Kategorie bazy wiedzy

Proces katolickiego wydawcy w Hongkongu

W Hongkongu rozpoczął się proces 76-letniego Jimmy’ego Lai, katolickiego wydawcy z tego chińskiego regionu administracyjnego. Magnat medialny przebywa w więzieniu o zaostrzonym rygorze (w dusznej izolatce, z której może wyjść na świeże powietrze jedynie na 50 minut dziennie) od trzech lat. Został wówczas skazany najpierw za naruszenie nowego prawa o bezpieczeństwie narodowym, a potem za organizowanie nielegalnych protestów i oszustwa finansowe. Dla wszystkich niezależnych komentatorów jest oczywiste, że były to tylko wymyślone preteksty, by aresztować przedsiębiorcę, który nigdy nie ukrywał swej niechęci do komunizmu i poparcia dla demokratycznej opozycji. Jego oddziaływanie społeczne wynikało głównie z faktu, że wydawał gazetę „Apple Daily”, która ośmielała się krytykować władze w Pekinie.

W czasach, gdy Hongkong był terytorium zależnym od Wielkiej Brytanii, Jimmy Lai zdobył olbrzymią fortunę, stając się jednym z najbogatszych ludzi w Azji. Nie bał się otwarcie demonstrować swojego katolicyzmu, z którego czerpał siłę do publicznej działalności. Sytuacja wydawcy zmieniła się po 1997 roku, gdy panowanie nad Hongkongiem przejęła Chińska Republika Ludowa. Władze w Pekinie rozpoczęły wówczas stopniowe ograniczanie swobód obywatelskich we wspomnianej enklawie. Proces ten przyspieszył za rządów Xi Jipinga, który od 2012 roku buduje system totalitarny oparty na najnowocześniejszych technologiach kontroli i inwigilacji. Na celowniku dyktatora znaleźli się zwolennicy demokracji oraz wolności słowa i wyznania, w tym m.in. emerytowany kardynał Joseph Zen oraz właśnie Jimmy Lai. Temu ostatniemu, oskarżonemu o działalność wywrotową i spisek z obcymi mocarstwami, grozi nawet kara dożywocia.

Konkretnie zarzuca mu się nawoływanie do nałożenia międzynarodowych sankcji na Hongkong za pośrednictwem swej gazety „Apple Daily”, udzielanie zagranicznym mediom wywiadów krytycznych wobec chińskich władz, kupowanie w zachodniej prasie reklam promujących demonstracje w obronie demokracji, a także spotkania z amerykańskimi politykami (m.in. ówczesnym wiceprezydentem Mike’m Pencem i sekretarzem stanu Mike’m Pompeo) podczas podróży do USA.

Problem polega jednak na tym, że Lai robił to w czasie, gdy wszystkie te czyny były legalne w świetle obowiązującego w Hongkongu prawa. Dopiero później weszła w życie drakońska ustawa o bezpieczeństwie narodowym, która zdelegalizowała wszelką działalność noszącą znamiona opozycyjności wobec reżimu. Komuniści pogwałcili jednak podstawową zasadę obowiązującą we wszystkich cywilizowanych krajach świata, która mówi, iż prawo nie może działać wstecz. Na tej podstawie postanowili postawić katolickiego przedsiębiorcę przed sądem, oskarżając go o czyny, które stały się z mocą wsteczną przestępstwami.

Jimmy Lai, który ma podwójne obywatelstwo i jest także obywatelem brytyjskim, nie otrzymał pozwolenia na udział w procesie wybranego przez siebie obrońcy, angielskiego prawnika o międzynarodowej renomie, Timothy’ego Owena. Za oskarżonym ujął się szef brytyjskiej dyplomacji David Cameron, który wezwał do uwolnienia Jimmy’ego Lai. Podobny apel wystosowało dziesięciu biskupów katolickich ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Indii, Litwy i Nigerii.

Wezwania te stanowczo odrzucił jednak rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Wang Wenbin, który nazwał uwięzionego wydawcę „głównym planistą antychińskich i destabilizujących incydentów w Hongkongu, agentem i pionkiem sił antychińskich, a także zakulisowym manipulatorem niepokojów, które zakłóciły dobrobyt i stabilność” we wspomnianym regionie administracyjnym. Proces przedsiębiorcy nazwał „uczciwym i zgodnym z prawem”.

Podczas pierwszej rozprawy wśród publiczności na sali sądowej znalazła się żona biznesmena – Teresa, dzięki której trzydzieści lat temu nawrócił się on na katolicyzm, a także wspomniany już kardynał Joseph Zen. 92-letni dostojnik został w maju 2022 roku także aresztowany za naruszenie prawa o bezpieczeństwie narodowym w Hongkongu. Zarzucono mu prowadzenie funduszu mającego na celu wspieranie prodemokratycznych demonstrantów, zwłaszcza tych, którzy zatrzymani zostali po protestach w 2019 roku. Został jednak zwolniony za kaucją. Nie powstrzymuje to jednak wspomnianego purpurata od krytykowania chińskiego reżimu za prześladowanie Kościoła.

red. Grzegorz Górny