Kategorie bazy wiedzy

Oszczerstwa wobec chrześcijan w debatach bioetycznych

Drogę do dyskryminacji chrześcijan otwierają szerzone wobec nich oszczerstwa, a dzisiaj w środowiskach naukowych taką rolę spełnia rozpowszechniony zarzut, iż chrześcijanie próbują narzucać wszystkim – przy pomocy instrumentów prawnych – swoje przekonania religijne, oparte na wierze. Takie też ma być źródło ich negatywnej oceny, np. aborcji, in vitro czy homoseksualizmu. Wprawdzie nie zabrania się chrześcijanom prywatnego przekładania takich ocen, ale wyklucza się posługiwanie nimi w dyskursie politycznym i prawnym, bo to rzekomo przejaw nieuszanowania innych, zwłaszcza niewierzących. Ale nawet niektórzy chrześcijanie zdają się podzielać tę opinię, bo pytani o swoje stanowisko w sprawie, np. in vitro odwołują się do swoich przekonań religijnych jako uzasadnienia własnej pozycji, co znaczy, że gdyby przestali być chrześcijanami, to mogliby mieć inne poglądy. Podobnie wygląda nieraz dyskurs w sprawie aborcji, kiedy tworzy się wrażenie, że to katolicy próbują narzucić wszystkim swoje specyficzne przekonania religijne. Czy to prawda?

Łatwo się przekonać – byleby tylko żywić takie pragnienie – iż nauczanie moralne Kościoła katolickiego (np. odnośnie do zagadnieniach bioetycznych czy moralności seksualnej) opiera się na argumentach pozakonfesyjnych, nieopartych na wierze, ale czytelnych dla ludzkiego rozumu bez pomocy Objawienia. Dość tu przywołać argumentację ze znanych dokumentów (np. „Donum vitae”, czy „Evangelium vitae”) w sprawie początku ludzkiego istnienia: to fakt rozpoznawalny przez współczesną biologię oraz opracowanie danych empirycznych poprzez poprawnie funkcjonujący rozum (respektujący elementarne zasady logiczne: zasadę niesprzeczności, tożsamości i racji dostatecznej). Skoro życie człowieka jest procesem ciągłym, a zarazem jednorodnym (na co wskazują nauki przyrodnicze) to wszystkie inne próby określenia początku zaistnienia człowieka niż w momencie poczęcia, czyli rozpoczęcia tego procesu, naruszają przywołane zasady logiczne. Mamy tu zatem całkowicie pozakonfesyjną argumentację, bez odwoływania się do jakiś dogmatów religijnych, np. dogmatu o Niepokalanym Poczęciu.

Także w sprawie sztucznego zapłodnienia in vitro: centralny argument odwołuje się do czytelnej dla ludzkiego rozumu prawdy o szczególnej, nieinstrumentalnej wartości człowieka. Z tego też powodu obowiązuje wobec niego – na każdym etapie naszego życia – szczególny sposób postępowania, którego minimalnym progiem jest nieinstrumentalne traktowanie, czyli nie bycie w pozycji tylko środka do celu. Bycie środkiem wobec celów innej osoby, – np. jej niewątpliwie szlachetnej chęci bycia rodzicem – ustawia w pozycji podporządkowanej. Te wymagania stawiamy także odnośnie do naszego wkraczania w istnienie, które również powinno być owocem nieinstrumentalnego działania, zwanego miłością, a co wyklucza poczęcie człowieka poza ramami aktu małżeńskiego. Małżeński związek różni się od wszystkich innych miłości, czego wyrazem jest szczególny akt, zwany z tego powodu „małżeńskim”, bo tylko on wyraża swoiste dla miłości małżeńskiej obustronne oddanie siebie. Można przecież z sąsiadką modlić się, iść do sklepu czy polecieć na Księżyc, ale wykluczone jest prowadzenie z nią współżycia małżeńskiego. Stąd też poczęcie człowieka poza tymi ramami – poza ramami aktu wyrażającego specyfikę miłości małżeńskiej – oznacza poczęcie dziecka w tylko instrumentalny sposób.

Ale takiej pozakonfesyjnej argumentacji nie doczytali się niektórzy polscy naukowcy, bo np. zdaniem prof. dr. hab. W. Galewicza – prezesa Polskiego Towarzystwa Bioetycznego – „argumenty Kościoła katolickiego za wewnętrzną niegodziwością techniki IVF nie są szczególnie przekonujące, nawet dla najwierniejszych członków, zarówno świeckich, jak i duchownych. Ortodoksyjna doktryna ich kościelnych władz, z jej idiosynkratyczną awersją do wszelkiej sztuczności w sferze prokreacji, jest dla nich na ogół niezrozumiała. A jeżeli niezrozumiała, to niewiarygodna” [1] . C. Ci „najwierniejsi członkowie” Kościoła katolickiego – wpierw pewnie papieże – to zatem jakoby zwyczajni krętacze i zwodziciele, skoro wbrew rozumowi mają bronić nauczania swojego Kościoła w sprawie sztucznego zapłodnienia „in vitro”! Ale czy to prawda? Z pewnością nie. Co na to zatem polscy chrześcijanie? Czy zareagowali na to oszczerstwo?

dr hab. Marek Czachorowski, prof. KPSW

PRZYPISY

  1. W. Galewicz, Etyczne dyskusje wokół prokreacji, w: Antologia bioetyki, t. 2: Początki ludzkiego życia, Kraków 2010, s. 47. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 1