Kategorie bazy wiedzy

Umarłych pogrzebać

Religia chrześcijańska (a wcześniej judaizm) podkreśla wagę stworzonego przez Boga ciała oraz konieczność szacunku wobec niego, a co za tym idzie, należytego pochowania cielesnych szczątków człowieka. Zasada zawsze była prosta: ciało człowieka powstało z ziemi i do ziemi powinno wrócić.

Już na początku chrześcijaństwa widać, jak chrześcijańska teologia ciała była skonfrontowana z pogańskim zrozumieniem ciała. Chrześcijanie nie palili zwłok jak im współcześni, lecz je grzebali. I w sytuacji, gdy w obrębie Rzymu grzebanie zwłok było zabronione na mocy XII Tablic, chrześcijanie czynili to w podziemnych cmentarzach, które my znamy pod nazwą katakumb. Kiedy w roku 313, na mocy Edyktu mediolańskiego skończyły się prześladowania chrześcijan, mogli oni już oficjalnie grzebać swoich zmarłych oraz organizować cmentarze.

Odmowa prawa do godnego pochówku

Co ciekawe zawsze tam, gdzie dochodzi do prześladowań chrześcijan, jedną z ich form jest właśnie odmowa prawa do godnego pochówku a w sytuacji, gdy do niego dojdzie, odkopanie zwłok i ich profanacja (często związana ze spaleniem lub wyrzuceniem szczątków).

Tak wygląda sytuacja w krajach zdominowanych przez islam, buddyzm, hinduizm, animizm, reżimy totalitarne oraz w miejscach, gdzie mamy do czynienia z synkretyzmem jakieś formy chrześcijaństwa z wierzeniami lokalnymi.

Dzieje się tak między innymi w Meksyku, gdzie rozmawiałem z rodzinami chrześcijańskimi, które były zmuszone opuścić swoje domy i puebla, gdyż nie chcieli zrezygnować ze swojej wiary i praktyk religijnych ani wrócić do tradycyjnych obrzędów lokalnych. Po wysłuchaniu wielu świadectw mogłem stwierdzić, że taktyka działania jest zawsze taka sama. Zaczyna się od agresji werbalnej i prób nacisków ze strony rodziny i sąsiadów, by wyrzec się chrześcijaństwa, następnie dzieci tych chrześcijan są atakowane w szkole, po czym następuje instytucjonalne ograniczenie im praw obywatelskich przez władze lokalnej społeczności (puebla), w tym prawa do grzebania swoich zmarłych. Na koniec cała społeczność zwraca się przeciwko nim i dochodzi do przemocy fizycznej.

Opowiadali o sytuacji sprzed kilku lat. Gdy zmarł jeden z ich braci w Chrystusie, lokalne władze zamknęły dla niego cmentarz. Dopiero po interwencji władz federalnych udało się uzyskać zgodę na pochówek.

Relacje o tej formie prześladowania docierają do nas również z Etiopii. W niektórych rejonach tego kraju, gdy chrześcijanie zdecydują się na pochówek na wspólnym cmentarzu, może dojść do profanacji zwłok. Docierają do nas relacje chrześcijan, którzy pochowali swoich zmarłych, a następnego dnia rano znajdowali zwłoki na progach swoich domów. W żałobie i traumie byli zmuszeni iść wiele kilometrów w okolice, gdzie ponowny pochówek był możliwy.

Czaszka chrześcijanina

Jednym z krajów, w którym chrześcijanie nie mogą grzebać swoich zmarłych jest Bhutan. Ten niewielki kraj położony w Himalajach wciśnięty jest między dwie potęgi: Chiny i Indie.

Raport Open Doors do Światowego Indeksu Prześladowań 2020 informuje, iż w kraju tym oczekuje się, że wszyscy Bhutańczycy będą wyznawcami buddyzmu. Ci, którzy nawracają się na chrześcijaństwo, są traktowani z nieufnością i zarówno przywódcy religijni, lokalna społeczność, jak i rodzina podejmują wysiłki, by skłonić ich do powrotu do poprzedniej religii. Oprócz konwertytów, wielu chrześcijan wywodzi się z nepalskiej mniejszości etnicznej. Żaden kościół nie posiada oficjalnego statusu uznawanego przez państwo, co oznacza, że spotkania chrześcijan są nielegalnie. Lokalne władze często odmawiają chrześcijanom wydania „zaświadczenia o braku zastrzeżeń” – potrzebnego przy składaniu wniosku o pożyczkę, rejestrowaniu własności, ubieganiu się o pracę i odnawianiu dowodu tożsamości.

W Bhutanie religią dominującą jest buddyzm tybetański, określany często lamaizmem. W jego praktyce nie można pochować ciała zmarłego człowieka, lecz ciało winno zostać spalone, natomiast części ciała, które nie ulegną spaleniu oraz prochy wrzuca się do rzeki. W przypadku dysydentów religijnych, czyli właśnie chrześcijan, części ciała, które są trudno palne (czaszki) wykorzystywane są do praktyk związanych z kultem. Wszelka próba dokonania pochówku traktowana jest jako przestępstwo karane zarówno prawnie, jak i przez nacisk społeczny.

Przez zieloną granicę, by wykopać grób

Jakub (imię nadane przez chrześcijańską wspólnotę) jest młodych chłopakiem. Nie zna swojego ojca. Jest najprawdopodobniej synem buddyjskiego mnicha. Wprawdzie obowiązuje ich celibat, jednak często posługując się swoim autorytetem duchowym współżyją z kobietami. Jest to społecznie akceptowalne i dzieci z takich „związków” są także w pełni akceptowane przez lokalną społeczność. Jakub wraz z matką mieszkał w górach, w jednej z małych wsi niedaleko Timphu.

Zaczął czytać Biblię pod wpływem swojego znajomego i nawrócił się na chrześcijaństwo. Nawróciła się również jego matka. Dwa lata później matka nagle zachorowała i umarła (w Bhutanie praktycznie nie ma służby zdrowia, nie ma ani jednego szpitala).

Kiedy mama umarła, Jakub wiedział, że trzeba szybko działać. W przeciwnym razie będzie musiał zanieść matkę na stos pogrzebowy. Jej czaszka (jako religijnej dysydentki) będzie używana do celów kultowych.

Zszył więc dwa worki i w tak przygotowany tobołek włożył ciało matki. Zarzucił je na plecy i postanowił zrobić to, co robią chrześcijanie w tym kraju… pójść do Indii i tam w tajemnicy, w lesie pogrzebać mamę, którą bardzo kochał.

Szedł trzy dni pieszo przez góry. Niestety, zapach rozkładających się w wysokiej temperaturze zwłok nie należał do przyjemnych. Było mu też bardzo ciężko fizycznie, psychicznie i duchowo. Pamiętał jednak, że mama prosiła, by ją pochował jak chrześcijankę, by oddał jej ciało ziemi. W drodze przypominał sobie również historie z Pisma Świętego, które wskazywały na to jak ważny dla wiernych jest właściwe pogrzebanie ciała. Myślał o swoich obowiązkach jako syna i chrześcijanina wobec matki, i wobec Boga.

Kiedy już przeszedł przez zieloną granicę z Indiami znalazł ładne i spokojne miejsce w lesie. Wykopał grób, pomodlił się, podziękował Bogu za swoją mamę, za jej miłość i opiekę oraz za to, że Bóg dał jej łaskę wiary… i tak ją pochował. Miejsce pochówku zabezpieczył, by dzikie zwierzęta nie rozkopały kopca.

Jak mówił, długo trzymał się go zapach, którym przesiąkł podczas tej ostatniej podróży z mamą. Kiedy to opowiadał był smutny i to bardzo. Mówił, że bardzo jest mu przykro, że nie może dbać o grób mamy i od czasu do czasu go odwiedzić, by przy nim podziękować Bogu za nią – za swoją mamę. Mówił też o żalu, że kiedy się ożeni i będzie miał dzieci nie będzie w stanie ich zaprowadzić na grób babci.

Gdy wspominamy swoich bliskich i nawiedzamy ich groby, pamiętajmy w modlitwie za prześladowanych chrześcijan. W tych dniach szczególnie módlmy się za tych, którym nie wolno pochować swoich bliskich w godny sposób.

 

Łukasz* Wilczyński

Imię zmienione ze względu na charakter pracy.