Kategorie bazy wiedzy

Pogarda cierpienia, zanik człowieczeństwa cz. I

Pogarda cierpienia, zanik człowieczeństwa cz. I

„To nie nauka odkupuje człowieka.

Człowiek zostaje odkupiony przez miłość.”

Spe Salvi, 26

Papież Emeryt Benedykt XVI słynie z perfekcyjnej analizy współczesnej rzeczywistości, ale chyba jeszcze bardziej perfekcyjnych odpowiedzi na wyzwania jakie ta rzeczywistość stawia, nie tylko przed wierzącymi katolikami, ale przed każdym człowiekiem [1] . W Encyklice „Spe Salvi” o nadziei chrześcijańskiej Ojciec Święty potwierdza: „Kto obiecuje lepszy świat, który miałby nieodwołalnie istnieć na zawsze, daje obietnicę fałszywą; pomija ludzką wolność.” (Spe Salvi, 24) [2] .

Obietnica świata wolnego od zła, pozbawionego cierpienia, marzenie określane kiedyś „bujaniem w obłokach”. Jednak w ciągu wieków nie brakowało myślicieli podejmujących próbę usystematyzowania tej fantazji jako filozofii [3] i co gorsza wprowadzenia jej w życie jako rozwiązań systemowych i strukturalnych [4] . W czasach nam współczesnych zbieramy owoce dojrzewającego od wielu dekad zniekształcania mentalności ludzi i ze ślepym uporem narzucanego przez neomarksistowską ideologię w każdej dziedzinie i każdej sferze życia społecznego i osobistego. Degeneracja, która doprowadziła do deformacji umysłów w takim stopniu, że dla wielu stała się celem życia i wyznacznikiem wszystkiego. Zakaz refleksji, myślenia, krytyki czy weryfikacji uczynił z tej idealistycznej obietnicy najbardziej destrukcyjny system niosący śmierć, unicestwienie i pogardę dla człowieka, z jaką ludzkość do tej pory jeszcze się nie zetknęła. Jednym z objawów jest próba zanegowania, pogarda i desperacka ucieczka przed cierpieniem.

Dla zobrazowania tej powszechnej degeneracji umysłowej, jaka zaczyna dominować nie tylko w mentalności zwykłego człowieka, ale już przybiera postać oficjalnych kryteriów, na bazie których podejmuje się kluczowe, wiążące dla całych społeczeństw decyzje, wydaje wyroki sądowe, układa programy edukacyjne, pozwolę sobie przywołać trzy sekwencje [5] .

Pierwsza wydarzyła się 10 grudnia 2018 roku  [6] w Essex Westvliff w Wielkiej Brytanii. 59-letni Robert Knight zajmował się swoją 79-letnią chorą na Alzhaimera matką June Knight. Któregoś dnia wypchnął ją z balkonu. Upadek z 4 m okazał się dla tej kobiety śmiertelny. Mężczyzna został oczyszczony z zarzutu zabójstwa.

Szokujące natomiast było uzasadnienie wyroku. Sędzia Samantha Leigh z Królewskiego Trybunału w Basildon powiedziała, że Robert Knight był „oddanym synem” i „działał z miłości i desperacji”, a sam czyn określono jako „akt miłosiernego zabicia” [7] . Po aresztowaniu mężczyzna tłumaczył, że nie chciał widzieć swojej matki cierpiącej po tym, jak zaraziła się zimowym wirusem.

Ława przysięgłych zgodziła się, że R. Knight stracił kontrolę, gdy zabił swoją matkę, natomiast nadkomisarz Daniel Stoten już w nieco innym tonie zauważył: „Nie wątpię, że Robert Knight bardzo kochał swoją matkę, ale jego czyny były godne ubolewania i wpłynęły na wielu, wielu ludzi”.

Warto mieć na uwadze, że kobieta przebywała w domu opieki Langley Lodge w Westcliff-on-Sea. Jej syn Robert Knight nie był więc zdany na siebie samego i pozbawiony wsparcia w opiece nad matką, choć w sądzie twierdził, że „walczył” z personelem opiekuńczym o uśmierzanie bólu swojej matki.

Gdyby na tym zakończyć relacje z tego tragicznego wydarzenia, można by wręcz rozważać ogłoszenie pana Roberta bohaterem, który walczył desperacko z całym światem, nie tylko o ulgę w cierpieniu swojej matki, lecz w końcu znalazł sposób, aby ją od tego cierpienia uwolnić. Jednak warto spojrzeć na kilka innych faktów, które przedostały się do publicznej wiadomości.

Wypchnięcie z balkonu cierpiącej matki nie było dokonane pod wpływem chwilowego szoku, sam Robert Knight powiedział policji, że początkowo zamierzał wyrzucić swoją matkę, panią June Knight z drugiego piętra, ale nie mógł znaleźć sposobu, aby to zrobić. W sądzie zeznał, że nie miał też w sobie siły, by udusić ją poduszką, a na dostępnym nagraniu widać jak pan Knight pozycjonuje swoją matkę na poręczy, zanim ją zepchnie z balkonu. Nie było to więc działanie desperackie pod wpływem chwilowego załamania psychicznego, lecz ewidentnie planowane i świadomie przemyślane działanie.

Oskarżyciel Andrew Jackson powiedział w sądzie: „W żaden sposób nie można tego opisać jako litość lub współczujące (miłosierne) zabicie”.

Zeznanie pani Joanny Senderowicz dyżurującej wówczas pracownicy domu opieki, nawet jeśli bardzo dyplomatyczne, może wiele wyjaśnić: „On [pan Knight] troszczył się o nią [swoją matkę] w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam”. Natomiast na pytanie obrońcy Michaela Levy’ego, jak ma się ten obraz w porównaniu z panem Knight’em w dniu śmierci, powiedziała, że ​​byli jak „dwie różne osoby”. Dodała, że ​​pani Knight pozostawało nie więcej jak… tydzień życia.

Jako podsumowanie pozwolę sobie na nieco inne spojrzenie aniżeli to, jakie zdominowało Trybunał Królewski w Basildon. Spojrzenie z innej, szerszej perspektywy, która wydaje się, że w ogóle nie była brana pod uwagę, tak jakby wszystko to, co miało miejsce dokonywało się w jakimś wyobcowanym z rzeczywistości, wirtualnym czy też prymitywnym i bezdusznym świecie, w którym człowiek nie jest człowiekiem, ale przedmiotem. Zawężenie tej perspektywy tworzy, raz za razem niebezpieczne precedensy subiektywnego relatywizmu, które niezauważone, a zastosowane w praktyce tworzą świat, choć fikcyjny to jednak świat, w którym żyjemy i będziemy musieli się w tym świecie odnaleźć i zmierzyć się z wyzwaniami, już nie „boskiego” ekologizmu, lecz tymi fundamentalnymi, stanowiącymi nie tylko o tym jakimi ludźmi będziemy, ale czy w ogóle człowiek będzie człowiekiem czy też czymś w rodzaju przedmiotu, który definiuje się, już nie w kategorii godności osoby i najwyższej wartości życia, lecz użyteczności i recyklingu.

Dlatego rozszerzenie tej perspektywy jest ze wszech miar uzasadnione i sprawia, że rodzi się wiele pytań, których nie można unikać, zważywszy na wydźwięk jaki miało to wydarzenie, a przede wszystkim mając na uwadze bardziej niż samo zdarzenie, orzeczenia Trybunału Sądowego.

Takie wyroki jak ten w sprawie Roberta Knight’a tworzą precedensy, które działają jak kula śniegowa. Przecież każdy Trybunał sądowy, nie tylko w Wielkiej Brytanii może powołać się na tenże wyrok próbując zrzucić z siebie odpowiedzialność, tak za sam wyrok, jak i za konsekwencje, które ukierunkowują wyobraźnie i działanie ludzi wobec siebie, w sytuacjach podobnych do tej z Essex Westvliff.

W starzejącym się społeczeństwie, mówiąc językiem socjologicznym, sprawa podejścia do starości, opieki nad ludźmi w podeszłym wieku, nad osobami dotkniętymi chorobą i cierpieniem, nie może być już uznawana za mało ważną. Czy wolno zaszeregować tych ludzi do kategorii „marginesu społecznego”? Troska o tych ludzi, bezbronnych i zdanych na łaskę innych, którzy coraz szerzej tworzą społeczność ludzi wykluczanych bezlitośnie, łącznie z promowaną i praktykowaną już niemal powszechnie na Zachodzie eutanazją, nie jest kwestią możliwą do rozwiązania za pomocą dotacji budżetowych, a przecież taki jest sposób działania, który dziś dominuje: przeznaczyć jakiś procent PKB na służbę zdrowia, nie oznacza, nie tylko załatwienia problemu, ale może nawet spowodować odwrotne skutki od oczekiwanych. Pieniądze, choć potrzebne do życia, potrafią bardziej znieczulić aniżeli uwrażliwić i podnieść poziom człowieczeństwa w samym człowieku.

Warto też mieć na uwadze, że jakikolwiek Trybunał i w jakimkolwiek miejscu, który orzeka w podobnej sprawie daje mocny przekaz wysłany do społeczeństwa i każdego człowieka, co jest dobre a co złe, gdzie przebiega granica między dobrem a złem. Wyrok wydany przez sędziego to nie to samo co opinia wymieniona między dwiema sąsiadkami.

Skład sądowy, ława przysięgłych, prokuratorzy czy adwokaci, cały wymiar sprawiedliwości nie jest przecież ukonstytuowany przez bezduszne roboty działające automatycznie, lecz przez ludzi, którzy mają sumienia [8] , wrażliwość, zdolność myślenia, a nie tylko ślepej i bezrozumnej aplikacji przepisów, paragrafów. Sędziowie nie są ludźmi z innej planety czy innej epoki, tak jak tego byśmy oczekiwali, lecz są „dziećmi swojego pokolenia” z mentalnością ukształtowaną przez konkretne wartości lub antywartości obecne w społeczeństwie, w którym dorastali, wychowywali się, kształtowali. Nawet jeśli mówimy o systemie wymiaru sprawiedliwości, o kodeksach prawa, to jednak tym, który zasiada tak na ławie oskarżonych, jak i tym, kto jest pokrzywdzony oraz tym, kto formułuje akt oskarżenia z pozycji prokuratora jak i tym, który broni w todze adwokata i wreszcie, tym kto wydaje wyroki i orzeka jest zawsze konkretny człowiek.

Wobec tak rozszerzonej perspektywy i to rozszerzonej w sposób uzasadniony, pytania nasuwają się same i są to pytania istotne: mając na uwadze właśnie ludzi, którzy konstytuują wymiar sprawiedliwości, jaki jest ich poziom wiedzy, umiejętność rozpoznawania prawdy, system wartości, czy też stopień niezależności nie tylko od wpływów „możnych i bogatych”, nacisków politycznych, ale też od wpływów środowiskowych i propagandowych? Od tego zależy nie tylko stopień sondażowego zaufania społecznego, ale przede wszystkim to, czy sprawiedliwość nie stanie się przedmiotem tęsknot za bliżej nieokreśloną przeszłością lub marzeniem, które pozostaje w sferze iluzji.

Z tych i zapewne wielu innych powodów, zadanie choć kilku pytań w przytoczonej sprawie z Essex Westvliff staje się powinnością, której nie wolno unikać.

Trzeba postawić pytanie: świadome, planowane działanie człowieka, bowiem nie był to przecież akt chwilowej utraty świadomości, wypchnięcie z balkonu wymagało wysiłku, czasu, determinacji, i jak przyznał sam sprawca, było to przemyślane i planowane (wcześniej rozważane wyrzucenie z drugiego piętra, uduszenie poduszką), czy można uznać je jako efekt „utraty kontroli” lub, o zgrozo, czy takie działanie można uznać za noszące znamiona heroizmu „działanie z miłości”?

Człowiek, który przecież nie był zdany na samego siebie w opiece nad osobą, z którą łączyła go szczególna więź, i czyn, który doprowadził do pozbawienia życia osobę bezbronną, powierzoną z oczywistym zaufaniem osobie najbliższej, zdanej na łaskę jej własnego syna, czy naprawdę można określić jako „akt miłosiernego zabicia”?

Czy w samym stwierdzeniu „miłosierne zabicie” nie ma skrajnej, wykluczającej się sprzeczności? Tym bardziej, że nie mamy do czynienia z okolicznościami wojny, czy też jakimikolwiek, które mogłyby być uznane, czy też brane pod uwagę jako wywierające determinującą presję na człowieka dokonującego takiego czynu, a w podejmowaniu wyroku sądowego jako okoliczności łagodzące. Wręcz przeciwnie, starsza, bezbronna osoba była pod stałą opieką w domu opieki, a jej syn miał możliwość oderwać się od bolesnego widoku cierpiącej matki. Czy tak naprawdę chodziło o cierpienie starszej, schorowanej matki, czy raczej o wygodę syna, który „zapomniał” o tym, co otrzymał od swojej matki i któremu przeszkadzała, starsza, schorowana osoba, której trzeba było coś z siebie dać, a już nic nie można było wziąć?

„Skrócenie” cierpienia osobie, której pozostał bardzo krótki czas życia (około tydzień), matce, która przez dziewięć miesięcy nosiła pod swoim sercem swojego syna znosząc wszelkie uciążliwości z tego wynikające i opiekowała się nim, gdy się urodził i będąc dzieckiem był całkowicie zdany na jej opiekę (nie w domu opieki, gdzie są też inni ludzie do pomocy), czy nazwanie takiej postawy „działaniem z miłości” nie jest wyrazem całkowitej degeneracji mentalnej, która jeszcze do niedawna byłaby uważana za przejaw patologii i zwyrodnialstwa, a dziś przyodziana w togę trybunału wymierzającego sprawiedliwość, pretenduje wręcz podnieść taki czyn do kategorii bohaterstwa utrwalając w społecznej świadomości nie tylko przyzwolenie, ale wręcz zachęcając do takich „aktów miłosierdzia”?

Wielu może postrzegać wyrok uniewinniający z zarzutu zabójstwa jako swoisty akt miłosierdzia wobec samego sprawcy, wyraz współczucia temu, który próbował, ale nie dał rady „uwolnić” swojej mamy od cierpienia, człowieka, którego przerosło to wyzwanie. Tutaj trzeba zaznaczyć, że w żadnym wypadku nie chodzi o potępianie osoby pana Roberta Knight’a, jednak odróżniając czyn zły, jakim jest zabójstwo i to raczej z kategorii okrucieństwa, ponieważ chodzi nie o złodzieja, napastnika, kogoś nieznanego, przypadkowego przechodnia, ale o własną matkę, od osoby, która tego dokonała, jednocześnie nie można zanegować odpowiedzialności tejże osoby za dokonany czyn [9] . A już nadawanie mu statusu bohatera poprzez sformułowania typu: „oddany syn”, który „działał z miłości i desperacji” i dokonał „aktu miłosiernego zabicia” jest tak naprawdę nie tylko zachętą dla innych [10] do pójścia podobną drogą, ale jest wręcz okrucieństwem dla samego sprawcy.

Człowiek bowiem nawet najbardziej bezwzględny, a takim raczej nie jest pan Robert Knight nosi w sobie wrażliwość. Nawet jeśli w dzisiejszych czasach jest ona zminimalizowana i podporządkowana wrażliwości egoistycznej, ukierunkowanej jedynie na to co mnie boli, co mnie się nie podoba, co ja oczekuję, to jednak, kiedy ta wrażliwość się odezwie, nawet pod koniec życia, czy ten człowiek będzie mógł się zmierzyć z rzeczywistością? Żadne pióropusze słowne nie zasłonią faktów. Czy w sytuacji, gdy sam znajdzie się na progu starości, choroby, gdy doświadczy podobnej niemocy jak jego mama, czy nie stanie się kolejną ofiarą i to już z własnej woli? Przecież ewangeliczne, jaką miarą mierzysz, taką będzie ci odmierzone w życiu ludzi niewierzących działa mocniej niż się wydaje i to z rykoszetem nacechowanym nie miłosierdziem, lecz zemstą i to zwielokrotnioną.

Czy tak naprawdę nie chodzi właśnie o to, ideologom neomarksistowskim, aby człowiek był już tak zepsuty, by sam nie miał ochoty żyć i w ten sposób nie trzeba będzie stawiać gilotyn, jak podczas Rewolucji Francuskiej, zagładzać milionów ludzi w imię zasady poświęcania części dla całości, jak w sowieckiej Rosji Lenina i Stalina, budować obozów zagłady jak niemiecki Auschwitz, dokonywać pogromów i później przez całe dekady wydawać miliardy na fałszywe narracje historyczne (zagłada Ormian, pogrom kielecki zorganizowany przez UB)?

Zdegenerowanie mentalności na bazie kreowania pustki egoistycznej [11] , o, odebranie człowiekowi chęci do życia pod pozorem fałszywego miłosierdzia. Te i inne postawy rozpowszechniły się we współczesnym świecie i wielu, niekiedy zacnych ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, że ich mentalność jest nie tylko zdeformowana, ale wręcz już anulowana, już stali się przedmiotami, które żyją z pogardą nie tylko dla innych, ale dla samych siebie. Przedmiotami nie osobami.

Od cierpienia nie uciekniemy, ważne jak zmierzymy się z tym wyzwaniem.

o. Paweł Pakuła CSsR – licencjat z Teologii Biblijnej (absolutorium) na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Studia w Polsce, Argentynie i Włoszech. Były Dyrektor Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Rzymie. Duszpasterz Akademicki, misjonarz w Argentynie, Włoszech, Niemczech i Australii.

Obecnie: aktywność dziennikarska w Radio Maryja i TV Trwam, duszpasterz Katolickiej Wspólnoty Biblijnej HODEGETRIA.

PRZYPISY

  1. „Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego. Albowiem Adam, pierwszy człowiek, był figurą przyszłego, mianowicie Chrystusa Pana. Chrystus, nowy Adam, już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie”, Vaticanum II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, 22. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 1
  2.  „Ponieważ człowiek zawsze pozostaje wolny, a jego wolność jest zawsze krucha, nigdy na tym świecie nie zaistnieje definitywnie ugruntowane królestwo dobra. Kto obiecuje lepszy świat, który miałby nieodwołalnie istnieć na zawsze, daje obietnicę fałszywą; pomija ludzką wolność. Wolność musi wciąż być zdobywana dla dobra. Wolne przylgnięcie do dobra nigdy nie istnieje po prostu samo z siebie. Jeśli istniałyby struktury, które nieodwołalnie ustanowiłyby jakiś określony – dobry – stan świata, zostałaby zanegowana wolność człowieka, a z tego powodu ostatecznie struktury takie nie byłyby wcale dobre.”, Benedykt XVI, „Spe Salvi”, 24. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 2
  3. Ojciec Święty Benedykt XVI nakreśla formułowanie i kształtowanie tych idei w Encyklice „Spe Salvi”, 16-18. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 3
  4. Encyklika „Spe Salvi” 19-22, Benedykt XVI, Papież syntetycznie prezentuje najważniejsze przejawy krystalizacji tych idei począwszy od rewolucji Francuskiej aż po neomarksizm. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 4
  5. Trzy sekwencje obejmują trzy artykuły, które początkowo miały być zawarte w jednej całości. Jednak ze względu złożoność poruszanej tematyki, uznałem za potrzebne przyjęcie formy trzech oddzielnych choć uzupełniających się artykułów. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 5
  6. W Polskich mediach odnotowano to wydarzenie, już po ogłoszeniu wyroku:
    https://www.fronda.pl/a/wyrzucil-chora-matke-z-balkonu-sad-to-milosierne-zabicie,133834.html
    https://m.pch24.pl/czy-to-nowa-forma-eutanazji-mezczyzna-zrzucil-matke-z-balkonu-a-sad-oczyscil-go-z-zarzutu/ Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 6

  7. https://www.bbc.com/news/uk-england-essex-48189727
    https://www.bbc.com/news/uk-england-essex-49768542 Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 7

  8. Kwestia sumienia wymaga oddzielnego i dogłębnego przepracowania, choć jak nie trudno zauważyć dziś jest to temat niemalże nieistniejący i to nie tylko w wymiarze społeczeństwa świeckiego, ale również, co może dziwić w samym Kościele Katolickim. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 8
  9. Kwestia stopnia odpowiedzialności, poczytalności psychicznej sprawcy czy okoliczności jest polem do ewentualnego złagodzenia lub zaostrzenia wymierzonej kary, jednak nie można w tym przypadku mówić o braku odpowiedzialności czy wręcz przypisywaniu czynowi znamion bohaterstwa. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 9
  10. Jednym z aspektów jakie Prawo pozytywne, czyli wszelkiego typu kodeksy prawne, zasady i regulacje spełniają, podobnie jak i cały system Wymiaru Sprawiedliwości jest rola wychowująca i kształtująca postawy ludzi. Nie można redukować prawa do wymiaru normatywnego i abstrakcyjnego, ponieważ zawsze ma wymiar wieloaspektowy a jednym z najważniejszych jest aspekt wychowawczy prawa. Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 10
  11. Dla uzupełnienia i pogłębienia: wykłady, konferencje, artykuły ks. prof. Tadeusza Guza, min.: https://naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/113765,filozoficzne-zrodla-i-problem-ideologii-gender.html
    https://naszdziennik.pl/mysl/135411,marsz-nowej-lewicy.html Powrót do fragmentu, którego dotyczy przypis numer 11