o to, by nie oddzielać strony instynktowno-fizycznej od strony emocjonalnej, umysłowej i duchowej. Traktowanie aktu seksualnego wyłącznie jako rozkosznego wydarzenia fizycznego byłoby – jak to kiedyś ktoś trafnie powiedział – rozmyślanie w czasie koncertu skrzypcowego nie o pięknie muzyki, ale o końskim ogonie, z którego pochodzą struny instrumentu muzycznego.

Pułapka hedonizmu

Świat ogarnęło wielkie zamieszanie spowodowane kryzysem wartości. Bardzo łatwo wpaść dzisiaj w pułapkę idei, różnych mód obiecujących szczęście i przyjemność, przyjmując naiwnie, że powszechność i popularność jakiejś idei jest potwierdzeniem jej wartości. Przykładem takiego rozumowania jest rozpowszechniona i popularna dziś idea, że dziewictwo nie stanowi wartości. Podobnie rozpowszechnione i popularne jest dziś przekonanie, że nieposiadanie przedmałżeńskich doświadczeń seksualnych wiąże się z problemami. Z tej racji współżycie przedmałżeńskie uważa się za uzasadnione i dozwolone. Nawet w sprawach dalekich od wyżej wymienionych, nastawienie na przyjemność jest coraz bardziej wyraźne i powszechne. Teraz nawet od księdza wymaga się, żeby raczej o grzechach się nie rozgadywał, a już o piekle absolutnie, bo to psuje samopoczucie i dobry nastrój podczas Mszy Świętej. Ta zaś powinna być wesoła, przyjemna i najlepiej krótka. Niestety nie tylko młodzież jest dzisiaj ofiarą tego wzrastającego pragnienia, aby osiągnąć najwyższy stopień przyjemności, nie wiedząc o tym, że wszystko to jest „końcem umiarkowania” i prowadzi właśnie do współczesnego kultu hedonizmu.

Negatywne skojarzenia z chrześcijaństwem

Z tego powodu chrześcijaństwo, a zwłaszcza katolicyzm jest przedstawiany przez wrogie media w ten sposób, że kojarzy się wielu ludziom ze smutkiem, z umartwieniem, z cierpieniem z rezygnacją z radości życia. Tymczasem to nie chrześcijaństwo jest smutne. Czytamy przecież w Ewangelii, że Jezus przyszedł nie po to, aby nasz krzyż był cięższy, ale po to, „aby Jego radość w nas była i aby nasza radość była pełna” (por. J 17,13). Naśladowanie Chrystusa jest drogą do radości, a nie do smutku czy cierpienia. Aby jednak osiągnąć tę radość, którą On nam obiecuje, trzeba najpierw precyzyjnie odróżnić radość od przyjemności.

Różnice między radością a przyjemnością

Aby doznać chwili przyjemności, wystarczy się najeść, wyspać, odreagować złość czy zaspokoić jakiś popęd. A na to stać każdego. Tak zachować się potrafi nawet niemowlę, a także ludzie niedojrzali czy zaburzeni psychicznie. Doznanie przyjemności jest zatem czymś pospolitym. Natomiast radość jest „arystokratyczna”, gdyż zwykle tylko nieliczni ludzie potrafią być radośni i szczęśliwi. Oczywiście, że radość jest dla wszystkich, jednak większość zadawala się tym, co przyjemne, bo przyjemność można osiągnąć wprost. Wystarczy sięgnąć po smaczną potrawę, aby natychmiast doświadczyć chwili przyjemności. Tymczasem radość jest konsekwencją szlachetnego życia, opartego na miłości, prawdzie i odpowiedzialności. Kiedy służymy jakiejś sprawie, albo kochamy drugiego człowieka, szczęście samo się pojawia. Szczęście musi z czegoś wynikać; nie można za nim gonić. Właśnie pogoń za szczęściem je udaremnia (zob. V.E. Frankl, Bóg ukryty – w poszukiwaniu ostatecznego sensu, Warszawa, 2013, s.109, Wyd. Czarna Owca). Przyjemność jest też krótkotrwała. Co gorsza, doraźna przyjemność często prowadzi do przykrych doznań, a nawet do życiowych tragedii. Wystarczy tu pomyśleć o ludziach, którzy dla przyjemności seksualnej zdradzają małżonka i łamią przysięgę małżeńską. Podobnie ci, którzy dla chwili przyjemności nadużywają alkoholu czy sięgają po narkotyki. Tymczasem radość życia jest trwała. Nie tracimy jej nawet wtedy, gdy przeżywamy jakieś trudności, np. problemy ze zdrowiem. Natomiast radość jest silniejsza od doraźnych kłopotów i trosk.

Prawdziwa radość według Ewangelii

Chrześcijaństwo nie jest religią przeciętności i mody, ale wezwaniem do wzrastania, do odkrywania prawdziwych radości, a nie chwilową przyjemnością. Szukanie przyjemności w sposób dramatyczny zawęża nasze pragnienia i aspiracje, a z czasem uzależnia i prowadzi do zaburzeń (np. obżarstwo, erotomania, agresja, przemoc). Natomiast radość życia prowadzi do entuzjazmu i umacnia naszą wewnętrzną wolność. Człowiek radosny potrafi ochronić siebie i zrealizować swoje najpiękniejsze aspiracje, pragnienia i ideały. Smutne jest to, a nawet tragiczne, że ktoś nie ma większych aspiracji niż zaspokojenie potrzeb swego ciała czy rozładowanie popędu. Z każdym dniem taki człowiek staje się kimś coraz bardziej powierzchownym, egoistycznym, prymitywnym i zniewolonym. W konsekwencji nie potrafi już rozsądnie myśleć i dojrzale kochać. Doświadcza coraz większego rozgoryczenia i wewnętrznej pustki. Tymczasem radość jest zarezerwowana dla ludzi pogłębionych duchowo, którzy potrafią kierować się miłością i odpowiedzialnością. Właśnie dlatego największą szansę na życie w radości i szczęściu mają ci, którzy są zaprzyjaźnieni z Bogiem, który jest Miłością i którzy uczą się kochać siebie i innych tak, jak Chrystus pierwszy nas ukochał.

ks. dr Zdzisław Wójcik – psycholog