Kategorie bazy wiedzy

Trening zamiast wychowania – czyli o zagrożeniach dla chrześcijańskiej rodziny

Czerwiec 2022

ks. Zdzisław Wójcik – psycholog

Trening zamiast wychowania – czyli o zagrożeniach dla chrześcijańskiej rodziny

Na rynku wydawniczym znajduje się bardzo dużo książek, których treści mają podnosić samopoczucie jednostki, wyzwalać moc, kreować osobę szczęśliwą, realizującą swoje marzenia. Jeszcze więcej takich tekstów znaleźć można w mediach społecznościowych. Ich autorzy podpowiadają, jak najkrótszą drogą, bez większego wysiłku i stresu, realizować zamierzone cele, osiągnąć sukces, sławę i duże pieniądze. Obiecują wyraźne podwyższenie poczucia własnej wartości, oferują klucz do lepszej pamięci, do rozwoju intuicji i percepcji pozazmysłowej. W tych książkach autorzy zachęcają też do udziału w różnych kursach i treningach świadomości. Ile w tych książkach jest prawdy i czy takie treningi są dobre i bezpieczne dla chrześcijanina, dla wiary, dla Kościoła?

TAK ZWANE „PORADNIKI”

Obecne na naszym rynku książki, będące najczęściej tłumaczeniami opracowań zachodnich charakteryzuje to, że dominuje w nich absolutyzowanie wolności człowieka, tak jakby był on wyizolowanym bytem, jakby istniał poza rodziną i społeczeństwem. Z tego powodu sugestie w nich zawarte nie tylko nie pomagają, ale mogą szkodliwie wpływać na świadomość. Tego rodzaju treści sugerują czytelnikowi, że może robić co chce w imię własnej wolności i bliskie są wykładni hasła: „róbta co chceta”. Ten typ publikacji i na podobnych zasadach funkcjonujące kursy, rozbudzają wiarę w jakąś absolutną moc jednostki. A jednocześnie wyrabiają przekonanie, że ten, kto się z tym nie zgadza jest ciemny, nienowoczesny, twardogłowy, nieżyciowy, nieprzystosowany do realiów. Tymczasem wiadomości zawarte w tego rodzaju poradnikach uczą manipulować innymi. Szkodliwość takich przekazów wyraża się w odrywaniu dzieci i młodzieży od świata wartości egzystencjalnie znaczących (takich jak: prawda, dobro, miłość, odpowiedzialność, wierność) i sugerowanie im, że największą wartością jest samospełnienie. Czytając takie „poradniki” można zauważyć, że nie ma w nich odniesienia do Boga, do wartości chrześcijańskich, do tradycji. Nie ma w nich zachęty do liczenia się z innymi, do wysiłku, do bezinteresowności, do pracowitości, do przestrzegania zasad. Liczy się tylko szybki, spektakularny efekt. Jeśli nawet autor przy tej okazji powołuje się na wartości religijne (bo przecież wszystkie chwyty dozwolone), to traktuje je raczej instrumentalnie, a główny cel to pozyskać (schwytać) czytelnika.

SZKODZĄ ZAMIAST POMAGAĆ

Biorąc pod uwagę nasze skłonności do naśladowania zachodnich wzorów uważam, a nawet jestem przekonany, że tego rodzaju treści wypełniają swoją ideologią pustkę powstałą po zerwaniu więzi z Bogiem, przy braku zintegrowanego i wyraźnego oddziaływania domu. Te sugestie i ten styl bycia wyrósł na chorym organizmie zdezintegrowanej w dużym stopniu rodziny zachodniej, a zakorzenia się jak chwast w naszej kulturze narodowej i naszej chrześcijańskiej tradycji. Wokół szkoleń, treningów pamięci, kursów asertywności, autoafirmacji i wizualizacji oraz pozytywnego myślenia jest wiele krzyku. Z wielkim zadęciem robi się dużo szumu, przekonując naiwnych, że oferuje się im najświeższy i najwyższej jakości towar. Słowa uwierzytelnia się filmami, wypowiedziami osób, które rzekomo odniosły sukces w tej materii, przywołując często naszych polskich komediantów, którzy odgrywają rolę „autorytetów”. Sponsorzy, agitatorzy i zainteresowani robieniem kasy podpierają się rekomendacjami, znajomościami, certyfikatami, związanymi z osobą prowadzącą takie szkolenia. A rodzice, jak to rodzice bardziej są nieraz zainteresowani klimatyzacją autobusu wiozącego dzieci na wycieczkę niż osobą prowadzącą takie szkolenie czy trening. Jest dużo powodów, by twierdzić że mało kto sprawdzi program i wartości, jakie prowadzący preferuje. Wielu rodziców niestety nie żałuje pieniędzy swoim dzieciom na tego rodzaju eksperymenty, wychodząc często z założenia, że lepsze to, zamiast pałętania się małolatów po podwórku, wystawania na klatkach schodowych, palenia, picia piwa i czego tam jeszcze. A tymczasem niepostrzeżenie i niewinnie zaczynając od gimnastyki, kończy się na dziecięcych mądrościach w stylu: „ty nic nie wiesz i nie rozumiesz”.

ZACHOWAĆ ROZWAGĘ

Żeby nie drażnić krytyków ciemnogrodu, zachowując też odpowiednie proporcje trzeba oczywiście podkreślić, że nie wszystkie kursy, szkolenia i treningi umysłu zasługują na wyrzucenie i podeptanie. Sugeruję rodzicom chrześcijańskim, aby przed podjęciem decyzji o zainwestowaniu w jakikolwiek kurs, sprawdzić osobę prowadzącą, ocenić założenia programowe, odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcę tam posłać swoje dziecko dlatego, że jego koledzy też zapisali się, że taka jest moda, czy dlatego, że sam nie mogę poświęcić mu swego czasu i czuję z tego powodu dyskomfort sumienia. Takie poradniki zamiast pomagać tylko szkodzą.