Kategorie bazy wiedzy

Trudny los chrześcijan w Afryce

Koniec każdego roku, to czas zastanawiania się nad tym, jak ostatnie miesiące minęły oraz czy były lepsze od poprzednich. Wydaje się, że w kontekście analiz i raportów, które obecnie różne organizacje pozarządowe publikują, niewiele się zmienia. Już od lat chrześcijanie stanowią najbardziej dyskryminowaną i prześladowaną wspólnotę religijną na świecie.

Martwić musi zatem nie tylko nieskuteczność apeli i sankcji, jakie społeczność międzynarodowa nakłada na prześladowców, ale także fakt, że temat dyskryminacji religijnej wciąż nie zasłużył na miano głównego tematu w środkach masowego przekazu. Co więcej, media masowe mają tendencję do szybkiego „nudzenia się” tematami, co można powoli obserwować w kontekście toczącej się wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Jeszcze inną kwestią jest sytuacja, gdy winni przemocy i cierpień czują się całkowicie bezkarni. Nie tylko organy ścigania poszczególnych państw nie realizują powierzonych im zadań polegających na zapewnieniu bezpieczeństwa każdemu obywatelowi. Zdarza się, że celowo ignorują zagrożenia czy wręcz współpracują z prześladowcami, w imię swoiście pojmowanej racji stanu lub zjawiska opisanego przez papieża Franciszka jako „kultury prześladowania”.

Dla mnie osobiście, jako afrykanisty, naukowo los afrykańskich chrześcijan jest niezwykle symptomatyczny. Z jednej strony, są oni poddawani permanentnemu procesowi dyskryminacji i prześladowań. Z drugiej wyraźnie widać, że poziom ich przywiązania do danej religii rośnie, co skutkuje wciąż zauważalną wśród nich nadzieją na poprawę losu. Afryka, kontynent dwa i pół razy większy od Europy, to obszar dużej niestabilności i licznych perturbacji. Chrześcijanie są każdego dnia dyskryminowani. Nie można jednak zapominać o innych wspólnotach religijnych, które cierpią z rąk państwowych i pozapaństwowych aktorów.

Afrykańscy chrześcijanie stoją przed potężnymi wyzwaniami. Zagrożona jest ich egzystencja. Wśród najmłodszego pokolenia wyraźnie widać wzrost tendencji do permanentnego opuszczenia kontynentu, który nie daje im żadnych perspektyw. Państwa, które wyrosły z chrześcijańskiego rdzenia, obecnie te kulturowe filary tracą. Ich stabilność polityczna i społeczna jest zatem w wysokim stopniu zagrożona. W konsekwencji, procesy państwowo i narodotwórcze są zatrzymane, a to może doprowadzić do ostatecznej erozji i stanu upadku, który będą wykorzystywać religijni fundamentaliści.

W ostatnim czasie, w internecie szerokim echem odbił się artykuł, którego autorem jest obywatel Demokratycznej Republiki Konga DRK: John Timothy Ngalme. Tekst dostępny jest na stronie Modern Diplomacy, zaś tytuł pozostaje ważny i znamienny: „Los wspólnot chrześcijańskich w Afryce: opowieść o prześladowaniach i nadziei”.

Autor podkreśla, że na całym kontynencie afrykańskim chrześcijańskie wspólnoty stykają się z aktami prześladowań o podłożu religijnym. Mają one różny charakter i natężenie, ale stały się już stałym elementem krajobrazu społeczno-politycznego Afryki. Wiara stała się celem, samym w sobie, dla wielu afrykańskich liderów.

Wymaga to głębszego komentarza. Walka wyzwoleńcza spod kolonialnego jarzma miała miejsce w dobie bipolarnej rywalizacji między demokratycznym Zachodem a komunistycznym Wschodem. Gros wspólnot etnicznych, szukając poparcia dla swoich niepodległościowych dążeń, sięgała po arsenał militarny i ideologiczny z takich państw jak Związek Radziecki, Chińska Republika Ludowa, Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna czy Kuba, pod rządami Fidela Castro. Stąd popularność haseł marksistowskich, leninowskich czy maoistycznych. Jednocześnie toczył się spór o przyszłość tych państw: powrócić do przedkolonialnych praktyk czy też oprzeć się na nowych liderach wyrosłych z walk partyzanckich i partii politycznych, nierzadko komunizujących. W konsekwencji, po uzyskaniu niepodległości, w niektórych nowych krajach liderzy ruchów wyzwoleńczych dążyli do spacyfikowania wpływów tradycyjnych liderów rodowo-plemiennych oraz religijnych. Tak niszczona tkanka społeczna była jednocześnie czynnikiem mobilizującym w oparciu o podziały etniczne i religijne. Z tego powodu, wiele konfliktów w Afryce ma charakter wewnętrzny, o władzę i wpływy, z podłożem opartym na etosie i religii.

Należy pamiętać, że Afryka jest bardzo duża i różnorodna. Każdy kraj jest inny i wyrósł z innej tradycji. Nie zmienia to faktu, że chrześcijanie pozostają grupą, którą najczęściej i niestety chętnie obwinia się o wszystko co złe, jednocześnie dyskryminuje. Z jednej strony zagrożone są fundamenty państwa, zwłaszcza w kontekście bezpieczeństwa kulturowego. Z drugiej prawa człowieka, a szczególnie prawo do nieskrępowanego kultywowania własnych wierzeń, które jest permanentnie zagrożone. Nie może istnieć przyzwolenie na akty o charakterze zbrodni przeciwko ludzkości, a tym jest brak bezpieczeństwa kulturowego mogący doprowadzić do „kulturowego ludobójstwa”.

Musimy pamiętać, że w kontekście afrykańskim przypadki łamania praw człowieka i dyskryminacji religijnej nie są odosobnionymi sytuacjami wynikającymi z działań poszczególnych reżimów. Mowa szczególnie o obszarach od Nigerii po Sudan, od Erytrei po Somalię. Afryka Subsaharyjska jest najbardziej narażona na akty przemocy, ale w innych częściach kontynentu dyskryminacja chrześcijan jest równie powszechna.

Obraz kontynentu jest niestety smutny. Gros miejsc kultu uległo zniszczeniu, a państwowi i pozapaństwowi aktorzy wzięli na cel fizyczne zniszczenia przedstawicieli poszczególnych wspólnot. Ich przetrwanie jako religijna grupa, jak i egzystencja, są permanentnie zagrożone. Atmosfera strachu jest wszechobecna. To współczesna realizacja polityki strachu.

Co oczywiste, na kontynencie afrykańskim najgorsza sytuacja jest w Nigerii. Każdego dnia dochodzi do aktów przemocy, w których ktoś ginie za wiarę. Kościoły chrześcijańskie zostały zniszczone, a tysiące mieszkańców opuściły swoje domy – mowa o wewnętrznych i zewnętrznych przesiedleńcach. Za cel wzięto szkoły, z których setkami uprowadza się dziewczynki i chłopców. Młodzieńcy nierzadko są rytualnie traceni poprzez ścinanie im głów. Nastolatki są sprzedawane jako seksualne niewolnice albo żony. Za głównych winowajców uważa się ekstremistów islamskich z takich organizacji jak niesławna Boko Haram, jak również paramilitarne organizacje reprezentujące interes muzułmańskiego ludu Fulani. Pomimo takiej sytuacji chrześcijanie dalej pozostają wierni tradycjom religijnym.

Z drugiej strony kontynentu, w Sudanie chrześcijańscy obywatele są od dekad marginalizowani. Nie mają prawa do publicznego wyznawania swojej religii, a przez administrację państwową są traktowani jak mieszkańcy drugiej kategorii. Na masową skalę dokonuje się bezprawnych zatrzymań wierzących, zaś domy kultu są burzone. Problemem jest głęboko zakorzeniona dyskryminacja, która dla wielu niechrześcijan jest standardowym obecnie zachowaniem. W Sudanie pojęcie religijnej tolerancji w chwili obecnej nie jest znane, a akty prześladowań wprzęgły się w życie codzienne.

W Erytrei natomiast, członkowie wspólnot religijnych, które nie uzyskały państwowego akceptu i nie zostały wpisane do oficjalnego rejestru, nie mają żadnych praw ani ochrony. Przedstawiciele są przez długi czas przetrzymywani, co ma zniechęcić ich do jakiejkolwiek publicznej aktywności. Zdaniem świadków, którzy byli zatrzymani i opuścili miejsca odosobnienia, możliwość przedterminowego opuszczenia specjalnych obozów jest możliwa dopiero po wcześniejszym wyrzeczeniu się własnej wiary. Warunki w takich miejscach odosobnienia są bardzo złe. Wolność religijna, standard państwa demokratycznego, w wielu krajach afrykańskich jest luksusem.

Autor wspomnianego artykułu podkreśla, że w kontrze do tego ponurego obrazu Afryki Subsaharyjskiej jest Demokratyczna Republika Konga, pod rządami prezydenta Félixa Antoine Tshisekedi’ego Tshilombo. Został on głową państwa na początku 2019 r. Politykę oparł na szerokim konsensusie międzyetnicznym i międzyreligijnym.

DRK nie jest jednak państwem w pełni bezpiecznym. Od lat na wschodzie kraju toczą się konflikty zbrojne. Są one pokłosiem animozji tak międzyetnicznych, jak i międzyreligijnych. Jednakże sytuacja ulega powolnej poprawie. Zdaniem przywołanego autora, postęp pokojowy w ostatnich czterech latach był możliwy wskutek działań prezydenta, głównie na rzecz odbudowy społecznej tkanki, gdzie religia zajmuje poczesne miejsce.

Prezydent Félix Antoine Tshisekedi Tshilombo miał nie tylko zliberalizować przepisy odnośnie do funkcjonowania wspólnot religijnych, ale wprowadzić również atmosferę swobody praktykowania danych obrzędów. Władze poczyniły starania, aby poprawić stan bezpieczeństwa i uchronić wszystkie religie przed działaniami secesjonistów i ekstremistów. Zatem na tle innych państw regionu w DRK wolność religijna ma się dobrze. Konsekwencją tego jest powolna odbudowa struktur państwa i narodu, jako równoprawnych obywateli wywodzących się z różnych religii i wspólnot.

Władze kongijskie wprost przyjęły doktrynę, że podwaliną pokojowo koegzystującego społeczeństwa winien być religijny pluralizmu, oparty na równości każdej ze wspólnot. Tym samym DRK obecnie brane jest jako przykład dla innych państw. Dzięki włączającemu i harmonijnemu społeczeństwu państwo kongijskie wkroczyło w końcu na drogę prosperity.

Przed Afryką wiele wyzwań, ale nie uda się ich rozwiązać bez wspólnego wysiłku na rzecz przywrócenia stabilności. Nie jest możliwym osiągnąć ten stan w sytuacji, gdy podziały etniczne oraz religijne będą narzędziem w rękach dążących do władzy i przywilejów organizacji terrorystycznych czy formacji paramilitarnych. W tym momencie regionalne organizacje międzynarodowe, globalna opinia publiczna oraz światowi decydenci muszą poczynić ogrom starań, aby to wymóc.

dr Krystian Chołaszczyński

Źródło:

John Timothy Ngalme, The Plight of Christian Communities in Africa: A Tale of Persecution and Hope, 2 December 2023, https://moderndiplomacy.eu/2023/12/02/the-plight-of-christian-communities-in-africa-a-tale-of-persecution-and-hope/ [dostęp 8.12.2023]