Kategorie bazy wiedzy

Uniwersytet zamknięty naprawdę 

Uniwersytet zamknięty naprawdę

Prześladowania chrześcijan ze względu na wyznawaną wiarę to nie tylko dramatyczny los wyznawców Chrystusa ciemiężonych przez reżimy komunistyczne (Korea Północna, Chiny) czy państwa muzułmańskie oraz ugrupowania dżihadystyczne. To prześladowanie przybiera również formę wykluczania i szykanowania chrześcijan w życiu społecznym z powodu wyznawanej przez nich wiary w wielu krajach tzw. cywilizowanego Zachodu. Wiara chrześcijańska zaś – jak uczył od początku Kościół w ślad za swoim boskim Założycielem – nie może być zredukowana do „sprawy prywatnej”. Ma mieć odniesienie do sfery publicznej (nie tylko stricte politycznej), bo jej zadaniem jest przemienianie tego świata.
W szczególny sposób dotyczy to sfery naukowej, akademickiej, która od samego początku w naszym kręgu cywilizacyjnym była złączona z poszukiwaniem prawdy i jej głoszeniem. Taki był sens powstających w cywilizacji christianitas uniwersytetów. Dzisiaj w epoce post-prawdy, czyli w atmosferze szerzącego się relatywizmu poznawczego i moralnego, naukowcy odważnie odwołujący się do prawdy o człowieku zawartej w nauce Chrystusa i Kościoła są narażeni na różne formy prześladowań.
Od kilkudziesięciu lat ta rzeczywistość jest udziałem świata naukowego w wielu krajach zachodnich. Jak pokazują wydarzenia ostatnich miesięcy na polskich uczelniach, także u nas powoli wdrażana jest rewolucyjna zasada, głosząca, że „nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji”.
Dość wspomnieć w tym kontekście przypadek prof. Aleksandra Nalaskowskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, wybitnego naukowca w dyscyplinie nauk pedagogicznych, który we wrześniu 2019 roku na mocy decyzji rektora UMK został „zawieszony” w prowadzeniu zajęć na tej uczelni. Jaki był powód tej drakońskiej kary dyscyplinarnej dla prof. Nalaskowskiego? „Obciążał” go publicystyczny artykuł, w którym zwrócił uwagę, że tzw. mniejszości seksualne w Polsce nie są w żaden sposób dyskryminowane, a organizowane w różnych miastach naszego kraju „marsze równości” służą raczej ideologicznemu „gwałceniu”, a nie promowaniu równości.
Rzecznik dyscyplinarny UMK zarzucił prof. Nalaskowskiemu „kwestionowanie praw człowieka przysługujących wszystkim ludziom niezależnie od orientacji seksualnej”. Pod naciskiem opinii publicznej rektor UMK 18 września 2019 roku wycofał się z kary nałożonej na naukowca, zalecając mu jednocześnie na przyszłość „większą roztropność” w publikowaniu treści publicystycznych. Trudno nie odczytać tych słów jako zawoalowanej groźby: „mamy ciebie na oku”. Innymi słowy chodzi tutaj o próbę zastraszenia.
Z kolei w grudniu 2019 roku rzecznik dyscyplinarny Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, na wniosek studentów związanych z radykalnie lewicowymi organizacjami, wszczął postępowanie dyscyplinarne przeciw prof. Ewie Budzyńskiej. Zarzucił jej „formułowanie wypowiedzi w oparciu o własny, narzucany studentom światopogląd, o charakterze wartościującym, stanowiących przejaw braku tolerancji wobec grup społecznych i ludzi o odmiennym światopoglądzie, nacechowanych wobec nich przynajmniej niechęcią”.
W rzeczywistości chodziło o to, że na swoich zajęciach z socjologii prof. Budzyńska przypomniała, że naturalna rodzina składa się z trwałego związku mężczyzny i kobiety ukierunkowanego na prokreację. Lewicowym aktywistom nie podobało się również to, że Pani profesor pokazywała slajdy dokumentujące prenatalne życie dziecka, co zostało określone przez autorów donosu złożonego do władz Uniwersytetu Śląskiego jako szerzenie „ideologii anti-choice” oraz „poglądów radykalno-katolickich”. Również rzecznik dyscyplinarny UŚ w swoim wniosku o udzielenie nagany prof. Budzyńskiej inkryminował jej wyrażanie wypowiedzi „krytycznych wobec wyborów życiowych kobiet, dotyczących m. in. przerywania ciąży”. Urządzona w ten sposób nagonka przeciw prof. Budzyńskiej zakończyła się złożeniem przez nią rezygnacji z dalszej pracy na katowickiej uczelni.
Podane tutaj dwa przykłady szykanowania naukowców z powodu głoszenia przez nich prawdy o człowieku i rodzinie; prawdy płynącej przecież nie tylko z nauczania Kościoła, ale wprost z prawa naturalnego, nie są jedynymi przykładami działania „dyktatury relatywizmu” na polskich uczelniach. Pokazują również to, że takie inicjatywy jak powstające w Toruniu Centrum Ochrony Praw Chrześcijan są pilnie potrzebne.

prof. Grzegorz Kucharczyk, historyk