Kategorie bazy wiedzy

Lawendowe chrześcijaństwo? 

Znane ze starożytności wymysły i potwarze na temat chrześcijan – określanie ich jako „nieprzyjaciół rodzaju ludzkiego” – przyjmują dzisiaj nową postać: oskarża się chrześcijaństwo (lub chrześcijan, ew. niektórych z nich) o „homofobię”, czyli jakąś negatywną postawę wobec osób homoseksualnych, ich dyskryminowanie. Pod tym hasłem przeprowadza się aktualnie w Polsce coraz zuchwalsze ataki na katolickie symbole religijne, a ostatnio profanację figury Chrystusa przy Bazylice św. Krzyża w Warszawie, w sposób celowy naruszając elementarne prawa chrześcijan, gwarantowane przez Konstytucję RP[1]. Sprawcy tych przestępstw (penalizowanych mocą art. 196 kodeksu karnego) tłumaczą swoje postępowanie albo chęcią niszczenia chrześcijaństwa, jakoby „homofobicznej” religii, albo chęcią… nawracania chrześcijan na autentyczne, „lawendowe” chrześcijaństwo, nie zapominające o nakazie Jezusa Chrystusa miłowania wszystkich, a zatem także homoseksualistów. Cudze intencje są z zewnątrz niedostępne, a nawet mamy problemy nieraz z rozeznaniem własnych. Pozostawię zatem sprawę, jakie intencje naprawdę kierują znieważającymi chrześcijan i ich symbole religijne, a skupię się na zarzucie „homofobii”, wytaczanemu chrześcijaństwu lub niektórym chrześcijanom.

Często jest tak, że powtarzamy wyuczoną lekcję, a nawracający polskich chrześcijan z „homofobii” także recytują nauczanie jakiegoś celebryty, znanego bezpośrednio lub pośrednio. Tropieniem, demaskowaniem i penalizowaniem „homofobii” w Kościele katolickim zajmuje się ostatnio ks. dr hab. Alfred Wierzbicki. W wywiadzie udzielonym M. Olejnik – od razu nagłośnionym we wszystkich mediach – wyraził opinię, że „wielki jest poziom homofobii w Polsce, agresji w stosunku do osób LGBT”, co ma „kosztować wiele łez, a nawet samobójstw”. Ta „homofobia” ma być „wbrew katechizmowi”, bo „zamiast piętnować takich ludzi, trzeba bronić ich od przemocy przez edukację i włączać do Kościoła, bo orientacja seksualna nie przekreśla ich chrześcijaństwa.”[2]. Na czym miałoby polegać owo „włączenie” homoseksualistów do Kościoła? W jakim sensie homoseksualizm „nie przekreśla ich chrześcijaństwa”?

Nie ma żadnych wątpliwości, że chrześcijańska Dobra Nowina – wpierw o ludzkiej grzeszności – jest aktualna także odnośnie do homoseksualistów, tak samo jak np. cudzołożników, złodziei i krętaczy. Praktykujący homoseksualizm nie są wykluczani, bo czekają na nich konfesjonały, czyli Boże Miłosierdzie. Ale nie czeka w Kościele katolickim banalizowanie, cieniowanie czy usprawiedliwianie ich występków, jak np. sprowadzanie ich do „orientacji”. Chrześcijaństwo to bowiem „królestwo prawdy”, a nie element „płynnej nowoczesności” (Z. Bauman), jak określa się panującą dzisiaj cywilizację pozbawioną jakikolwiek niezmiennych i powszechnych zasad moralnych, bo wszystko powinno być miotane ludzkimi chęciami. W cywilizacji prawdy homoseksualizm to nie „orientacja” ludzkiej natury, ale jej wypaczenie, zboczenie, jak czytamy np. w „Miłości i odpowiedzialności” Karola Wojtyły, czy „Etyce nikomachejskiej” Arystotelesa. Znakomicie to rozeznawała cywilizacja grecka – odkrywca człowieka jako istoty rozumnej, zdolnej do poznania prawdy – bo w czasach swojego wzrostu niezmienne określała homoseksualizm jako wypaczenie ludzkiej natury[3]. Dość tu przypomnieć Sokratesa, który w „Uczcie” Ksenofonta piętnuje homoseksualizm jako postępowanie, które nigdy nie może osiągnąć poziomu przyjaźni wobec drugiego człowieka, ponieważ oparte jest na wypaczaniu prawdy o obiektywnym sensie ludzkiej płciowości. I to właśnie wypaczenie prawdy na temat homoseksualizmu (np. sprowadzanie go do „orientacji”, co już subiektywizuje sens ludzkiej płciowości) jest rzeczywistą, najgorszą z możliwych dyskryminacją homoseksualistów, a z tego powodu „lawendowe” chrześcijaństwo wykracza przeciwko obowiązkowi miłości każdego człowieka „w prawdzie”. Podstawowym wymogiem szacunku dla drugiego człowieka – wymogiem wobec istoty rozumnej, zdolnej do poznania prawdy – jest wpierw identyfikacja jakiejkolwiek nierozumności, wypaczenia i grzechu. Ale o to nie upomina się ks. Wierzbicki. Jakie poglądy ma na ten temat, tego dokładnie nie wiemy, bo w telewizyjnym wywiadzie dzielonym redaktor Wielowiejskiej powiedział, że jeszcze zastanawia się, a co do adopcji przez homoseksualistów potrzebna jest społeczna debata i należy zachować ostrożność[4]. Ale to „lawendowe” chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego nie tylko z Katechizmem KK, ale wpierw z poprawnym rozumieniem osobowego sensu ludzkiej płciowości. Odpierając ataki na katolickie symbole religijne trzeba tę sprawę wyjaśniać.

dr hab. Marek Czachorowski, prof. KPSW

  1. Orzekł tak Trybunał Konstytucyjny (sygn. akt SK 54/13) w wyroku z 6 października 2015 r.
  2. https://go.tvn24.pl/programy,7/kropka-nad-i–odcinki,11419/odcinek-388,S00E388,311457
  3. Pokazuję to w szczegółach w książce „Heterofobia?” (2005)
  4. https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103085,24558434,kosciol-nie-zgodzil-sie-na-znak-pokoju-wobec-osob-homoseksualnych.html